395, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

PRZED WIELKĄ JUTRZEJSZĄ DEBATĄ Z okazji pierwszego dnia wiosny, nazywanego też Dniem Wagarowicza odbędzie się jutro wyczekiwana debata telewizyjna Pana Profesora Leszka Balcerowicza z Prawie Najlepszym Ministrem Finansów w Europie. W sprawie OFE oczywiście. Z doliny Otztal, gdzie z okazji urodzin jeżdżę sobie na nartach, chciałbym obu Panom podrzucić kilka tez do dyskusji.

 1.      Jak pisał Ludwig von Mises Ekonomia to nauka o ludzkim działaniu, a nie o „słupkach” czyli sterowaniu (albo raczej manipulowaniu) globalnym popytem przy pomocy „instrumentów pieniężnych”. Z tego powodu wyjść trzeba od psychologii (żeby wiedzieć jakie jednostki mają skłonności), socjologii (żeby wiedzieć jak funkcjonują jako społeczeństwo) i historii (żeby teorię psychologiczną i socjologiczną zestawić z tym, co już kiedyś było).

2.      Na tej podstawie von Mises już w latach 30-tych minionego wieku twierdził, że wcale nie trzeba czekać, aż błędne teorie ekonomiczne, abstrahujące od podstaw nauki o człowieku i jego działaniach, dowiodą w praktyce swej błędności – można to z góry przewidzieć, na podstawie „genetycznych” wad w niej zakodowanych. Kiedy się one objawią to tylko kwestia czasu. Na tej samej podstawie Pan Krzysztof Dzierżawski już w 1999 roku twierdził, że reforma emerytalna ma w sobie zakodowane wady „genetyczne” i jest tylko kwestią czasu, kiedy się one ujawnią.

3.      System emerytalny oparty na opodatkowaniu pracy – bez względu na to, czy typowo repartycyjny, (jaki istniał do 1999 roku), czy z elementem „kapitałowym”, jaki wprowadziła reforma w postaci OFE, wiedzie ludzkość do katastrofy. Jak bowiem pokazują badania psychologiczne i socjologiczne ludzie mają większą skłonność do oszczędzania na wypadek niepewności. Dowodzi tego również historia – ostatnio w 2009 roku wzrósł poziom oszczędności Amerykanów, pomimo, że mieli przecież mniejsze zasoby gotówki, które mogliby odłożyć niż przed kryzysem. A państwowy system emerytalny tę niepewność zmniejsza. Gdy system ten oparty jest na opodatkowaniu pracy, ludzie wkraczający w wiek produkcyjny i reprodukcyjny mają zmniejszone zasoby, zarówno na to żeby oszczędzać, jak i na to by wychowywać więcej dzieci. Nie odczuwają zresztą potrzeby by mieć więcej dzieci, bo przecież spokojna starość mają zawdzięczać nie własnym dzieciom, tylko państwu, ewentualnie OFE.

4.      System emerytalny oparty na opodatkowaniu pracy generuje bowiem klin podatkowy (jest to różnica między wynagrodzeniem netto pracownika, a obciążeniem brutto pracodawcy). Klin ten „wbijał” nam Pan Profesor Balcerowicz. To za jego czasów podwyższano składki ubezpieczeniowe na ZUS i wprowadzono podatek dochodowy od wynagrodzeń z absurdalnie skonstruowaną skalą podatkową, z bardzo stroma progresją i wziętymi z sufitu progami podatkowymi, które sprawiły, że płaciliśmy takie same stawki podatku, jak inni, ale za to od wielokrotnie niższych dochodów! Co więcej, przy okazji wprowadzania podatku dochodowego Pan Wicepremier Balcerowicz podniósł składkę „na ZUS” bo zaczęła być ona naliczana od podstawy opodatkowania podwyższonej przy okazji „ubruttowienia” wynagrodzeń o 20%.

5.      W systemie emerytalnym opartym na opodatkowaniu pracy modelu kapitałowego nie da się zresztą skutecznie wprowadzić w demokratycznym społeczeństwie, w którym 1/4 społeczeństwa żyje ze świadczeń emerytalnych, a 1/3 budżetu państwa na te świadczenia jest przeznaczana, bo pracujące pokolenie nie jest w stanie równocześnie utrzymać wcześniejszych emerytów i zaoszczędzić na swoje własne emerytury, a różne grupy interesu (jak choćby górnicy, kolejarze, nauczyciele) wykorzystają słabość każdego rządu do przeforsowania dla siebie różnych przywilejów rozsadzających system.

6.       Nawet, gdyby można było się nie oglądać na różne protesty, nie wprowadzać żadnych przywilejów, wydłużyć wiek emerytalny i  przeprowadzić prywatyzację, (o co teraz apeluje Pan Profesor Balcerowicz, który nie realizował swoich własnych postulatów, gdy był wicepremierem) to tworzenie kapitałowego, prywatnego filara emerytalnego jest głęboko sprzeczne z zasadami wolnego rynku, kapitalizmu i moralności. Prywatne instytucje nie mogą zarabiać na zmuszaniu przez rząd obywateli żeby im płacili! Co do zasady nie należało tego robić, nawet, gdyby ich działania były efektywne! A nie były i, co więcej, być nie mogły!

7.      Powodem przeprowadzenia reformy była katastrofalna sytuacja systemu repartycyjnego w obliczu wyzwań demograficznych! Ale przecież podwyższenie wieku emerytalnego i obniżenie stopy zastąpienia poprzez wprowadzenie innego algorytmu obliczania emerytur było zabiegiem politycznym, którego bano się przeprowadzić. Dlatego obniżenie stopy zastąpienia powierzono licencjonowanym OFE, które się tego chętnie podjęły za barbarzyńsko wysoką prowizję. Jedno pracujące pokolenie, które weszło na rynek pracy wraz z reformą emerytalną zapłaci OFE 65 mld zł za to, żeby mieć niższą emeryturę w porównaniu do ostatniej pensji od swoich rodziców i dziadków!

8.      Płacimy OFE nie bardzo wiadomo, za co. Zobaczmy jak OFE pomnażają „nasze pieniądze”. Otóż w bardzo dobrym 2006 roku, gdy właśnie zaczynał się boom gospodarczy, najlepszy OFE Polsat osiągnął wzrost wartości jednostki rozliczeniowej o 22,7%. Drugie w kolejności PEKAO osiągnęło wynik 20,8%. Na trzecim miejscu znalazł się OFE Generali – 18,2%. Średnio wartość jednostek rozrachunkowych wzrosła o 17%. A o ile wzrósł w roku 2006 WIG? Wzrósł o 42%!!! Jeżeli „ubezpieczony” mógł na GPW inwestując samodzielnie w WIG zarobić 42%, a zarobił za pośrednictwem OFE 17%, to znaczy, że on te 17% zarobił, czy że może 25% stracił? A jakby tego było mało, to w roku 2006 FRD zarządzany przez ZUS zarobił… 40%!!!  

Dla wszystkich, którzy pamiętali, co czytali o wynikach OFE za 2006 roku, wyniki OFE opublikowane rok później, a przede wszystkim ich uzasadnienie, zaczęły być zabawne.

W Rzeczpospolitej z dnia 3 stycznia 2008 roku mogliśmy przeczytać: „Każde 1.000 zł zgromadzone na kontach emerytalnych powiększyło się w ubiegłym roku średnio o ponad 50 zł. Wszystkie otwarte fundusze zakończyły 2007 rok zyskiem. To dobra wiadomość dla przyszłych emerytów. Wprawdzie ubiegłoroczne rezultaty OFE nie należą do najlepszych w dotychczasowej ich działalności, nie można jednak zapominać, że poprzedni rok 2006, był pod tym względem rekordowy. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę to, co działo się w minionym roku na giełdzie, należy je uznać za przyzwoite. W pierwszej połowie roku wartość jednostek rozrachunkowych każdego OFE (na nie przeliczane są składki wpłacane do funduszu) wzrosła o kilkanaście procent. Później jednak indeksy giełdowe zaczęły spadać, a w ślad za nim wartość jednostek OFE, co ostatecznie obniżyło dobry wynik z początku roku. Ci, dla których 5,7% zysku rocznie z inwestycji OFE to mało, muszą pamiętać – konkluduje „Rzepa” – że nie zarobiliby tyle, na przykład kupując na początku 2007 roku obligacje skarbowe czy odkładając oszczędności na lokacie bankowej”. Tymczasem „Gazeta Wyborcza” pod tytułem „Najgorszy rok w historii OFE” informowała dzień wcześniej (2.01.2008): „Po rekordowym 2006 roku, kiedy przeciętna stopa zwrotu wyniosła 17%, w 2007 roku padł inny niechlubny rekord. OFE dla swoich klientów zarobiły przeciętnie nieco ponad 5%, najmniej w swojej historii. Poprzednio tak słaby wynik padł w 2001 roku, gdy wartość jednostki rosła średnio o 5,7%”. Był rok, 2007 – gdy jeszcze trwała giełdowa hossa i o krachu, jaki nastąpił w 2008 roku nikt z zarządzających OFE nie myślał nawet w najgorszych snach (bo inni już myśleć o tym zaczynali).

Ale najciekawsze były wyjaśnienia zarządzających OFE. „Trwająca blisko pięć lat giełdowa hossa sprawiła, że wszystkie OFE osiągały bardzo dobre wyniki” – powiedział „Gazecie” jeden z nich. „To musiało się skończyć, bo w dłuższym okresie trudno utrzymać je na tak wysokim poziomie. Także w nadchodzącym roku nie powinniśmy się spodziewać bicia rekordów z 2006 roku. Tempo pomnażania składek będzie raczej zbliżone do wysokości wzrostu gospodarczego naszego kraju”!!! To bardzo ważne zdanie: „Tempo pomnażania składek będzie zbliżone do wysokości wzrostu gospodarczego kraju”!!! Tymczasem, gdy rząd pod koniec 2010 roku zasugerował, że obniży wysokość składki przekazywanej do OFE, ale że na koncie ZUS będzie ona oprocentowana o wskaźnik wzrostu PKB, zwolennicy OFE zarzucili rynek medialny informacjami o tym, jaka to będzie niebywała strata dla emerytów. Nie pamiętali co mówili niespełna 2 lata wcześniej? Czy uznali, że to odbiorcy nie będą pamiętać? W takim zalewie informacji, odbiorcy, w swojej masie, rzeczywiście nie pamiętają. Ale niektórzy pamiętają. Najbardziej dramatyczny był dla OFE rok 2008. Stopa zwrotu OFE była wówczas ujemna!!! I to prawie -14%. A rok wcześniej zarządzający funduszami emerytalnymi komentując gorsze wyniki OFE w roku 2007 w porównaniu z rokiem 2006, wyrażali przekonanie, że 2008 rok będzie lepszy od roku 2007. A nie był. OFE straciły w 2008 roku prawie tyle samo, ile ZUS im przekazał przez cały  rok – ponad 20 mld zł. Czy naprawdę ktoś rozsądny może dziś wyrazić nadzieję, że taki krach, jaki miał miejsce na rynkach finansowych w 2008 roku nie powtórzy się już w przyszłości? Co niezwykle interesując, w pierwszym półroczu kryzysowego roku 2008 OFE ulokowały 38,5 mld zł. w akcjach notowanych na GPW. Nastąpił więc spadek wartości tego portfela o 25,7% w skali roku. Wzrósł natomiast w portfelu OFE udział akcji spółek sektora finansowego i usługowego z 51,7% do 55,3% a obniżył się – akcji spółek przemysłowych z 48,3% do 44,7%. To dość ciekawa konstatacja. Oznacza bowiem, że OFE więcej lokują na rynku akcji w okresie hossy, która bynajmniej nie zależy w niczym od ich polityki inwestycyjnej tylko od ogólnej sytuacji w gospodarce – i to nawet nie polskiej lecz światowej, a w okresie bessy nabywają obligacje skarbowe – na wykup których w przyszłości rząd będzie musiał ściągnąć wyższe podatki. Drugą ciekawostką jest to, że zwiększyło się zaangażowanie OFE w akcje spółek sektora finansowego, a obniżyło w akcje spółek sektora przemysłowego. A przecież to sektor przemysłowy wytwarza dobra niezbędne do życia i w ogóle przeżycia! Można zatem stwierdzić, że inwestycje OFE nie biorą pod uwagę podstawowych zasad klasycznej ekonomii podażowej, koncentrując się swych na doraźnych zyskach (lub zmniejszaniu strat) a nie na „inwestowaniu” w lepszą przyszłość kolejnych pokoleń emerytów. A największą ciekawostką jest to, że w momencie kryzysu na rynkach finansowych, spowodowanego tylko i wyłącznie działalnością tych właśnie „rynków finansowych” (włączając do rynków finansowych banki centralne, które są emitentem pieniądza papierowego)  OFE zwiększyły swoje zaangażowanie właśnie w instytucje finansowe. Co oznacza nie mniej nie więcej tylko jedno: nie myśląc o naszych emeryturach ratowały „dupy” własnym akcjonariuszom! Powstał nawet plan nowelizacji Ustawy SUS i pozwolenia OFE kupowania akcji swoich właścicieli. Nasze pieniądze, odbierane nam pod przymusem i groźbą więzienia i trafiające do OFE, miałyby być wykorzystywane do kupowania przez OFE akacji banków i towarzystw ubezpieczeniowych będących akcjonariuszami PTE zarządzających OFE! Oczywiście po warunkiem, że „będzie to korzystne dla klientów”! Przedstawiciele OFE uważają, że „jest to bardzo dobra decyzja, postulowana przez OFE od dawna”! Nowa regulacja „jest zbliżona do tego, co obowiązuje w funduszach inwestycyjnych, które mogą inwestować w akcje właściciela”.  Skoro wzorujemy się na funduszach inwestycyjnych pod względem prawa inwestowania w akcje właściciela, to dlaczego nie mielibyśmy przyjąć innego rozwiązania właściwego dla funduszy: dobrowolności zapisania się?

9.      Wprowadzenie do systemu emerytalnego prywatnego elementu kapitałowego pogorszyło, a nie polepszyło sytuację – bo obok demagogii politycznej, typowej dla systemu repartycyjnego, której się bynajmniej nie pozbyliśmy, pojawiła się w systemie silna motywacja ekonomiczna dla OFE, które bronią rozwiązań dla siebie korzystnych prawie z taką samą zaciekłością, z jaką Pan Generał Jaruzelski w roku 1981 bronił socjalizmu. Nie strzelają co prawda z ostrej amunicji, ale za to prowadzą iście artyleryjski ostrzał medialny.

10.  Bez względu na wyniki swojego zarządzania OFE pobierają wynagrodzenie za samo zarządzanie. W „złym” dla ubezpieczonych roku 2007 OFE zarobiły dla swoich akcjonariuszy 688 mln zł netto (wobec 590 mln zł w „dobrym” 2006 roku czyli o ponad 16% więcej!!!) W 2008 roku zarządzający pobrali za swoje „zarządzanie” 1,9 mld zł (9,5% więcej niż rok wcześniej) choć zarządzane przez nich aktywa OFE stopniały o ponad 20 mld zł!!! A ich zysk netto wyniósł 0,7 mld zł. (a więc tyle samo co w roku 2007). W 2009 roku zyski netto OFE wyniosły już 766 mln zł. W sumie przez dziesięć lat obowiązywania reformy emerytalnej ze 120 mld zł., które wpłynęły do OFE, zarządzający pobrali wynagrodzenie w wysokości prawie 10,6 mld zł. To prawie 9% przelanych do OFE przez ZUS składek. Jak wytłumaczyć paradoks zwiększania zysków OFE przy spadkach wartości aktywów przez niezarządzanych – jak to miało miejsce w 2008 roku? Otóż OFE pobierają prowizję od wartości aktywów, którymi zarządzają, a która jest, co roku większa, a nie w zależności od wyników! Z roku na rok zarabiają, więc coraz więcej. Wyższe zyski zawdzięczają większym przychodom. Ale jedynym źródłem ich przychodów są ubezpieczeni zmuszania do tego, żeby płacić składki do OFE. Najpierw płacą oni prowizję od każdej składki, a potem, co miesiąc płacą jeszcze opłatę za zarządzanie. W dodatku OFE pobierają maksymalną prowizję, na jaką pozwala im prawo. Wyższe przychody PTE wynikają z prostego faktu, że do OFE wpływa coraz więcej pieniędzy. Przez wiele miesięcy w latach 2006-2008 rosła liczba płacących składki. W sierpniu 2006 roku było ich 12,23 mln. Rok później już ponad 13 mln. Na dodatek wzrosły zarobki, więc i składki były coraz wyższe. W połowie 2006 roku przeciętna miesięczna składka wynosiła 80,74 zł, a rok później o 10 zł więcej (+12%). To przekłada się na wyższe aktywa OFE. W połowie 2006 roku przekraczały one 103 mld zł, a rok później wyniosły już ponad 136 mld zł. PTE nie kwapiły się jednak do obniżenia opłat. Ich górny limit określa ustawa. Pobierały wówczas od 0,045 do 0,023% opłaty za zarządzanie (w zależności od wielkości aktywów, którymi zarządzały) i prowizję od każdej otrzymanej składki – maksymalnie 7%. Prawie wszystkie z działających towarzystw emerytalnych pobierało stawkę maksymalną. Tylko PTE Allianz wyłamał się z tej zmowy pobierając 4%. Jednak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w dziwnej dość zgodności PTE, co do wysokości pobieranej prowizji nie dopatrzył się żadnego problemu. Ciekawe, czy jeśli prawie wszyscy producenci czegokolwiek zaoferowaliby taką samą cenę za swoje towary, UOKiK też by nie interweniował? Z prognozy kondycji finansowej PTE do 2040 roku przygotowanej w 2003 roku przez ówczesny Urząd Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych wynika, że do roku 2025 PTE zarobią (w przeliczeniu na wartość pieniądza w 2003 roku), 1,9 mld zł rocznie. Do 2040 roku PTE zarobią na czysto blisko 25 mld zł. Jak sobie kogoś wynajmuje do wykonania jakiejś usługi – to mu płacę. Płacę też instytucji ubezpieczeniowej za wykupioną polisę AC, która w odróżnieniu od OC nie jest przecież obowiązkowa. Płacę też składkę na polisę ubezpieczeniową na dom i na życie. I nie narzekam. Ale w przypadku OFE ja nie podejmowałem żadnej decyzji. To rząd mnie zmusił. Nie mogę nie płacić „składki” na ubezpieczenie emerytalne do OFE. Jestem do tego zmuszany przez państwo. Co więcej nie płacę składki „do OFE.” Płacę ją „do ZUS”, a dopiero potem ZUS odprowadza jej część do OFE. Do tego „niby” oszczędzania na moją własną emeryturę stosuje się przypisy o zobowiązaniach podatkowych, – co jest jednym z wielu dowodów na ich podatkowy charakter. Mało tego. OFE pobierały przez lata 7% (obecnie 3,5%) od całości mojego kapitału. Ale 60-70% tego kapitału inwestują w… obligacje Skarbu Państwa. Tego typu „inwestycji” może sobie sam dokonać każdy, bo te same obligacje, które kupują OFE, pobierając za to 7% (czy obecnie 3,5%) panie na Poczcie Polskiej sprzedają bez żadnych prowizji! A zatem za inwestowanie 30-40% naszego kapitału, który otrzymują z ZUS, w akcje spółek notowanych na giełdzie OFE pobierają 7% (czy obecnie 3,5%) ale od 100% kapitału, to znaczy, że ich wynagrodzenie za efektywne zarządzanie tą częścią, którą inwestują w akcje OFE pobierają prawie 20%!!!

11.  Po opublikowaniu wyników OFE za rok 2008 media informowały, że w ciągu roku OFE straciły tyle, ile zarobiły przez wszystkie poprzednie osiem lat. Ale to nie było do końca prawdą. To, bowiem nie OFE straciły, tylko emeryci, w których imieniu inwestować mają OFE. Same OFE nieźle w tym czasie zarobiły. Ich akcjonariusze pobrali wysokie dywidendy, a pracownicy pensje. I to była dobra wiadomość. Przynajmniej niektórzy mieli, z czego oszczędzać na swoje emerytury. „Jestem w szoku! Po dziewięciu latach reformy wyszliśmy na zero, a jeśli uwzględnimy inflację jesteśmy na dużym minusie” – powiedział jednej z gazet ekspert emerytalny. Ale dodał jeszcze: „szczęście w nieszczęściu, że większość emerytury będzie pochodziła z ZUS”! No właśnie! W kryzysie „wyszło szydło z worka”. Ale problem w tym, że „worek” w ZUS też jest pusty. Budżet musi do niego coraz więcej dokładać. Eksperci zapewniali jednak, że „fundusze są nastawione na długoterminowe oszczędzanie. Ważne ile będzie na koncie, gdy to ty będziesz przechodzić na emeryturę”. Można skomentować ironicznie, że to oczywiste, że na emerytury powinniśmy przechodzić w szczycie giełdowej hossy. A najlepiej, żeby trwała ona wiecznie. Ale nie trwa! Komentarze były takie: „Tak kiepski wynik to efekt załamania na warszawskiej giełdzie, w którą OFE inwestują średnio, co czwartą powierzoną im złotówkę. Ale przyszli emeryci nie powinni się obawiać. OFE po prostu straciły większość zysków wypracowanych w poprzednich latach”.

I już wszystko stało się jasne: zyski OFE wypracowały i to był ich sukces. A potem przyszło załamanie na giełdzie i to była wina nie wiadomo, kogo. Bo na pewno nie OFE. Co ciekawe, zarządzany przez ZUS Fundusz Rezerwy Demograficznej miał stratę nieznacznie przekraczającą 3%. W OFE jest ona, co najmniej trzy razy większa. FRD osiągnął też wyższą od wszystkich  OFE trzyletnią stopę zwrotu - 18,3%, podczas gdy średnia ważona dla OFE wyniosła niecałe 12,6%. Jak to możliwe, że taki twór osiąga wyniki lepsze od „instytucji finansowych”? ZUS stosuje strategię pasywnego inwestowania. O decyzjach inwestycyjnych ZUS przesądza program stworzony kilka lat temu przy pomocy doradców zewnętrznych (zagranicznych) gdyż polskie „instytucje finansowe” za zarządzanie FRD chciały wziąć od ZUS wynagrodzenie jak „cygan za bakę”. Stosowane przez OFE zarządzanie aktywne oznacza nabywanie i zbywanie instrumentów finansowych w zależności od aktualnych przewidywań dotyczących kształtowania się cen tych instrumentów na rynku finansowym w przyszłości. Natomiast zarządzanie pasywne oznacza nabywanie i zbywanie papierów wartościowych dla realizacji celu polegającego na tym, żeby zmiany wartości aktywów odzwierciedlały zmiany wartości określonego wcześniej indeksu. Celem FRD w zarządzaniu portfelem akcji jest dążenie do tego, aby zmiany wartości aktywów funduszu odzwierciedlały zmiany wartości indeksu WIG. FRD inwestuje środki w akcje spółek spośród najlepszych spółek rankingu WIG o wysokiej płynności. Nabywanie akcji odbywa się w taki sposób, aby wagi poszczególnych spółek w portfelu odzwierciedlały wagi, jakie spółki te mają w indeksie WIG. W przypadku niedoważenia akcji w portfelu FRD, jego wyrównywanie rozłożone jest na rok. Najpierw dokonywany jest wybór indeksu stanowiącego odniesienie dla portfela FRD, następnie wybór optymalnego dnia dokonywania zakupów i określenie ich częstotliwości. Kryteria doboru indeksu też są banalnie proste: reprezentatywność indeksu dla rynku giełdowego, wysoki stopień dywersyfikacji, mała zmienność indeksu i przyrost wartości indeksu. Niestety, to, którego dnia i z jaką częstotliwością FRD lokuje swoje środki na GPW to też tajemnica. Koszty zarządzania FRD stanowią około 0,06% średniej wartości aktywów, podczas gdy porównywalne koszty OFE wynoszą średnio około 0,57% średnich aktywów – pomijając przy tym tak zwaną „opłatę dystrybucyjną” w aktualnej wysokości 3,5% (a do niedawna 7%, a na początku działalności OFE 10%)! Gwiazdowski

Jest coś jeszcze bardziej nieudolnego niż rządy PO nad Polską: rządy tej samej PO w Warszawie. Jakoś bez reakcji przemknęła informacja, że po raz kolejny opóźni się zapowiadane pierwotnie na wiosnę 2010 r. otwarcie punktu informacyjnego o II linii warszawskiego metra w miejscu dawnego Kupieckiego Domu Towarowego. Przypomnę, że kiedy w lipcu 2009 r. Hanna Gronkiewicz-Waltz dokonała spektakularnego pogromu kupców, przy użyciu prywatnie wynajętych osiłków, (co sąd uznał potem za złamanie prawa i na uznaniu się skończyło), wmawiała nam, że trzeba było, bo budowa metra nie może już dłużej czekać. A tu niepostrzeżenie okazało się,  że ma tam być już nie stacja metra, którego budowa wciąż nie może się na dobre zacząć, ale tylko prowizoryczny barak (drugim argumentem  w 2009 r. było, żeby „blaszany barak przestał szpecić centrum miasta”),  w którym pani prezydent zamierza umieścić wystawę komputerowych symulacji, jakie piękne będzie metro, jak będzie. I nawet tego nie umie wybudować. Doprawdy, pani Gronkiewicz-Waltz musi działać pod jakimś cudownym natchnieniem, bo tak wymownego, tak celnego symbolu i zarazem  kwintesencji rządów jej formacji i jej szefa nie wymyśliłby najtęższy satyryk. Proponuję dać sobie spokój z barakiem i postawić w tym miejscu pomnik pani Hanny. Myślę, że chętnie zasponsorują go okoliczne galerie handlowe, które pani prezydent uwolniła od konkurencji sprzedającej te same towary o połowę taniej.  A na odsłonięciu tłumnie stawi się „inteligencki” warszawski elektorat, który za wypędzenie kupców jeszcze bardziej ją pokochał, bo „handlarzy” darzy pogardą i nienawiścią niemal równą jak różańcowe staruszki spod krzyża. Pytanie tylko, czy i taki pomnik, choćby z papier mache, nie okaże się za trudny. RAZ

Koniec kwękolenia - mówi premier Donald Tusk W sobotę 19 marca odbyło się posiedzenie Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej, poświęcone przygotowaniom partii do jesiennych wyborów parlamentarnych. W spotkaniu uczestniczył premier Donald Tusk, który wygłosił płomienne przemówienie do członków rady. Autor notki zakłada, iż dla ewentualnych wyborców partii rządzącej może być całe przemówienie nieco przydługie, więc postanowił odtworzyć najistotniejsze myśli premiera w punktach.

1. Członkowie Rady Krajowej spotkali się w celu przekonania Polaków, że odpowiedzialność i władza są dzisiaj we właściwych rękach. Argumenty są po ich stronie.

2. Wyżej wymienieni mają podnieść wysoko swe głowy, gdy opowiadają o zdarzeniach w Polsce w ostatnim okresie.

3. Kraj osiągnął tak dużo i zmienia się na naszych oczach.

4. W ciągu trzech lat zbudował rząd więcej dróg niż pięć poprzednich rządów razem wziętych.

5. Polska jest absolutnym rekordzistą w wykorzystaniu środków europejskich.

6.Rząd co prawda podniósł podatek VAT, ale jednocześnie obniżył tenże VAT na podstawowe artykuły żywnościowe.

7. Rządy PO zachowały Polskę w bezpieczeństwie.

8. Przeprowadzono bardzo ważne reformy, by Polakom żyło się lepiej. "Reformy w wydaniu PO służą wyłącznie ludziom" - ocenia premier.

9. Będzie zaproponowany Polakom pozytywny wyścig do sukcesu na miarę XXI wieku.

10. Premier wierzy w możliwości członków rady. "Wierzę też w siebie" - twierdzi D. Tusk.

11. Warunkiem niezbędnym do działania jest uczciwość. Członkowie PO zdali ten egzamin.

12.Nie będzie litości dla nikogo w partii, kto będzie łamał zasadę uczciwości i bezinteresowości w polityce.

13. "Koniec kwękolenia, wystarczy kwękolenia w PiS-ie. Polska ma dosyć takiego bąkania pod nosem, że się nie uda, że nie wyjdzie, że katastrofa, że wszystko, co w Polsce, jest złe" - oświadcza premier.

14. W najbliższym czasie odbędzie się druga część posiedzenia Rady Krajowej PO.

Białas

Grzybowska: Libia pępkiem świata. "Akcja o romantycznej nazwie "Świt Odysei" najwyraźniej nie wypaliła"  LIBIA PĘPKIEM ŚWIATA Libia,  pustynny kraj, liczący sobie około 6 i pół miliona obywateli stała się nieoczekiwanie pępkięm tzw. społeczności międzynarodowej, która postanowiła nieoczekiwanie dać nauczkę dyktatorowi Muammarowi Kaddafiemu, tyranowi i zbrodniarzowi, którego sumienie obiciążają nie tylko ofiary katastrofy lotniczej z Lockerbie ale również zgładzeni i zamęczeni liczni niepokorni Libijczycy. Społeczność międzynarodowa nie przejmowała się warunkami ludności tego kraju, Zachód przywitał z radością pozytywne gesty Kaddafiego, który stał się ważną figurą na europejskich parkietach, a premier Włoch Silvio Berlusconi ucałował jego rękę, o wizycie w Paryżu nie zapominając - dyktator Libii mieszkał w namiocie rozbitym przez Pałacem Elizejskim. O dobroczynności Kaddafiego pełno informacji w  mediach - w jego kieszeni siedzą liczne, znane gwiazdy Hollywoodu i show biznesu, a także sportu. Rozdawał pieniądze na prawo i lewo, wspierając finansowo - o czym poinformował jego syn - prezydencką kampanię wyborczą Nicolasa Sakrozy'ego. Bardzo długo Zachód nie reagował na wydarzenia w Libii, zastanawiając się, co zrobić aby Kaddafi ustąpił, bo przecież morduje powstańców i grozi, że będzie się trzymał władzy do ostatniej kropli krwi. I oto społeczność międzynarodowa, to znaczy Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję zakazującą lotów nad Libią. Aby wyegzekwować to postanowienie na morza i oceany wypłynęły lotniskowce i okręty podwodne, nad Libię wystartowały samoloty, bombardując obiekty wojskowe i przy okazji cywilne. A ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl