3960, Big Pack Books txt, 1-5000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZYGMUNT KACZKOWSKIOLBRACHTOWIRYCERZEPOWIE��TOM I3Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gda�sk 20004Sie horen nicht die folgenden Gesange,Die Seelen, denen ich die ersten sang;Zerstoben ist das freundliche Gedrange,Verklungen, ach! der erste Wiederklang.Mein Lied ertont der unbekannten Menge,Ihr Beifall selbst macht meinem Herzen bang;Und was sich sonst an meinem Lied erfreuet,Wenn es noch lebt, irrt in der Welt zerstreuet.GOETHE�Wy, kt�rym pierwsze wy�piewa�em pie�ni,O duchy dobre, dalszych nie s�yszycie;K�dy� jeste�cie bracia i r�wie�ni?W echu pobrzmiewa zapomniane �ycie.Cierpienie moje ju� si� nie rozwie�ni,Czym�e nieznani? c� po ich zachwycie?Kog� �piew skrzepi? jakich mam s�uchaczy?Zmar�ych jedynie, jedynie tu�aczy�.FAUST (DEDYKACJA), PRZEK�. E. ZEGAD�OWICZA,WADOWICE 1926, S. 8.5WST�PPomi�dzy rzekami Stryjem a Dniestrem, w kraju dzi� s�awnym nieprzebranymi bogactwyolej�w skalnych, o trzy mile na przestrza� od staroruskiego miasta Drohobycza, a o sze�� milod szczytu Bieszczad�w, w dolinie zakl�s�ej a rozramienionej pomi�dzy grzbietami g�r, stercz�szeroko porozrzucane olbrzymie skaliska, kt�re od wiek�w s� dziwowiskiem podr�nycha zarazem siedzib� potwornych poda� ludowych.Skaliska te, znane powszechnie pod nazwiskiem �Kamienia w Uryczu�, dziel� si� na dwieodr�bne gromady, nie zdradzaj�c na poz�r �adnego zwi�zku z sob�.Jedna z nich, le��ca po drugiej stronie doliny, sk�ada si� te� w istocie z kilkudziesi�ciuwi�kszych i mniejszych kamiennych bry�, poprzerastanych czarnym jod�owym lasem, leszczyn�i ja�owcami: by�o ich przed wiekami zapewne wi�cej, ale z czasem przykry�y je ziemia,mchy i dzikie krzewiny. W tej gromadzie wida� nie�ad natury, jakoby pobojowisko po jakiej�gwa�townej rewolucji �ywio��w: r�ka ludzka nie zostawi�a tam �adnego �ladu po sobie.Natomiast druga gromada, wi�cej skupiona a stercz�ca ze stoku g�ry nad bezdenn� przepa�ci�od p�nocnego wschodu, uderza na pierwszy rzut oka widokiem jakby ruin ogromnegoi bardzo staro�ytnego zamczyska.Skalisty ten potw�r, pi�trz�cy si� w chmury swymi pozosta�ymi basztami, a z jednej stronyjakby nad sam� paszcz� piekieln� zawieszony, w kt�rejkolwiek dnia dobie widziany, przejmujepodziwem i groz�. Tu bowiem obok olbrzymich twor�w natury, pn�cych si� w niebo zzuchwalstwem niczym nie okie�znanych �ywio��w a zarazem g��boko wbitych w wn�trzno�ciziemi, widoczne s� �lady, �e tutaj niegdy� mieszkali ludzie.Do�� rzuci� okiem na te skaliska, a�eby dostrzec, �e kiedy�, zapewne jeszcze w wiekachzamierzch�ych, cz�owiek opanowa� t� w puszczach le�nych zatopion� dzikach zwierz�t siedzib�i prac� wielu lat i wielu tysi�cy r�k ludzkich zamieni� w zamek obronny. Albowiem nanajwy�szych szczytach tych ska� wida� izby wewn�trz wykute i wschody do nich wiod�ce aopatrzone kamiennymi gankami; gdzie indziej za� wygl�daj� spod mch�w i krzewin s��nistemury z ceg�y i wapna, kt�re z wiekami tak�e zla�y si� w kamie�.Z tych ska� ogromnych, kt�re si� zwyci�sko opar�y zniszczeniu wiek�w, a wygl�daj� jakbaszty lub wie�e w gruz zapad�ego zamczyska, dzisiaj jeszcze jest cztery. Dwie mniejsze,stercz�ce od p�nocy w odleg�o�ci kilkunastu st�p jedna od drugiej, sta�y widocznie swojegoczasu na stra�y g��wnego wjazdu i obejmowa�y pomi�dzy sob� bram� zamkow�. Pomi�dzynie wchodzi si� w obszerny dziedziniec, dzi� trawa i chwastem zaros�y, lecz bez w�tpienianaturaln� i jednolit� p�yt� kamienn� nakryty. Pod dziedzi�cem musi by� pr�nia, zapewneludzkimi r�kami wykuta, nawet prawdopodobnie do dalszych prowadz�ca podziemi, bo zauderzeniem w posadzk� g�uche odzywa si� echo, powtarza si� kilkakrotnie w oddali i dopieropo chwili ucicha. W jednym rogu dziedzi�ca jest studnia w skale wykuta, dzi� zasypana gruzami.Po lewej r�ce ci�gnie si� mur skalisty, kt�rego posady wszak�e dojrze� nie mo�na,zwiesza si� bowiem nad bezdenn� przepa�ci�, kt�ra tak jest g��bok�, �e rosn�ce po jej brzegachwiekowe jod�y szczytami swymi zaledwie dosi�gaj� poziomu dziedzi�ca. Przepa�ci tej,na kt�rej dnie le�� trupy drzew przedwiekowych i olbrzymie kawa�y ska�, a na nich znowupnie zmursza�ych jode�, jeszcze nigdy promie� s�o�ca nie przedar� i nigdy stopa ludzka niedotkn�a. Nad ni�, w rogu dziedzi�ca, wznosi si� najwy�sza baszta zamkowa.6Jest to wie�a skalista, mierz�ca sto kilkadziesi�t st�p wysoko�ci, rozdwojona u szczytu ipi�trz�ca si� dwiema iglicami ku niebu. O kilkana�cie st�p poni�ej iglic znajduje si� izba wskale wykuta, opatrzona resztkami kru�ganku. Z tego kru�ganku, na kt�ry jeszcze niedawnowej�� by�o mo�na po kamiennych, chocia� ju� bardzo o�lizganych progach, r�wnie� w skalewykutych, przepyszny nawet go�emu oku przedstawia� si� widok. Obejmowa� on bowiemkilkadziesi�t mil kraju, bogatego jak r�g obfito�ci we wszystkie dary natury, p�yn�cego odwiek�w mlekiem i miodem, a przerzni�tego srebrnymi wst�gami Ty�mienicy i Stryja, �wicy iDniestru, i wielu innych rzek mniejszych, wij�cych ci� mi�dzy t�ustymi ��kami i cienistymid�browy. Po prawej r�ce widzia�e� miasto Stryj, �pi�ce spokojnie na rozleg�ej dolinie; przedtob� roi� si� handlowy gr�d starej Rusi Drohobycz, cokolwiek dalej na lewo gubi� si� w sinawejmgle Sambor z wspania�ymi wie�ami swoich ko�cio��w i cerkwi, z bia�ymi jak �niegulicami, otoczony doko�a pysznymi sadami drzew owocowych i z�otymi �anami pszenicy, asiedz�cy na brzegu uciekaj�cej przed twoim okiem r�wniny, kt�ra jest niby pierwszym kobiercemstep�w podolskich, �ciel�cym si� pod nogi aposto�om ludzko�ci i o�wiaty, przybywaj�cymz zachodu...Czwarta na koniec baszta, cokolwiek ni�sza od poprzedzaj�cej a stoj�ca w rogu zachodnim,lecz tak�e niegdy� mieszkalna, dzisiaj za� w r�nych miejscach poprzerywana u szczytu,w dziwnych przedstawia si� kszta�tach, kt�re zdaj� si� by� jakoby ruchome i w wyobra�niprzybieraj� rysunek ludzkich postaci.Tak z jednej strony, gdzie ska�a chyli si� ku wschodowi, widzisz jakoby stoj�cego na jejszczycie rycerza, kt�ry na he�m i zbroj� kaptur mnisi zarzuci� i stoi tak nad przepa�ci�, jakgdyby si� w ni� chcia� rzuci�, a przed �mierci� ostatnim dumnym spojrzeniem grozi pogardzonemuprzez siebie �wiatu. Z drugiej strony, gdzie ska�a si� zwiesza ku dziedzi�cowi, widziszjakoby dziewic� z za�amanymi z rozpaczy r�kami, kt�ra chcia�aby z miejsca si� ruszy� izst�pi� w dziedziniec � a nie mo�e, bo jest skamienia��.Kiedy warstwa mg�y bia�ej po�o�y si� na tych ruinach, co si� cz�sto zdarza w tych g�rach,tak �e tylko wierzcho�ki tych ska� nad ni� si� wznosz� i zdaj� si� wisie� w powietrzu, wtedypostacie te rysuj� si� daleko wyra�niej: natenczas i dumnie w przepa�� spogl�daj�cego rycerza,i skamienia�� w swym ruchu dziewic� wida� jakoby �ywe � i jest to widowisko wspania�ei gro�ne, przed kt�rym oczy twoje si� otwieraj� szeroko i oddech zapiera si� w piersi.Widok ten wszak�e staje si� strasznym i przejmuj�cym w�r�d jasnej nocy; natenczas bowiempostacie te maluj� si� czarno na niebios b��kicie, duch w nie wst�puje, zdaje si� rusza� naswoich kamiennych podstawach � a kiedy wyobra�nia usi�uje przeczuwa� ich my�li i czyny ztych czas�w, kiedy �y�y na ziemi, w piwnicach zamku g�uche odzywaj� si� echa, w g��biachza� tej przepa�ci, gdzie stare pnie le�� przysypane drzazgami ska�, s�ycha� szumy i j�ki przyt�umione,nikn�ce w dali, ale tak przera�liwe i takie nieziemskie, �e ktokolwiek je s�ysza�,uczu� dr�enie w g��bi swej duszy i uwierzy� powie�ci ludowej, �e tam mieszkaj� duchy pokutuj�ce.To� jeszcze nikt tam nocy nie przespa� w tych strasznych ruinach, a kto przypadkiemo zmroku si� zab��ka, �egna si� krzy�em �wi�tym, pop�dza konie i mija je jak najpr�dzej...Pomi�dzy ludem okolicznym kr��� wielorakie, lecz dziwnie zamglono i popl�tane ze sob�podania o tym starym zamczysku. Najdawniejsze z nich si�gaj� tego pomroku dziej�w, z kt�regona podstawie jakiej� ustnej lub pisanej wie�ci o jakim� chanie lub carzyku, o niezliczonychhordach, kt�rym hetmani�, o wielu zamkach, kt�re posiada�, o z�otych skarbach, kt�rezakopa�, tak samo bajarze gminni, jak i pi�mienni, wysnuwaj� mniej albo wi�cej potwornaba�nie, nie maj�ce �adnego wiarogodnego �wiadectwa za sob�. Podania te, kr���ce po chatachs�siednich bojk�w, a uporz�dkowane cokolwiek przez ludzi pi�miennych, m�wi�, conast�puje:Przed tylu a tylu wiekami, kiedy jeszcze Rusi nie by�o, a g�ry te by�y zamieszkane przezszczep s�owia�ski Welet�w, zw�cych si� tak�e Wilkami, jeden wielki �upan Welet�w, kt�ry7sam si� Wilkiem nazywa�, maj�c duchy nieczyste na swoje us�ugi, zmurowa� z tych skaliskodwieczny zamek obronny i kaza� pod nim wyku� obszerne piwnice, w kt�rych chowa� sweskarby, a kt�re podziemnym kana�em, id�cym popod rzek� i staw, ��czy�y si� z ow� drug�gromad� ska�, le��c� po tamtej stronie doliny. Weletowie, szczep milionowy i bardzo waleczny,poci�gn�li dalej ku p�nocnemu zachodowi, zalewaj�c sob� wszystkie kraje, opieraj�cesi� o morza p�nocne, i si�gaj�c nawet do wysp za tymi morzami le��cych. Wilk wszak�etutaj pozosta�, �yj�c z sw� m�od� �on� na swoim zamku w szcz�ciu i dostatkach, kt�re zapomoc� duch�w nieczystych ustawicznie pomna�a�. Biesiady, muzyka i ta�ce trwa�y po ca�ychnocach na jego zamku a� do �witania: wszak�e kiedy jednego zarania, nie dos�yszawszypiania kur�w, z�ama� zawart� z duchami umow�, duchy zburzy�y zamek i zamieni�y jego ijego �on� w owe poprzerywane ska�y, kt�re jeszcze dzi� stoj� na ruinach zamkowych. Jaka toby�a umowa, podanie nie wie, lecz opowiada dalej:W wiele lat potem Tatarzy zaleli powsta�e tymczasem ksi�stwo halickie, a na ich czeleszed� ich chan �wczesny, Sze�udywy Buniak, p�cz�owiek, p�demon, z czupryn� wichrowat�jak strzecha, z brod� si�gaj�c� do ziemi, kt�ra jego czelad� na rozkaz podnosi�a z�otymi wid�ami,z brzuchem otwartym i koszlawymi nogami, i podst�pi� pod miasto Bycz, zbudowanenad rzek� Ty�mienic�, gdzie dzisiaj le�y wie� Tustanowice. Mieszczanie byccy, ufaj�... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl