380. Clark Lucy - Na całe życie, harlekinum, Harlequin Medical
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lucy Clark
Na całe życie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Jak się czujesz? – zagadnął Tristan, podsuwając Beth kubek kawy. – Masz, napij się.
– Nie mogę! – jęknęła Beth. – Zacznie mi się przelewać w brzuchu i będzie jeszcze gorzej.
– Ile ostatnio spałaś? – spytał zmartwiony. Dochodziła ósma rano. Beth i Tristan odpoczywali w pokoju socjalnym na bloku operacyjnym oddziału ratownictwa po żmudnej pięciogodzinnej operacji. Nie poszli się przebrać, bo niebawem mieli stanąć do następnego zabiegu.
– Prawie wcale.
– Powiem ci po przyjacielsku, skarbie, zaczyna to być po tobie widać.
– Dzisiaj się wyśpię. O ile dożyję do wieczora.
– Chyba nie jest aż tak źle?
– Tristan, człowiek, którego miałam nadzieję nigdy więcej nie oglądać, zaczyna pracę w tym szpitalu za dokładnie... siedem minut – oznajmiła, spojrzawszy na zegar ścienny. – Źle się czuję. Jesteś lekarzem, szybko wypisz mi zwolnienie!
Tristan parsknął śmiechem.
– Posiedź chwilę, odpocznij, potem weź dwie tabletki paracetamolu. I nie dzwoń do mnie co kwadrans.
– Och, jesteś przezabawny. – Spojrzała na niego spod oka. – Ja tu przechodzę życiowy kryzys, a ty się śmiejesz.
– Czemu tak się przejmujesz sir Ryanem Cooperem?
– Przecież ci opowiadałam, coś zaszło między nami na ostatnim przyjęciu bożonarodzeniowym.
– Ponad pół roku temu, Beth. Potem on pracował w Londynie, a ty w Stanach. Teraz oboje znowu jesteście w Sydney, a on jest twoim szefem. Zresztą robi wrażenie całkiem sympatycznego gościa. Luzik.
– Luzik? – Beth zachichotała. – Córka cię tego nauczyła?
– Co chcesz? – Uśmiechnął się. – To już dwunastoletnia pannica.
– Otóż dowiedz się, wyluzowany tatusiu, że niedobrze jest obrazić kogoś, kto potem zostaje twoim szefem.
– Albo kogoś, z kim się romansowało na przyjęciu świątecznym? – zaśmiał się Tristan. – Nie przesadzaj. Szkoda, że Natalie jest taka zaaferowana, na pewno powiedziałaby ci to samo co ja. A skoro o tym mowa, to jak przebiegają przygotowania do ślubu?
– Jesteśmy na finiszu. Za pięć dni Natalie zostanie panią Williams, żoną doktora Marty’ego Williamsa, czyli... – Zmarszczyła czoło i spojrzała na niego pytająco. – Panią doktorową Williams? Doktor Natalie Williams?
Tristan roześmiał się znowu i poklepał ją po głowie.
– Za dużo informacji dla twojej zmęczonej główki. Lepiej już chodźmy, za chwilę mamy obchód. Nie chcę zrobić na naszym nowym szefie złego wrażenia.
Beth z jękiem złapała się za brzuch.
– Ejże, pomyśl o plusach tej sytuacji – dodał Tristan.
– A są takowe?
– Dzięki sir Ryanowi, Richard Eeverley nie wróci z Londynu jeszcze przez cały rok.
Beth nie mogła się nie roześmiać.
– Jesteś niezawodny. Zawsze zauważysz coś pozytywnego. Dla ciebie miseczka nigdy nie jest w połowie pusta, ale do połowy pełna.
– Ej, zapomniałaś, że mam żonę i cztery córki? W domu jest tyle staników, że z miseczek mógłbym zrobić specjalizację – zażartował.
– Sądzisz, że sir Ryan stanie z nami do operacji? – spytała Beth, gdy wracali na oddział.
– Możliwe. Zdołasz pracować w takim stresie?
– A będziesz mnie trzymał za rękę?
– Chyba niełatwo by się nam pracowało. Pomyśl tylko, za pół roku będziemy mieli specjalizację z ortopedii.
– O ile tego doczekam – mruknęła.
Przy dyżurce pielęgniarek Beth przystanęła na chwilę i zamknęła oczy. Oddychała głęboko, próbując się uspokoić, nagle jednak poczuła, że ktoś ją obserwuje. Ostrożnie uniosła powieki i spojrzała prosto w niebieskie oczy sir Ryana Coopera.
– Długa noc przy stole operacyjnym, doktor Durant? Uśmiechnęła się z przymusem.
– Właściwie to nie.
– To dobrze.
Oboje czuli się tak, jak gdyby znowu było Boże Narodzenie, jakby nigdy nie wyszli z tamtej restauracji, może tylko byli sobą jeszcze bardziej zafascynowani.
Ryan po chwili przestał wstrzymywać oddech. Gdy to zrobił, owiała go woń perfum. Perfum Beth. Po prostu nie mógł się przy tej kobiecie skoncentrować. Włosy miała dłuższe, niż pamiętał, i ściągnięte w skromny kucyk, oczy podkrążone, lecz mimo to wyglądała niesamowicie seksownie, taka senna, jak gdyby właśnie wstała z łóżka.
Było, minęło, pomyślał, z trudem odrywając od niej wzrok, choć najchętniej porwałby ją w ramiona i pocałował. To głupie zauroczenie musi się skończyć. Będą razem pracować, a wiedział, jak zwykle kończą się takie romanse. Musi się tu zaaklimatyzować, podołać nawałowi obowiązków i nawet gdyby chciał, na życie towarzyskie najzwyczajniej nie starczy mu czasu.
Beth także ochłonęła i zaczęła myśleć trzeźwiej. Owszem, nadal między nimi iskrzy i nic na to nie poradzą, ale ten zarozumiały, pewny siebie człowiek to jej szef, doświadczony chirurg, pod którego okiem ona ma robić specjalizację. Koniec, kropka.
– Witamy, sir Ryanie.
Gdy Tristan podszedł, aby się z nim przywitać, Beth dyskretnie wymknęła się z dyżurki. Wpadła do sali konferencyjnej, uśmiechnęła się do kolegów i usiadła, kurczowo splatając drżące dłonie.
Gdy wchodzili do sali, Ryan skwitował uśmiechem coś, co właśnie powiedział Tristan. Był to zwykły grzecznościowy uśmiech, który jednak sprawił, że Beth aż wstrzymała oddech. Czy on musi być taki przystojny? Taki seksowny?
Ryan poprosił o ciszę, przedstawił się i odprawa się rozpoczęła. Kiedy przyszła kolej Beth, wzięła się w garść i rzeczowo omówiła swoich pacjentów.
– Uważa pani, że to odpowiednia terapia dla pani Harding? – odezwał się Ryan, gdy skończyła.
Beth spiorunowała go wzrokiem. Chce ją poniżyć? Zdyskredytować w oczach kolegów i koleżanek?
– Owszem, tak właśnie uważam.
– To dobrze. Jestem tego samego zdania. Odpytuje ją? Co to ma być, egzamin? Aż w niej zawrzało, jednak cała złość uszła z niej, zaledwie stanęli przy łóżku pani Harding. Beth patrzyła zdumiona, jak sir Ryan uśmiecha się serdecznie i gawędzi z wyraźnie nim oczarowaną starszą panią. Nie wszyscy wybitni specjaliści potrafią zjednać sobie sympatię pacjenta, jednak Ryanowi najwyraźniej przychodzi to bez trudu, pomyślała. Pomijając fakt, że uśmiechnięty wygląda wręcz zabójczo.
Godzinę później wracała na blok operacyjny.
– Hej, nie pędź tak! – zawołał Tristan, doganiając ją.
– Co się stało?
– Nic.
– Beth, przecież cię znam.
– To po co pytasz?
– Przecież się nie czepiał.
– Nie. Tylko mnie oceniał.
– No i co z tego? To część jego pracy. Jest szefem i musi wiedzieć, z kim przyszło mu pracować. Poza tym kto to mówi?
– Nie rozumiem?
– A twoja mała lista?
– To zupełnie co innego.
– Nieprawda – odparł, gdy wchodzili do pokoju socjalnego.
– Prawda – upierała się Beth, zajęta parzeniem kawy.
– Mówimy tu o życiowych decyzjach, a nie o wymądrzaniu się po fakcie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Strona startowa
- 383.Moreland Peggy - Miasteczko Szczęścia 03 - Samotny na własne życzenie, Harlequin Desire
- 395.Moreland Peggy - Siostry McCloud 03 - Nagroda publiczności, Harlequin Desire
- 373. McCauley Barbara - Dwa sluby i pogrzeb(1), Harlequin Desire
- 38. George Catherine - Portugalskie wakacje, ● Harlequin Romantyczne podróże
- 380 - Kod ramki - szablon, Kody ramki - obrazek z tex(1)
- 380 - Kod ramki - szablon, kody ramki - obrazek z tex
- 380, Big Pack Books txt, 1-5000
- 380, Prywatne, Przegląd prasy
- 380, Prace z pedagogiki
- 380 Standheizung, BMW
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl