400. Iding Laura - Radość życia, harlekinum, Harlequin Medical
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Laura Iding
Radość życia
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jej siedemnastoletnia siostra znowu nie wraca do domu o umówionej porze. Odemknąwszy jedno oko, Jenna Reed zerknęła na świecące w ciemnościach wskazówki budzika. Prawie dwunasta. Rae miała być w domu pół godziny temu. Gdzie ona się podziewa?
Przewróciła się na plecy, obciągając pod kołdrą bawełnianą koszulkę. Z ulicy dochodziły głośne rozmowy, a z otwartego okna któregoś z sąsiednich domów płynęła nastawiona na cały regulator muzyka rap. Nic nadzwyczajnego. W dzielnicy Barclay Park miasta Milwaukee na ulicach rzadko panowała cisza, a jej dom miał ściany cienkie jak papier. Niemniej, po przyłożeniu głowy do poduszki, Jenna zapadała zwykle w kamienny sen.
Chyba że jej siostrzyczka wypuściła się na miasto ze swoim chłopakiem, tym durnym Nelsonem. W takie wieczory o śnie nie było mowy. Rae nic nie obchodziło, że Jenna musi wstać o szóstej, żeby zdążyć na siódmą do stacji ratownictwa lotniczego Lifeline.
Przeraźliwy pisk opon, a zaraz potem głośny łomot, poderwały Jennę na nogi.
– Ratunku! Pomocy!
Jenna wyskoczyła z łóżka, wsunęła pospiesznie stopy w sandały i wybiegła na ulicę. Na pustym placu po drugiej stronie jezdni stal rozbity samochód, który wbił się nosem w uliczną lampę. Powodowana instynktem ratownika, przedarła się przez tłumek gapiów.
– Ile osób jest w środku? Dwie?
– Trzy – odparła stojąca obok Jenny znajomo wyglądająca nastolatka. – Dwie z przodu i dziecko z tyłu.
Jenna bezskutecznie spróbowała otworzyć wgniecione drzwi od strony kierowcy. Zalana krwią twarz mężczyzny spoczywała bezwładnie na kierownicy. Samochód nie był wyposażony w poduszki powietrzne.
– Zadzwoń pod numer 911 i powiedz, że są trzy ofiary zderzenia, jedna w poważnym stanie – zarządziła.
Nastolatka z ufarbowanymi na fioletowo włosami, mniej więcej w wieku jej siostry, posłusznie wyciągnęła komórkę, a Jenna przeszła na prawą stronę samochodu, gdzie zauważyła opuszczone tylne okno.
– Zaraz przyleci helikopter! – zawołała podniecona nastolatka.
– Helikopter? – zdziwiła się Jenna. Do śródmieścia na ogół nie wysyłano helikoptera, chyba że akurat znajdował się w pobliżu.
– Jak ich wydostaniemy? – zaciekawiła się nastolatka, która miała na imię chyba LuAnn.
– Bardzo ostrożnie. – Jenna wsunęła rękę w szparę okna i z pewnym trudem odblokowała drzwi. Będzie mogła przynajmniej wyciągnąć dziecko, które na szczęście siedziało w foteliku, przypięte pasami. Wyglądało, jakby nie doznało obrażeń. Miało dobrą cerę i równy oddech. – Potrzymaj małego i pilnuj go – rzekła Jenna, podając dziecko LuAnn. Dziewczyna stała w grupie nastolatków, których Jenna znała z miejskiego ośrodka młodzieżowego.
Wsiadła do samochodu i między siedzeniami przeczołgała się do przodu. Stwierdziwszy, iż kobieta na siedzeniu pasażera daje znaki życia, zajęła się kierowcą. Przyłożyła dwa palce do jego szyi i po chwili odetchnęła z ulgą, gdy wyczuła słaby puls. Poczuła też wyraźny odór alkoholu.
– Czy pan mnie słyszy? – zapytała, przykładając kierowcy usta do ucha. Mężczyzna nie odpowiedział, ani się nie poruszył, a jego oddech był bardzo słaby. Potrzebował natychmiastowej pomocy. Zwracając się do pasażerki, spytała: – Czy pani mnie słyszy?
– Tak – odpowiedział jej niewyraźny szept. Kobieta była w niewiele lepszym stanie.
– Gdzie panią boli?
– Wszędzie. Najbardziej w piersiach.
– Proszę się nie ruszać. Zaraz przyjedzie pogotowie.
Usłyszawszy warkot nadlatującego helikoptera, Jenna wyczołgała się z auta, otwierając przy okazji prawe przednie drzwi. Z helikoptera, który wylądował tymczasem na wolnej parceli, wyskoczyły dwie osoby z noszami na kółkach. Jenna rozpoznała jedną z nich i serce jej zamarło. Dlaczego lekarzem, który przyleciał do wypadku, musi być akurat Zach Taylor?
– Jenna, to ty? – wykrzyknął Zach, równie zaskoczony. Więc jednak pamięta, jak mam na imię, pomyślała, a jednocześnie zawstydziła się swego skąpego stroju. – Mieszkasz w tej dzielnicy? – dodał z niedowierzaniem.
Poczuła, że się rumieni.
– Mamy młodą kobietę z poważnie uszkodzoną klatką piersiową – powiedziała rzeczowo, ignorując jego pytanie. – Kierowca też ma uszkodzoną klatkę piersiową, a do tego obrażenia głowy. Nie reaguje na pytania, słabo oddycha, jego puls jest ledwo wyczuwalny.
– Dzięki, zaraz się nimi zajmiemy – odparł Zach z godnym pozazdroszczeniem spokojem i pewnością siebie.
Zdając sobie sprawę, jak musi wyglądać w powyciąganej, a do tego przykrótkiej koszulce, Jenna oddałaby w tej chwili połowę swoich odkładanych na studia młodszej siostry oszczędności, żeby móc jakimś cudem wycofać się między gapiów i uciec do domu.
Pielęgniarka Kate uklękła przy samochodzie, aby zbadać poszkodowaną pasażerkę.
– Chodź, pomożesz mi zająć się kierowcą – powiedział Zach, podchodząc do samochodu.
Rozwiała się nadzieja na ucieczkę. Ostrożnie przesunęli wspólnym wysiłkiem rannego na tylne siedzenie, aby tam przygotować go do transportu.
– Trzeba mu przede wszystkim założyć kołnierz – zarządził Zach.
Jenna niezwłocznie otworzyła apteczkę pierwszej pomocy, podając mu niezbędny ekwipunek. Przeszkadzały jej w tym rozpuszczone włosy. Kiedy na koniec pacjent znalazł się na noszach, Zach kazał podać mu kroplówkę.
Jenna dopiero od siedmiu miesięcy pracowała w pogotowiu lotniczym i mogła na palcach jednej ręki policzyć swoje wyjazdy z Zachem, a i to głównie w okresie szkolenia, kiedy na wszelki wypadek towarzyszyła im trzecia osoba. Albo się mijali, albo mieli wolne dni, kiedy drugie pracowało, dość, że nigdy nie wysyłano ich na akcje razem. Widać los tak chciał, zresztą ku najwyższej uldze Jenny. A dziś musiał się zdarzyć taki pech!
Kiedy Zach umieścił kateter w żyle chorego, Jenna podłączyła kroplówkę i uregulowała przepływ płynu.
– Gotowe! – zameldowała.
– Dzięki, Jenna! – powiedział Zach, obdarzając ją swoim olśniewającym uśmiechem, a jej zabiło serce. Musiała sobie przypomnieć, że Zach rozdaje uśmiechy na prawo i na lewo, więc nie można sobie po tym niczego obiecywać. Jenna dobrze wiedziała, że Zach Taylor jest dla niej całkowicie nieosiągalny. Żył w sferach oddalonych o mile świetlne od jej ubogiego, przyziemnego świata.
Zrobiła gwałtowny krok do tyłu i aż syknęła, czując ostry ból w stopie. Spojrzawszy na ziemię, zobaczyła sączącą się z boku stopy krew. Musiała nastąpić na odłamek szkła.
– Skaleczyłaś się w nogę? – zapytał wyraźnie zatroskany Zach, który szykował się już do odejścia z noszami. – Powiedz Kate, żeby cię opatrzyła.
– Zapomniałeś, że jestem ratownikiem? – uśmiechnęła się Jenna. – Sama dam sobie radę.
– Ale nie lekceważ tego. – To powiedziawszy, ruszył z noszami w kierunku helikoptera. Kate umieściła tymczasem drugą ofiarę na noszach i, poleciwszy ratownikom zająć się dzieckiem, oddaliła się w tym samym kierunku. Po paru minutach śmigłowiec uniósł się w powietrze.
– Jenna, co się tutaj dzieje?
Obejrzała się za siebie i ujrzała swoją nieletnią siostrę, ubraną w minispódniczkę i równie skąpą bluzkę, odsłaniającą brzuch. Miała nadzieję, że Rae i jej przygłupi chłopak nie uprawiają seksu ani nie biorą narkotyków.
– Gdzie byłaś do tej pory?
– Spoko. Straciliśmy poczucie czasu. Nie czepiaj się, i tak będę musiała niedługo zakuwać do egzaminów – odparła Rae.
Jenna objęła siostrę, między innymi po to, aby zorientować się, czy nie piła. Nie wyczuwszy alkoholu, trochę odetchnęła. Oby tylko Rae dotrwała bezpiecznie do końca roku szkolnego i do czasu wyjazdu na studia. Wprawdzie jej cel nie zostanie osiągnięty, dopóki siostra nie zdobędzie wykształcenia, lecz ukończenie szkoły średniej stanowi na tej drodze pierwszy, najtrudniejszy etap.
Rae wyrwała się z objęć siostry z grymasem znudzenia i pomaszerowała przez jezdnię do domu. Jenna, westchnąwszy, poszła za nią znacznie wolniej, utykając na skaleczoną nogę. Jej własne wspomnienia ze szkoły były bardzo mgliste. Nie miała wtedy czasu na beztroskie zabawy i niekiedy miała żal do siostry za lekceważenie zasad, jakie usiłowała jej narzucić. Dobrze przynajmniej, że za nikogo więcej nie jest już odpowiedzialna. Przy odrobinie szczęścia wkrótce wyjdzie z długów.
Obmywając pod kranem zranioną stopę, Jenna starała się nie myśleć o niedowierzającej reakcji Zacha na jej widok w najuboższej i najbardziej niebezpiecznej dzielnicy miasta. Miała nadzieję, że w pracy nadal będą się mijać, bo nie wiedziała, jak po tym wszystkim spojrzy mu w oczy.
Było za dziesięć siódma, kiedy Jenna weszła do holu stacji Lifeline i nalała sobie kawy.
– Dzień dobry. – Na głos Zacha aż podskoczyła, oblewając się kawą.
– Dzień dobry – bąknęła. Dlaczego w jego obecności zachowuje się jak idiotka? Wytarłszy serwetką przód lotniczego uniformu, opanowała się na tyle, by zapytać: – Jak ci minęła reszta nocnego dyżuru?
– Względnie spokojnie. A jak twoja stopa? Oczyściłaś ranę z odłamków szkła?
– Wszystko w porządku odparła, niezgodnie z prawdą. Nie zdołała wyjąć jednego odłamka, który przy każdym kroku boleśnie dawał o sobie znać. Ale za nic mu się do tego nie przyzna. Upiwszy łyk kawy, spojrzała znacząco w kierunku sali odpraw. – Trzeba iść.
Zach ruszył za nią bez słowa. Pokonanie niewielkiej odległości jeszcze nigdy nie było dla niej tak trudne. W sali czekał na nich kierownik zmiany, Reese Jarvis. Nie widząc swojej partnerki, Jenna sięgnęła po dzienny grafik.
– Samantha wzięła wolny dzień, więc ją zastąpię przez pierwsze cztery godziny. ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Strona startowa
- 383.Moreland Peggy - Miasteczko Szczęścia 03 - Samotny na własne życzenie, Harlequin Desire
- 395.Moreland Peggy - Siostry McCloud 03 - Nagroda publiczności, Harlequin Desire
- 373. McCauley Barbara - Dwa sluby i pogrzeb(1), Harlequin Desire
- 38. George Catherine - Portugalskie wakacje, ● Harlequin Romantyczne podróże
- 400 Brązowo-złota(1), % 1 KODY -RAMKI -OBRAZKI %, % 7 KODY -RAMKI Z INTERNETU %
- 400 pytan SUFO, Sufo
- 400 pytań z ochrony odpowiedzi, Ochrona
- 400 Must-have Words for the TOEFL McGraw-Hills, TOEFL English
- 400 batów 1959 Francois Truffaut Napisy Pl,
- 400. all, Great Hits From 1970-1979 Collection 2 of 4
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.pev.pl