3963, Big Pack Books txt, 1-5000

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bogus�aw KiercSekundyTower Press 2000Copyright by Tower Press, Gda�sk 20004ErotykTo za chwil� b�dzie nie do wiary;przewidziane przez nadziej�, mo�e wr�cido mi�o�ci, z kt�rej ledwo si� pocz�odo niczego. Bo to ju� jest do niczegonie podobne i nic z tego nie wynika,opr�cz braku miejsca na t� chwil�poza czasem. Poza mn� i tob�.Kr�lewska wysoko��Rado��, �e to jest po tej stronie, na tejstronie zeszytu, na ziemi pod s�o�cem;�e to jest nic nowego, marno��, wiatr, papierykartek z wierszami o tym � bez nik�ej pewno�ci,�e b�d� jeszcze czytelne po naszejrozbrajaj�co nieczytelnej �mierci.Rado��, �e to jest �udz�co podobnedo czego�, co niwecz�c podobie�stwajest ledwo prawd� a nie ma obrazunadaj�cego si� na �wiat�o dzienneani na nocne czuwanie; �e czuj�pod swoimi piersiami jej piersi, �e z naspoczyna si� cz�owieczo��, �e�sko��, m�sko��, �wiat�o��;ko�� z ko�ci, krew z krwi, pie�� z tchu, mowa z trawy;�e w konwulsjach cierpienia i w spazmach rozkoszywynika z nas nicestwo pewniejsze od czego�,co przerastaj�c nas, uprzejmie czekaa� osi�gniemy jego kr�lewsk� wysoko��.Odwil�JuliiNie czaszka � ser sple�nia�y, a memento moriw p�atach �ledziowycha la Bismarck w s�ojuobok czerwonej papryki � jedynieprzywodzi na my�l martw� natur�. To wszystko�wiadczy o �yciu skromnym, ale jeszczenie pomniejszym do deminutywu�ytka w kieliszku, kt�ry stoi pustywobec og�rk�w kiszonych; Martina5Bubera �Problem cz�owieka� nakrywakartka, na kt�rej kr�tkie b�yskawiczki�wiadcz� o burzy ledwo odczuwanejjako nieznaczne uciskanie kolantego, co pisze te s�owa. Zaimekdyskretnie strze�e tajemnicy cia�aobna�onego z godno�ci przedmiot�wnie u�ywanych w tej chwili i nawetnie martwych (gdy si� im wmawia z�o�liwo��)ni o�ywionych, lecz �ywo daj�cych�wiadectwo zgody na nie�ad; koszulezosta�y zdj�te przez g�ow�: guzikitkwi� w dziurkach w�a�nie jakby Nigdy w Nic;niedba�a pami�� krztusi si� ekstaz�wzniecon� byle gdzie i byle jak,cho� by�o s�ycha� westchnienie �O, Bo�e!�a zakrztuszenie ca�kiem nies�yszalnenie poruszy�o powietrza i zapachsera, papryki i og�rk�w razemz wykwintn� woni� zio�owych pachnide�,potu czo�a (bo to jest pok�j filozofa)i cia� skazanych na mi�osny moz� �trwa niczym dow�d, �e niedoko�czoneczynno�ci, nie sprz�tni�te rzeczy, ten chwilowynie�ad odsy�a do niesko�czono�ci.Wieczno�� paruje ze �niegu za oknem.Sobie na urodzinyZebrali�my si� tutaj, szanowni panowie,mi�a m�odzie�y, s�odkie dzieci, kr�g�eniemowl�tka; embrionie � zebrali�my si�aby po�egna� uroczy�cie proch,w kt�ry nas obr�ci�y wskaz�wki zegar�wb�d�cych tak�e prochem; zebrali�my si�wok� tej samej nie�miertelnej duszy,kt�ra pomog�a nam zd��y� na pogrzebtaktownie �udz�c, �e chocia� w po�owiespe�nili�my �yczenia �piewaj�cych stolat;�e do zebrania si� tu nie potrzebnaby�a nam trumna i �e nawet kwiatymo�emy przyj�� w�asnor�cznie, bozebrali�my si� tutaj � nieproszeni � w sobie�eby rozproszy� si�, a tobie, starych�opcze, winszowa� odwagi w b�aze�stwiebycia dziewczynk�, krzakiem, ptakiem, ryb�w jednej osobie (niedokonanego)Empedoklesa z Agrygentu. Amen.27 I 936�ni�em si� sobie�ni�em si� sobie jako s�owo: czu�emcierpliwe g�oski, drgaj�ce literysanskryckie � chocia� nie ten by� mojegoistnienia j�zyk; nie by�em obrazempisma, lecz samym pismem: pami�taniemformu�y, kt�r� mia�em przeprowadzi�przez grz�skie ��ki snu do przebudzeniapod pow�okami namiotu w tej samejnie przemienionej �wiadomo�ci; by�ems�owem obejmuj�cym ukochan�; s�owemnios�cym j� w niebieskie przestrzenie � jak pie��;ruchome �ciany namiotu nabrzmia�ywiatrem i hukiem morza; koralikikropel pierwszego deszczu i paciorki �wierka�skowro�czych zsypywa�y si� po sko�nym niebiep��tna; poranne g�osy przebudzonych ludzi,d�wi�k naczy� mytych po wczorajszych ucztach,nie zniweczy�y mojego poczuciawynurzonego ze snu; by�em s�owemmi�dzy s�owami; lecz tre�ci formu�y,co stanowi�a mnie � nie pami�ta�em.ZdumienieZdumiewa�o mnie, �e ledwo rozchyli�em usta,drzewo w r�owych kwiatachroztrwoni�o p�atki,i przed ko�cem zachwycaj�cego si� zdania,�nieg le�a� �wie�y na ga��ziach,wi�c milcza�em przez rok i znowuprzenika�o mnie zdumiewaj�cetrwanie tamtych kwiat�w pod r�owym�niegiem przysz�ej zimy, kiedy b�d�zn�w otwiera� ustadaremnie.To samoTo si� objawia jak rok temu, jakdwa lata temu, trzy i dalej wstecza� do tej daty, kiedy po raz pierwszyu�wiadomili�my sobie, �e tutajjest nasza ziemia obiecana, raj7tymczasowego zaniku pami�cio kraju cierpie�, kt�ry za plecamirozpostarty jak suto haftowany p�aszczkoronacyjny � ma ukryte w fa�dachnarz�dzia tortur, przyrz�dy udr�ki,z�e wiadomo�ci i listy mi�osne.To si� objawia zachwytem nad woln�przestrzeni� morza i nieba, rado�ci�,�e jeste� nagi w powietrzu i w wodziei tylko Bogu ducha winien; p�aszczdalej si� wlecze za tob� � w draperiachmorza mimikra pozwala mu trwa�niedostrzegalnie dla ciebie � poczujeszto, co masz poczu�, prze�yjesz, co maszprze�y�; na razie od czasu do czasupod szarpanymi wiatrem namiotami�piewamy pie�ni myl�ce zaprzesz�o��z przewidywan� przysz�o�ci�; �artamilekcewa�ymy cierpienia; estecizastanawiaj� si� nad barw� ran.B��dne ognieSt�pamy po p�omieniach, ale udajemy,�e nas porywa ekstatyczny taniec;wiemy, �e z tego deszczu b�dzie potop,ale zrzucamy koszule i w bieguchwytamy rozkosz obna�enia; piersimatek, co jeszcze nie wiedz�, kto wzejdziez ich �on jutrzennych,stercz� triumfalnieprzeciw pochmurnym �renicom prorok�w,kt�rzy tak patrz� jakby by�o ju�jutro b�d�ce spe�nieniem proroctwa.Nabrzmia�e p�ki kasztan�w p�kaj�w tautologicznej symfonii; dwie kroplewody � jak rosa � rozmna�aj� si�w nag�� ulew� podobie�stw; j�zykiognia ukryte s� w paszczach tajemnychw��w, co wpe�z�y w nasze sny; jest wiosna.Stra�nicy Grobu czuwaj� na rogachulic, chowaj� si� w ciemno�ciach bram:wiedz�, �e Cia�o zosta�o skradzionea kto og�asza inaczej � jest wrogiempa�stwa: zagra�a porz�dkowi dawno8przewidzianego przelotnego deszczui zjawisk, kt�re (mo�e zbyt bajecznie)nar�d nazywa b��dnymi ogniami.21 IV 87TrenWaldkowiRozpryskujemy przybrze�ne niebiosaw p�ytkim oddechu Ba�tyku. Zadyszkatrzepocze bia�� chor�giewk� �miechuprzejmuj�cego jak mi�osny spazmMika powietrza migoce na skrzyd�achotwieraj�cych si� przed nami bramniedomkni�tego raju; p�ytkie niebopodskakuje za tob� w diamentowych kroplachjak perliczka przed chwil� opierzona; piskl�nag�ego b�lu wykluwa si� spodca�kiem o�lepionego serca: jeszcze czujesz,jak z wiecznych �nieg�w niebotycznej nutyrado�ci � zje�d�a na ko�lawej p�ozietwojego �ebra Ja�niepani z kos�,gdy ja si� wlok� niby tren za tob�.Pro�ba�ab�dzia lec�cego nad puszystym grzbietemfali; granatowego motyla na trzciniewbitej w le��ce na wznak m�ode �wiat�oznieruchomia�ej rzeki; zwalone o�tarzechmur nie mog�cych run�� w lustro morza;�le ukrytych za ochronnym lasemm�czyzn� i kobiet� nago spe�niaj�cychzdanie Emanuela Swedenborga,�e z dwojga ludzib�dzie jedenanio�;wywo�aj, us�ysz, niechaj ci� o�lepiserce odbite od twojego serca!9�wiat�oNad le��cymi przelatuj� kruki.Spienione morze nie przeczy wielkiemuuspokojeniu. Nagie cia�a s�niczym symbole �agodno�ci. W bia�ejkipieli � smuk�a dziewczyna. Ob�ocznajasno�� wyr�nia j�, wybiera, czyniinn� ni� jest, ni� mog�aby by�, gdyby by�anie widziana przeze mnie, kiedy s�ysz�c wilgno��drewnian� kruczych kraka� nad nagimi � s�dz�widzialne wed�ug niedowidzialnego,sam os�dzony przez nie. Jeszcze nie znambezmiaru winy mojej utajonej. Widz�.I tylko �wiat�o mnie usprawiedliwia.Mi�dzyBy�o po wszystkim. Nasze genitaliatar�y o siebie. Ogarnia� nas ogie�i w gorliwo�ci tracili�my pami��o powstawaniu z popio�u i wcalenie obracali�my si� w popi�. Strachsprzed przywabiania siebie ga��zkamiod�amanymi z krzewu ognistegowydoby� si� z nas okrzykiem rado�citak ju� nadmiernej, �e czyste zwierciad�onieba rozdar�a rysa b�yskawicyosuwaj�cej si� po twoim biodrzedo stopy otulonej moimi stopami.Czy to by� tego p�omienia pocz�tek,czy wszystko by�o ju� w ogniu po wszystkim �nie wiem, bo w�a�nie ty zasn�a�, aja obejmuj�c ci� p�yn� przez prze��czmi�dzy przy�nion� jaw� a snem wiecznymrzeczywisto�ci podejrzanej przezrozdarcie nieba; czym by�o to wszystko�atwo daj�ce si� podzieli� naciebie i drzewo, gwiazdk� �niegu, ziarnkogrochu � �lad po nim na twoim po�ladku;na sakramenty i na paragrafy,na krwaw� �lin� i muzyk� sfer?10Byli�my sobie jak nas Pan B�g stworzy�Trudno uwierzy�, jeszcze trudniej �ywi�t� wiar� w�asn� krwi� i cia�em, kt�rezrywa si� z tkanek, rozrywa tkaniny,�e to z natchnienia gasn�cego dnia:z dmuchni�cia w ledwo tlej�ce popio�ychmur szastaj�cych zwichrowanym skrzyd�embramy do raju z�o�onego z jab�ekna stole, z krzes�a, na kt�rym omdlewasuknia nakryta koszul� nad w�empaska, co wysnu� si� ze szlufek spodniszybko rzuconych obok skrzypi�cego��ka; �e z woni pastewnych �ubin�wnie wr�czonych ze wstydu, z niedopowiedzeniazakl�cia, z modlitewnej pro�by o dyspens�,je�eli przyjdzie zada� pierwszy ciosmi�osny � ju� si� sta�o w dzieci�cej czysto�ciserca gwa�townie wprawionego w zachwytnad od�amkiem sekundy przed chwil� wybuch�ejch�rem anio��w na koniuszku rz�sycie� rzucaj�cej na mi�y policzek.Przez AtlantykDanusiCi�ej�cy cie� wa�ki, nasuwanie si�tarczy szorstkiego ksi�yca na promie�spojrzenia w s�o�ce, ni protuberancjejego korony � nie s� przedstawieniem�mierci Nadci�gaj�cej, Zbli�aj�cej Si�do bezwzgl�dnej wierno�citym niewielu cyfromoznaczaj�cym rok, miesi�c,i dzie�,godzin� z dok�adno�ci� do �lepej sekundyz pogruchotanym jej u�amkiem. Nicnie zapowiada jej. Bilet lotniczynie gwarantuje katastrofy � raczejumiarkowanie wr�y odm�odzenieprzelotne mi�dzy Wis�� a brzegiem jez... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl