4 - Martwy dla świata, ebooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Charlaine HarrisDead to the worldProlog 6Rozdział 1 10Rozdział 2 21Rozdział 3 33Rozdział 4 44Rozdział 5 52Rozdział 6 69Rozdział 7 75Rozdział 8 91Rozdział 9 101Rozdział 10 110Rozdział 11 121Rozdział 12 135Rozdział 13 145Rozdział 14 150Rozdział 15 157Tłumaczenie:P u s z c z y k i O r l i k iSłowo od PuszczykówTym razem przedstawiamy Wam tłumaczenie, którego Wasze – ani, jeśli chodzi o precyzję, w ogóle żadne – oczy nie powinny ujrzeć. Nie z powodu treści, bo na tę nie mamy wpływu; nie, chodzi o formę. Jest to wersja bez ostatecznej korekty, a więc obfitująca w błędy bardziej niż sklepy rybne w karpie pod koniec grudnia. Prawdopodobnie powinnyśmy w tym miejscu ugiąć karki i przeprosić – i to zdanie będzie jedynym zdaniem, któremu najbliżej do przeprosin w całym tym tekście. Uznałyśmy bowiem, że w związku z rosnącą liczbą maili z pytaniem „Kiedy będzie czwarty tom?” (które są niezwykle miłe i raz jeszcze dziękujemy ich autorom; podobnie jak autorom wszystkich innych maili, ale o tym później) nie ma sensu odwlekać nieuniknionego. Tak, tekst leżał na naszych dyskach od pewnego czasu i wegetował, czekając na litościwie udzieloną mu korektę. Nie doczekał się, niestety, i wysoce prawdopodobnym wydawało nam się, że nie doczekałby się do wakacji, a zwlekanie tak długo było po prostu irracjonalne. Dlatego właśnie prezentujemy Wam taką a nie inną formę tego tekstu: uznałyśmy, że mimo wszystko lepiej opublikować to, co mamy, niż oświadczyć, że kończymy zabawę, zabieramy wiaderka i łopatki, i idziemy na swoje podwórko.Czy zabieramy i idziemy? Tak, to właśnie druga ważna informacja. W związku z optymistycznymi planami wydawania oficjalnych tłumaczeń, możemy uznać, że nasza rola się zakończyła – zabrałyśmy się za to wiosną, zanim jeszcze ktokolwiek wiedział, że ukażą się oficjalne tłumaczenia. Teraz, kiedy wiadomo, że cała seria zmierza do mniej lub bardziej szczęśliwego wydania – nie uważamy za konieczne kontynuowania naszej działalności. Nie ukrywamy, że bawiłyśmy się wybornie i będziemy miło wspominać ten czas, ale inne obowiązki nie chcą grzecznie ustawić się w kolejce i zaczekać, aż przyjdzie ich kolej. Dlatego stwierdzamy głośno i wyraźnie: niniejszy tekst jest ostatnim tłumaczeniem Southern Vampire Mysteries w naszym wykonaniu.Dziękujemy wszystkim, którzy byli z nami przez te kilka tomów, którzy wspierali nas i motywowali do dalszej pracy. Jesteśmy Wam naprawdę wdzięczne!W razie jakichkolwiek uwag (ale prosimy o niewyliczanie literówek i błędów gramatycznych) – nasz mail: puszczyki.orliki@gmail.comŻyczymy przyjemnej lektury,Puszczyk 1 i Pószczyk 2Chociaż prawdopodobnie nigdy tego nie przeczytają, chciałam zadedykować tę książkę wszystkim trenerom – baseballu, rugby, siatkówki, piłki nożnej – którzy przez tyle lat pracowali (często bez finansowej korzyści), by namówić moje dzieci do aktywności sportowej i wpoić im zasady fair play. Niech Bóg wam wszystkim błogosławi; te podziękowania składa jedna z matek, których tłumy okupują trybuny mimo deszczu, chłodu, skwaru czy komarów.Chociaż ta konkretna matka zawsze zastanawia się, kto inny mógłby oglądać nocne rozgrywki.Moje podziękowania wędrują do Wiccan, którzy dostarczyli mi nawet więcej informacji, niż potrzebowałam – Marii Limy, Sandilee Lloyd, Holly Nelson, Jean Hontz i M. R. „Murva” Sellars. Dalsze podziękowania należą się eksportom z innych dziedzin: Kevinovi Ryerowi, który wie o dzikach więcej niż większość ludzi o własnych zwierzakach; dr. D. P. Lyle – mojemu źródłu informacji medycznych; i, oczywiście, Doris Ann Norris, która pomogła mi z gwiazdami.Jeśli popełniłam jakiekolwiek błędy przy wykorzystywaniu wiedzy, której dostarczyli mi ci ludzie, dołożę wszelkich starań, by w jakiś sposób zwalić winę na nich..PrologKiedy wróciłam do domu, znalazłam notatkę przyklejoną do drzwi. Pracowałam od lunchu do wieczora, ale jako że był koniec grudnia, wcześnie się ściemniało. Wyglądało na to, że Bill – to znaczy Bill Compton, przez większość bywalców Merlotte’s nazywany Wampirem Billem – musiał zostawić tę wiadomość w ciągu ostatniej godziny. Nie może wstawać, póki się nie ściemni.Nie widziałam Billa od ponad tygodnia, a naszemu ostatniemu spotkaniu nie towarzyszyła zbyt przyjacielska atmosfera. Jednak dotknięcie koperty, na której napisane było moje imię, sprawiło, że poczułam się fatalnie. Uznacie, że zachowuję się, jakbym nigdy wcześniej nie miała chłopaka i go nie straciła, chociaż mam dwadzieścia sześć lat.I macie rację.Normalni faceci nie chcą się umawiać z takim dziwadłem jak ja. Odkąd poszłam do szkoły, ludzie uznali, że z moją głową jest coś nie w porządku.I mieli rację.Nie oznacza to, że nigdy nie byłam zaczepiana w barze. Faceci się upijają. Ja wyglądam ładnie. Oni zapominają o swoich uprzedzeniach względem mojej inności i zawsze obecnego uśmiechu.Tylko Bill zbliżył się do mnie w intymnym tego słowa znaczeniu. Fakt, że już nie byliśmy razem, bardzo mnie bolał.Kopertę otworzyłam dopiero, kiedy zasiadłam przy starym kuchennym stole. Nadal byłam w płaszczu, choć zdążyłam zdjąć rękawiczki.Najdroższa Sookie,Chciałbym przyjść i porozmawiać z Tobą teraz, kiedy już w jakiś sposób doszłaś do siebie po niefortunnych wydarzeniach z początku miesiąca.Kurczę, ładne mi, „niefortunne wydarzenia”. Ślady po zranieniach zaczęły już znikać, ale kolano nadal bolało, kiedy miało się ochłodzić, i spodziewałam się, że tak już zostanie. Odniosłam te wszystkie obrażenia dlatego, że chciałam ratować mojego faceta (nawet jeśli mnie oszukiwał) z rąk grupy wampirów, w skład której wchodziła też jego poprzednia kochanka, Lorena. Nie odkryłam jeszcze, czemu Bill był w niej tak zadurzony, że odpowiedział na jej wezwanie do Mississippi.Prawdopodobnie masz dużo pytań odnośnie tego, co się stało.Jasne jak cholera.Jeśli chcesz ze mną porozmawiać twarzą w twarz, podejdź do drzwi i wpuść mnie.Jejku. Tego się nie spodziewałam. Przez chwilę się zastanawiałam, co zrobić. Chociaż już nie ufałam Billowi, byłam pewna, że mnie nie skrzywdzi w żaden sposób. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i zawołałam:– Okej, wejdź.Wyszedł spomiędzy drzew otaczających teren, na którym stał mój stary dom. Westchnęłam na jego widok. Bill był szczupły, choć miał szerokie ramiona – to przez pracę na farmie, która kiedyś znajdowała się na ziemi obok mojej. Lata walki po stronie konfederatów sprawiły, że się zahartował przed swoją śmiercią w 1867. Bill miał ciemnobrązowe włosy, przycięte dość krótko, i równie ciemne oczy, a jego nos przypominał te z greckich waz. Wyglądał dokładnie tak samo, jak kiedy się umawialiśmy – i tak, jak będzie wyglądał już zawsze.Zawahał się, zanim przekroczył próg, ale gestem zaprosiłam go do środka i przesunęłam się, żeby mógł wejść do czystego salonu wypełnionego starymi, wygodnymi meblami.– Dziękuję – powiedział chłodnym, aksamitnym głosem, który nadal przyprawiał mnie o dreszcz pożądania. Wiele się między nami popsuło, ale sprawy łóżkowe nie miały z tym nic wspólnego. – Chciałem z tobą porozmawiać przed wyjazdem.– Dokąd się wybierasz?Starałam się być tak samo spokojna jak on.– Do Peru. Rozkaz królowej.– Nadal pracujesz nad tą, hm, bazą danych?Nie wiedziałam prawie nic o komputerach, ale Bill sporo się uczył, żeby nad nimi zapanować.– Tak. Muszę zebrać jeszcze trochę danych. Pewien stary wampir w Limie ma dużą wiedzę o przedstawicielach naszej rasy na tym kontynencie i muszę się z nim spotkać. Przy okazji planuję trochę pozwiedzać.Z czystej uprzejmości chciałam zaproponować Billowi butelkę syntetycznej krwi, ale zwalczyłam tę chęć.– Usiądź – powiedziałam krótko, kiwając głową w kierunku sofy.Sama usiadłam na brzegu starego fotela, stojącego ukośnie w stosunku do sofy. Potem zapadła cisza – i to taka, która uświadomiła mi jeszcze bardziej, jak nieszczęśliwa jestem.– Jak się miewa Bubba? – zapytałam w końcu.– Obecnie jest w Nowym Orleanie – odpowiedział Bill. – Królowa lubi go mieć w pobliżu od czasu do czasu. Poza tym ostatnio dość rzucał się w oczy, więc wypadało zabrać go gdzieś indziej. Niedługo wróci.Każdy rozpoznałby Bubbę, gdyby go zobaczył, bo każdy zna jego twarz. Niestety, jego przemiana nie była zbyt fortunna. Prawdopodobnie pracownik kostnicy, który przypadkiem okazał się wampirem, powinien zignorować pozostałą w nim iskierkę życia. Ale jako że był wielkim fanem, nie mógł oprzeć się pokusie; teraz wszystkie południowe wampiry musiały pilnować Bubby i starać się, żeby nie pokazywał się publicznie.Znów zapadła cisza. Wcześniej planowałam zdjąć buty i strój roboczy, założyć miękki szlafrok i oglądać telewizję, podjadając pizzę. To był skromny plan, ale był mój własny. Zamiast tego – siedziałam tu i cierpiałam.– Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to lepiej to zrób – powiedziałam.Skinął głową jakby do siebie.– Muszę ci wyjaśnić – zaczął. Splótł ręce na kolanie. – Lorena i ja…Mimowolnie się wzdrygnęłam. Nigdy więcej nie chciałam słyszeć tego imienia. Rzucił mnie dla Loreny.– Muszę ci powiedzieć – powtórzył prawie gniewnie. Widział, jak się wzdrygnęłam. – Daj mi tę szansę.Po chwili dałam mu ręką znak, żeby kontynuował.– Pojechałem do Jackson, kiedy mnie wezwała, bo nie mogłem się powstrzymać – powiedział.Uniosłam brwi. To już słyszałam. To znaczy coś w stylu „Nie mogłem nad sobą zapanować” lub „Wydawało mi się, że warto, ale nie myślałem niczym powyżej paska od spodni”.– Dawno temu byliśmy kochankami. Eric mówił ci, że takie związki między wampirami nie trwają długo, choć są bardzo intensywne. Jednakże Eric nie wspomniał ci, że to właśnie Lorena mnie przemieniła.– Sprowadziła na Ciemną Stronę Mocy? – zapytałam, a potem przygryzłam wargi. To nie był temat do żartów.– Tak – zgodził... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl