38. Timothy Zahn - Posłuszeństwo(1), Star Wars(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Timothy Zahn
Posłuszeństwo
Przekład Andrzej Syrzycki
Pamięci Katie
oraz jej sióstr Allie i Emily
za ich miłość, odwagę i siłę
Bohaterowie powieści
Barshnis Choard
- gubernator sektora Shelshy (mężczyzna)
Caaldra
- najemnik (mężczyzna)
Carlist Rieekan
- generał Sojuszu Rebeliantów (mężczyzna)
Cav’Saran
- szef fałszywych policjantów z Janusara na planecie
Ranklinge (mężczyzna)
Chewbacca
- drugi pilot „Sokoła Millenium (Wookie)
Daric LaRone
- szturmowiec
Darth Vader
- Czarny Lord Sithów
Han Solo
- kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)
Joak Quiller
- pilot, szturmowiec
Kendal Ozzel
- komandor imperialnego niszczyciela „Odwet”
(mężczyzna)
Korlo Brightwater
- zwiadowca, szturmowiec
Leia Organa
- księżniczka i Rebeliantka (kobieta)
Luke Skywalker
- Jedi i Rebeliant (mężczyzna)
Mara Jade
- Ręka Imperatora (kobieta)
Mon Mothma -
przywódczyni Sojuszu Rebeliantów (kobieta)
Palpatine -
Imperator Galaktycznego Imperium (mężczyzna)
Saberan Marcross -
szturmowiec kapitan pirackiego statku
„Kawalkada” (mężczyzna)
Shakko Tannis -
pilot pirackiego statku „Kawalkada” (mężczyzna)
Taxtro Grave -
strzelec wyborowy, szturmowiec
Thillis Slanni -
dyrektor planowania Świetlistej Nadziei (Ishi Tib)
Vac Somoril -
starszy oficer Imperialnego Biura Bezpieczeństwa
(mężczyzna)
Vilim Disra -
główny administrator sektora Shelshy (mężczyzna)
Ydor Vokkoli -
przywódca Freedonny Kaisu (Mungra)
Yeeru Chivkyrie -
przywódca Powrotu Republiki (Adarianin)
Rozdział 1
Z mroków przestworzy wychynął bezszelestnie imperialny niszczyciel
gwiezdny „Odwet”. Załoga okrętu była gotowa do akcji przeciwko
Rebeliantom, których siły zbrojne zagrażały porządkowi w galaktyce.
Na pomoście dowodzenia stał komandor Kendal Ozzel. Pogrążony w
zadumie, złączył dłonie za plecami i wpatrywał się w widoczną przed
dziobem tarczę planety Teardrop. Był w ponurym nastroju, chociaż cieszyła
go spodziewana akcja. Uważał, że cała planeta jest siedliskiem szumowin –
rozmaitych przemytników i trzeciorzędnych piratów. Gdyby to on dowodził
Gwiazdą Śmierci, a nie ten idiota Tarkin, za miejsce pierwszej poważnej
próby polowej nowej broni obrałby planetę podobną do Teardrop, nie zaś
Alderaana.
Jednak to nie on był dowódcą, wskutek czego Tarkin zginął, a Gwiazda
Śmierci przestała istnieć, rozerwana na miliony kawałków w przestworzach
nad Yavinem Cztery. W mgnieniu oka Sojusz Rebeliantów przerodził się z
dokuczliwej zadry w nieprzejednanego przeciwnika.
Imperialne Centrum nie kazało długo czekać na reakcję. Trzy dni
wcześniej nadeszła wiadomość, żeby nie okazywać łaski Rebeliantom, ani
ich zwolennikom.
Nie, żeby dowódca „Odwetu” zamierzał okazywać komukolwiek łaskę.
Eliminowanie Rebeliantów i ich sympatyków stało się najlepszą i
najszybszą drogą do sukcesu w Imperialnej Flocie. Może nawet prowadzącą
do naszywek admirała.
– Stan? – zagadnął Ozzel jednego z podwładnych, nie odwracając głowy.
– Do osiągnięcia orbity pozostało czterdzieści siedem standardowych
minut, panie komandorze – zameldował oficer nawigacyjny z dołu, ze
stanowiska dla załogi.
Imperialny oficer pokiwał głową.
– Miejcie oczy szeroko otwarte – rozkazał. – Nikt nie może odlecieć z tej
planety. – Obrzucił gniewnym spojrzeniem majaczącą niewyraźnie tarczę
przed dziobem okrętu. – Nikt – powtórzył cicho.
– Hej, Luke! – zawołał Han Solo ze sterowni „Sokoła Millenium”. –
Pospiesz się, chłopcze. Przestań się guzdrać. Nie mamy ani chwili do
stracenia!
– Są na pokładzie! – odkrzyknął Skywalker. – Rampa podniesiona i
uszczelniona!
Han wiedział to dobrze z odczytów na kontrolnym pulpicie. Pomyślał, że
jeżeli dzieciak chce mu towarzyszyć, będzie musiał się odzwyczaić od
niepotrzebnej paplaniny.
– W porządku, Chewie – powiedział. – Możesz odpalać!
Siedzący obok niego Chewbacca entuzjastycznie zaryczał i „Sokół”
wzbił się łagodnie w powietrze z twardego gruntu planety Teardrop.
Widocznie jednak nie dość łagodnie. Zza pleców Hana dobiegły pełne
oburzenia, chociaż stłumione okrzyki.
– Ojej! – zawołał ktoś.
Han przewrócił oczami i przesłał energię do jednostek napędu
podświetlnego.
– Absolutnie ostatni raz bierzemy na pokład pasażerów – oznajmił
stanowczo swojemu partnerowi.
W rzeczowej odpowiedzi Chewiego usłyszał odrobinę lekceważenia.
– Nie, mówiłem poważnie – odparł Han. – Od tej pory obowiązuje
zasada, że jeżeli nie zapłacą nie polecą.
Z tyłu doleciał odgłos kroków. Han obejrzał się i zobaczył, że na fotelu
za plecami Wookiego siada Luke.
– Wszyscy się już usadowili – zameldował.
– Wspaniale – mruknął sarkastycznie Solo. – Kiedy wskoczymy do
nadprzestrzeni, zacznę przyjmować zamówienia na trunki.
– Och, daj spokój – skarcił go Luke. – Jeżeli uważasz, że to banda
sztywniaków, powinieneś był zobaczyć tych, którzy odlecieli
wcześniejszymi transportami. Nasi pasażerowie to tylko technicy, którym
powierzono zadanie zapakowania kilku ostatnich skrzyń ze sprzętem.
Han się skrzywił. Wypełniające ładownie „Sokoła” skrzynie nie
pozostawiały miejsca na ładunek przewożony za opłatą, nawet gdyby Han
znalazł taki po drodze na miejsce spotkania. Tym razem miała to być
wyprawa w stu procentach charytatywna, jak zresztą wszystko, co on i
Chewbacca robili dla Luke’a i jego nowych przyjaciół z Sojuszu
Rebeliantów.
– Tak, no cóż... Widywałem w przeszłości bezużytecznych techników –
mruknął Solo.
Kiedy czekał, aż Luke powie coś na obronę specjalistów, na rufowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl