399, Prywatne, Przegląd prasy

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Drugi Tupolew blisko katastrofy 17 lutego, podczas lotu szkolnego drugiego rządowego Tupolewa 154M doszło do incydentu, który mógł doprowadzić do katastrofy. Dowództwo 36. specpułku chce utajnienia raportu z incydentu. Dotarliśmy do ustaleń komisji, która badała incydent. Rozmawialiśmy również z lotnikami z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oraz kontrolerami lotów z Mińska Mazowieckiego. Wszyscy zgodnie potwierdzają wyniki prac komisji. 17 lutego drugi polski rządowy Tupolew 154M – bliźniak tego, który rozbił się w kwietniu 2010 r. pod Smoleńskiem - nie uległ wypadkowi prawdopodobnie tylko dzięki temu, że jeden z członków załogi wykazał się refleksem. Czteroosobowa załoga Tupolewa 154M wykonywała lot treningowy korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim. Lotnicy ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Za sterami siedzieli kursant, który pilotował maszynę oraz instruktor, który dowodził całą załogą i pomagał szkolącemu się oficerowi. Podczas jednego ze startów pilot-instruktor popełnił błąd. Na niewielkiej wysokości, bo ledwie kilkudziesięciu metrów nad ziemią, przy zbyt małej prędkości i przy wysuniętym podwoziu, „schował” klapy w skrzydłach. W ten sposób samolot zaczął niebezpieczne tracić siłę nośną. - Manewr ten wykonano przy prędkości mniejszej od przewidzianej instrukcją obsługi Tu-154M, co groziło „przepadnięciem” samolotu i w konsekwencji rozbiciem maszyny – mówią nasi informatorzy. Zgodnie zasadami sekwencja działań powinna być inna – najpierw należy schować podwozie, dopiero potem klapy. Według naszych informacji pilot-instruktor najpierw zmniejszył wychylenie klap (z 28 do 15 stopni) przy szybkości około 270 km/h (zgodnie z instrukcją powinien lecieć z szybkością powyżej 330 km/h). Następnie całkowicie je schował przy prędkości około 300 km/h (powinno być, co najmniej 360 km/h). - W tym przypadku wszystko było zrobione na odwrót. Absolutnie nie można przy mniejszej prędkości od wymaganej chować klap i to jeszcze przy wysuniętym podwoziu, bo samolot przepadnie. A różnica 60 kilometrów na godzinę to bardzo dużo. Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść. W lotnictwie takich błędów nie można popełniać – komentuje płk Stefan Gruszczyk, były pilot Tu-154M oraz były dowódca eskadry Tupolewów w 36. specpułku. W krytycznej sytuacji przytomnością umysłu wykazał się technik pokładowy, który tuż po tym, gdy instruktor popełnił błąd, miał krzyknąć: „Co z podwoziem!?”. Dopiero wtedy pilot-instruktor zreflektował się i błyskawicznie przestawił klapy, zwiększając siłę nośną maszyny. – Załoga zdawała sobie sprawę z tego, co się stało, bo po wylądowaniu wyszli z maszyny z duszami na ramieniu – mówi nasz rozmówca. Sprawa wyszła na jaw tego samego dnia, po przeglądzie rejestratora lotów, który zapisał efekty popełnionego błędu. Okoliczności zdarzenia przez miesiąc badała komisja powołana przez dowódcę 36. Specjalnego  Pułku Lotnictwa Transportowego płk. Mirosława Jemielniaka. Ostateczny raport noszący oficjalnie nazwę „karty badania incydentu lotniczego” został zatwierdzony przez niego 23 marca. Co ciekawe, opatrzono go klauzulą niejawności, co jest nową praktyką przy tego typu zdarzeniach. Do tej pory wszystkie tego typu dokumenty były jawne. Zgodnie z obowiązującymi procedurami dokument został przekazany Dowództwu Sił Powietrznych i Ministerstwu Obrony Narodowej. Z naszych informacji wynika, że w raporcie nie ma słowa o zagrożeniu dla bezpieczeństwa lotu. - Świadczy o tym kwalifikacja tego zdarzenia. Istotnie, 17 lutego doszło do popełnienia błędu podczas lotu szkolnego Tu-154M. Został on jednak zakwalifikowany, jako zwykły incydent lotniczy. Gdyby komisja uznała, że była realna groźba wypadku, potraktowano by ten przypadek, jako poważny incydent - mówi rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz. I dodaje: - Komisja badająca sprawę zarekomendowała omówienie popełnionych błędów z personelem latającym 36 pułku i przedstawiła wnioski, które będą realizowane podczas zajęć szkoleniowych. Pilot-instruktor, który wykonał niefortunne czynności musi wykonać lot sprawdzający, który potwierdzi jego kwalifikacje do pełnienia tej funkcji dla samolotu Tu-154M. Na razie, jak się dowiedzieliśmy, został oddelegowany na praktykę do dowództwa Sił Powietrznych. Co oznacza faktycznie odsunięcie go od lotów na pewien czas. Mimo tego zdarzenia ostatni Tu-154M, który lata w barwach Sił Powietrznych został 14 marca dopuszczony do lotów o statusie HEAD, czyli z przedstawicielami najważniejszych władz państwowych na pokładzie. Problem w tym, że w 36. specpułku brakuje dwóch pełnych załóg, których wymaga status HEAD. Pułk certyfikował  na razie jedynie dwóch dowódców załóg i jednego drugiego pilota. Grzegorz Rzeczkowski

Pytania do p. S. Wiśniewskiego Pytania do p. S. Wiśniewskiego, pierwszego Polaka na ruskim Księżycu, który za pośrednictwem jednego z komentatorów, zaczął udzielać odpowiedzi pod moim postem „Komórki milczą” (http://freeyourmind.salon24.pl/288146,komorki-milcza).

Niniejszy zestaw może oczywiście być uzupełniany:

1.         W jaki sposób ustawił Pan czas w swojej kamerze? Czy zmieniał Pan go przed przyjazdem do Smoleńska z zimowego na letni? Czy wiedział Pan o zmianach dotyczących czasu, dokonywanych pod koniec marca przez Kreml?  

2.         Skąd Pan wiedział, że 7 kwietnia lądowanie Tuska i Putina będzie od wschodniej strony? Czy to było (tak jak w przypadku 10 Kwietnia) „założenie teoretyczne”?  

3.         Czy widział Pan jakiekolwiek działania na lotnisku Siewiernyj przez dni swojego pobytu w okolicy? Czy słyszał Pan jakieś nocne transporty zmierzające na lotnisko? Czy widział Pan tam jakieś helikoptery krążące o dziwnych, np. późnowieczornych porach?  

4.         W jednej z pierwszych „po 10 Kwietnia” „Misji specjalnych” dziennikarze TVP przyznają, że nie wiedzieli, że tam w ogóle jest lotnisko wojskowe. Jak to możliwe, skoro 7 kwietnia lądował tam Tusk i Putin? Czy ich podczas tego lądowania nie było? Czy znowu, tak jak 10 Kwietnia był w hotelu tylko Pan (z polskiej obsługi medialnej oczywiście)?  

5.         Czy może Pan jak najszybciej zamieścić online pełny (bez jakichkolwiek ingerencji montażowych, aczkolwiek może być z podaniem czasu ruskiego) film z zapisem mgły?  

6.         Kiedy dokładnie Pan włączył kamerę z zapisem mgły, (bo kiedy pan wyłączył, to wiemy)?  

7.         Czy „blacharze” pojawiali się wcześniej podczas pańskiego filmowania? Jeśli tak, to, czemu Pan wcześniej nie wyłączył kamery?  

8.         Czy są zarejestrowane oba podejścia iła-76, czy tylko jedno? (W sejmie prezentował Pan jedno; komisja Millera też prezentowała tylko jedno).  

9.         Jak zareagowali „blacharze” na widok „katastrofy”, którą pan obserwował z okna hotelu? Czy rozmawiali z Panem lub między sobą na ten temat? Czy telefonowali po pomoc lub po straż? Czy przerwali pracę? Czy też udawali, że nic się nie stało i kontynuowali zajęcia?  

10.     Czy widział Pan jakiekolwiek znaki rozpoznawcze na części kadłuba i na skrzydle „skierowanym pionowo w dół”? Czy np. widział Pan kolor krawędzi skrzydła?  

11.   Czy może Pan opisać drogę, jaką Pan przebył ze swego pokoju do miejsca zdarzenia (z uwzględnieniem charakterystycznych punktów typu „parking hotelowy”, „ulica Kutuzowa” itd.)?

12.       Dlaczego nie wziął Pan dokumentów, wiedząc, że udaje się Pan na ruskie wojskowe lotnisko, przecież tego typu zabieg natychmiast stawiał Pana w kręgu osób podejrzanych z punktu widzenia ruskich służb?    

13.     Co Pan widział po drodze do miejsca zdarzenia, czyli ZANIM Pan włączył kamerę?  

14.       Czy udał się Pan tam sam, czy jeszcze z kimś z telewizji, tylko się Panowie rozdzieliliście?    

15.     Dlaczego włączył Pan kamerę dopiero w okolicy usterzenia i czarnej skrzynki? Czy wcześniej nie widział Pan części lotniczych ani innych ważnych szczegółów dla zdarzenia?  

16.     Wspomniał Pan w sejmie, że kaseta się Panu zacięła, czy to znaczy, że filmował Pan coś wcześniej?  

17.     (Proszę wybaczyć, ale to może być istotne w kwestii rozpoznawania szczegółów z dużej odległości) Jaką ma Pan wadę wzroku?  

18.     Wspomina Pan, że w momencie przybycia na pobojowisko, jest raptem dwóch strażaków, ale przecież po lewej stronie w głębi pola (za silnikiem) widać przynajmniej trzy dodatkowe osoby – nie zauważył Pan ich?  

19.     Czy nie słyszał Pan ptaków w trakcie filmowania? Czy nie słyszy Pan ich podczas odtwarzania swojego materiału?  

20.     Dlaczego nie ma ujęcia, w którym Pan się schyla i podnosi część wraku, skoro tyle czasu i miejsca poświęca Pan w swym filmie temu, co ma Pan pod nogami?  

21.     Czy w momencie, kiedy jest Pan po rozmowie ze „strażakiem”, doszedł do Pana ktoś znienacka i zagroził bronią? Dlaczego Pan milczy, gdy ktoś ciągnie pana w stronę wozów strażackich?  

22.     Kiedy Pan przekazał zatrzymującym Pana czekistom tę „kasetę na wabia”? Czy to było jeszcze w momencie kręcenia, czy już po wyłączeniu kamery?  

23.   Kiedy odbyła się rozmowa z Cyganowskim, gdzie Cyganowski stał i jak długo trwało to zajście? Czy Cyganowski był jedynym przedstawicielem polskiej strony?

24.     W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że widział innych przedstawicieli dyplomatycznych z Polski – czy chodziło o Cyganowskiego, czy też były gdzieś w okolicy inne jeszcze osoby z grupy oczekującej na przylot delegacji prezydenckiej?  

25.     Czy widział Pan M. Wierzchowskiego na pobojowisku?  

26.     Na Pańskim filmie nie ma „UAZ”-a, który miał Pana wywieźć na lotnisko – gdzie on był ustawiony?  

27.     Jaką trasą wywiózł Pana ten UAZ na lotnisko?  

28.     Gdzie dokładnie był Pan przetrzymywany i jak długo? Czy grożono Panu w jakikolwiek sposób?  

29.     Co znaczyło sformułowanie użyte przez Pana 10 Kwietnia o „przystawieniu makarowa do łba”?  

30.     Czy, gdy dowieziono Pana w tamto miejsce (na lotnisku) widział już Pan dziennikarzy (typu Bater), czy pojawili się dopiero potem?  

31.     Czy widział Pan P. Kraśkę i R. Sępa? Jeśli tak to, kiedy i czy Pan z nimi rozmawiał?  

32.     Wspominał Pan, że pilnujący Pana omonowiec, (gdy już Panowie stali za autem) nie zezwalał na rozmowy z mediami – jak to pogodzić z rozmową, którą pan odbywa z Baterem i dziennikarzem TVN?  

33.   Jakie były treści tych rozmów?

34.     Czy dowiedział się Pan z tych rozmów, że doszło do katastrofy „prezydenckiego tupolewa”? Czy dopiero z treści „sms-a z Polski”? Czy może Pan ujawnić personalia osoby, która Pana o katastrofie poinformowała?  

35.     Czy jest Pan pewien, że ta osoba interweniowała w Pańskiej sprawie (kwestia przetrzymywania przez ruskie służby) w telewizji lub jakichś instytucjach państwowych?  

36.     Kiedy Pan skorzystał z telefonu komórkowego, który miał Pan przy sobie? Czy dopiero siedząc w drugim aucie czekistów?  

37.     Czy dzwonił Pan do kogoś podczas zatrzymania? Jeśli tak to, kiedy i do kogo?  

38.     O której godzinie otrzymał Pan sms-a z Polski? Czy może Pan podać jego treść?  

39.     Kiedy dokładnie Ruscy Pana wypuścili?  

40.     Czy torba z Pańskim sprzętem cały czas, (gdy był Pan zatrzymany) była w zasięgu Pańskiego wzroku, czy też np. zabierała ją grupa czekistów ze sobą w jakieś miejsce (czy widział Pan, gdzie?)?  

41.     Dlaczego nie przekazał Pan natychmiast (po wypuszczeniu) przez bramę dziennikarzom swojego materiału do publikacji w mediach, tylko dopiero po przejeździe do hotelu i doprowadzeniu się do porządku? Czy w hotelu dokonywał Pan jakiejś obróbki sfilmowanego materiału? Czy Ruscy nakazali Panu dokonanie jakichś poprawek?  

42.     Dlaczego nie przekazał Pan swego materiału wideo (do wozu transmisyjnego) z parametrami czasowymi, skoro dokładna, oficjalna godzina katastrofy kłóciła się z czasem Pańskiego pobytu na pobojowisku? (Czy może przekazał Pan z parametrami tylko ktoś w wozie je usunął?)  

43.     Czy widział i wiedział Pan, że w ruskich mediach jest Pan przedstawiany, jako naoczny świadek katastrofy „prezydenckiego tupolewa” - pod zmienionymi personaliami: Sławomir Śliwiński?  

44.     W jakim celu rejestrował Pan widok z okiennej kamery następnego dnia (11 kwietnia; pokazywał Pan to w sejmie)? Czy może Pan ten film zrzucić na YT?  

45.     Którego dnia wrócił Pan do Polski?  

46.     Dlaczego nie zrzucił Pan od razu po powrocie swoich materiałów na YT? Czy zakazała Panu tego jakaś instytucja (ruska lub polska)?  

47.     Czy ma Pan jakiekolwiek swoje zdjęcia ze Smoleńska i czy może je Pan udostępnić online?  

Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi FYM

Identyfikacja 2 Wchodzimy w najbardziej mroczny obszar zbrodni smoleńskiej – z góry uprzedzam, że to będzie tematyka drastyczna. Nawiązuję tu do kwestii, które już kiedyś poruszałem ().

Tym razem zacznę od obszernych cytatów z wystąpień dwóch osób będących naocznymi świadkami pewnych zdarzeń. Najpierw sen. Alicja Zając (wdowa po śp. S. Zającu; w trakcie przesłuchania przez zespół min. A. Macierewicza: Tomasza Szczegielniaka): „Ja będąc na spotkaniu, pierwszym z premierem Tuskiem (…) dowiedziałam się za kilka dni z gazet, że ksiądz prałat, który tam siedział za stołem głównym z ministrami, to był ksiądz, który był równocześnie z nami... w Moskwie. Ja jestem dość osobą spostrzegawczą i widziałam tam wiele osób, wiele rodzin, ministrów, ale nie przypominam sobie, no, być może, że w cywilu wygląda inaczej, być może no nie miał koloratki, nie zwróciłam na to uwagi. Również uczestnicząc we mszy świętej, która tam była odprawiana, nie widziałam tego księdza. I czytam w prasie, że ten ksiądz mówi, że uczestniczył przy wszystkich wkładaniach do trumny ciał czy szczątków naszych zmarłych. Dlaczego nam, rodzinom, nie powiedziano tego w momencie pierwszego spotkania z premierem, z tym księdzem, z panem ministrem Arabskim, Najderem, Bonim i z panią Kopacz. Bo my byśmy chcieli zapytać tego księdza, czy nasze dyspozycje, np. odnośnie włożenia różańców czy świętych obrazków, – bo o takie dyspozycje prosiły nas również rodziny te, które nie poleciały do Moskwy, żebyśmy w ich imieniu taką dyspozycję składali (…). Ja nie mam gwarancji dzisiaj, po tych wszystkich faktach, które obserwuję przez te parę miesięcy i zwłaszcza po tej wypowiedzi min. Kopacz: „uwierzyłam Rosjanom”. Ja też uwierzyłam Rosjanom, ale przede wszystkim uwierzyłam swojemu rządowi, czyli pani min. Kopacz, która nam mówiła, że „wszystkie ciała miały przeprowadzoną sekcję”, że „nie można było żadnego ciała dostać na górę” – dosłownie państwu cytuję, – ponieważ „te ciała były tam w tych piwnicach” - „i ja idę tam do nich i zobaczę, co oni tam jeszcze mają”; tak rozmawiała z nami, rodzinami, p. min. Kopacz. I w momencie, kiedy przyszła później do nas na takie nasze robocze spotkanie wieczorne, które czasem się odbywało o 11-tej w nocy, czasem później i mówiła nam, że wszystkie ciała już mają przeprowadzoną sekcję, „jutro będzie kolejna partia”. (…) Ja wiedziałam, będąc te 4 dni w Moskwie, że ta procedura będzie tak długo trwała. Nawet w ten poniedziałek, w który rano zebraliśmy się do tego wylotu, zastanawiałam się, czy jest celowy wylot, ale w momencie, kiedy większość rodzin zdecydowała się na to, że poleci, to ja sobie myślę tak, że jak ja dziś nie polecę, to być może już kolejnej szansy nie będę miała, więc dlatego poleciałam i uważam, że dobrze zrobiłam, bo zobaczyłam to wszystko na żywo. (…) Dlaczego takie fakty dochodzą do nas dopiero teraz? Np. w Brukseli w trakcie swojej wypowiedzi, co było też opisane w mediach (…) pani Kurtykowa powiedziała, że ona jako lekarz zaświadcza tam przed parlamentem, przed komisją w Brukseli (…) że ona jako lekarz stwierdza, że na ciele jej męża nie przeprowadzono sekcji zwłok. Czyli mamy kolejną nieprawdę (…) „(wypowiedź od 1h10' materiału zamieszczonego na stronie sejmowego zespołu badającego tragedię smoleńską). Teraz ubiegłoroczna wypowiedź min. Andrzeja Dudy z prezydenckiej kancelarii (1h04' jego przesłuchania sejmowego), który osobiście nadzorował procedurę złożenia zwłok śp. p. Prezydentowej M. Kaczyńskiej: „Przyjechaliśmy do tej kostnicy, która była gigantyczna. To była specjalna... Jak mnie tam wytłumaczono, to jest specjalna kostnica do katastrof? Jeżeli dzieje się katastrofa, to właśnie całe przygotowanie zwłok odbywa się tam. Ogromny budynek. Dwa połączone budynki, nawet tak, ogromne, po prostu. I tam rzeczywiście przyjechaliśmy, no i czekaliśmy. Czekaliśmy tam do rana (Ruscy w ogóle nie chcieli się zgodzić na złożenie ciała Prezydentowej do polskiej trumny, chcieli to załatwić „po swojemu” - Duda się nie zgodził i nie ustąpił, więc Ruscy brali Dudę i brata Prezydentowej na przeczekanie; Rusków oczywiście wspierali rozmaici życzliwi ze strony polskiej - przyp. F.Y.M. - po szczegóły odsyłam do zeznań Dudy, bo to osobna, bulwersująca sprawa), bo mówiono nam, że przygotowanie zwłok jest w trakcie – do tego, żeby złożyć je w trumnie. (…) Ja po prostu siedziałem w budynku, wychodziłem sobie na zewnątrz... I w pewnym momencie wyszedłem na zewnątrz tego... to był budynek, o ile pamiętam, chyba w kształcie takiej litery L, a obok był taki mniejszy budyneczek, jakby tak troszkę wewnątrz podwórza. Przez bramę, przez taką przewiązkę trzeba było przejechać, żeby przed ten budynek zajechać. I kiedy stałem tam na zewnątrz (…) to była noc z 12-go na 13-go (kwietnia 2010 – przyp. F.Y.M.) to przyjechało auto ciężarowe, z którego na takie wózki wyładowano takie, no, zapakowane w czarne worki, części ludzkie. Nogi, ręce. Generalnie to były nogi i ręce, no, większe worki, więc można się było domyślić, że to są być może korpusy i mniejsze worki – nie wiem, co w nich było (nie wiadomo też, czy to były szczątki polskich ofiar – przyp. F.Y.M.). W każdym razie nogi, ręce rozpoznać można było wyraźnie, bo nogę się rozpoznaje po kształcie, prawda, a rękę też widać, bo się ten worek zginał po prostu (…) Załadowano to na takie 2 wózki. No, było tego dużo. Ja byłem tam obok tego i to widziałem. (…) I wwieziono to tam do wewnątrz do tego prosektorium, gdzie, jak się później okazało (…) były przetrzymywane zwłoki i tam je przygotowywano. Jak ja zrozumiałem, tam prowadzono takie wstępne przygotowania zwłok (...) . I później była kwestia decyzji, bo ja zostałem tam poproszony w sprawie trumny. Trzeba było przekazać trumnę i ta trumna przyjechała, więc oni mnie zawołali, ja wyszedłem znów na to podwórze, tą trumnę wyładowano z takiej ciężarówki i wniesiono ją do tego właśnie budynku, gdzie wniesiono wcześniej te fragmenty ciał. Był taki wielki hol, olbrzymi, z marmurową posadzką, marmurem były wyłożone ściany, a po bokach znajdowały się takie sale z takimi katafalkami. Po dwa, o ile pamiętam, katafalki w każdej sali. (...) I tam okazało się, że z trumną jest problem, dlatego że oni, strona rosyjska, znaczy, ci Rosjanie, którzy tam byli, mówili mi twardo, że dlaczego ta trumna, że przecież oni tutaj mają trumnę, że bardzo ładne i żebym do takiej trumny się zgodził, żeby złożyć ciało Pani Prezydentowej do takiej ich trumny, bo to będzie łatwiejsze, a poza tym będzie taka sama, jak ta trumna, w której znajdują się zwłoki Pana Prezydenta. Ja się stanowczo na to nie chciałem zgodzić. Nawet wykonywałem telefony do, pamiętam, p. min. Łopińskiego, w tej sprawie i w pewnym momencie jeden z tych Rosjan, którzy tam byli, powiedział do mnie, żetutaj jest polecenie p. min. Arabskiego, żeby złożyć do takiej samej trumny, ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl