4 marca 2004 r, kultura, zwyczaje świąteczne

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

4 marca 2004 r.

 

Słowacja po zamieszkach romskich

 

Po ubiegłotygodniowych zamieszkach we wschodniej i środkowej Słowacji panuje obecnie spokój. Ustały prowadzone przez Romów rabunki sklepów, a w wielu gminach rozpoczęto nabór romskich pracowników do prac publicznych. Spokój w romskich osadach jest jednak wymuszony przez obecność wzmocnionych sił policyjnych, a zaproponowana Romom przez władze pomoc w znalezieniu pracy niewystarczająca. Eksperci zajmujący się kwestią romską, jak i sami Romowie, zwracają uwagę, że konieczne jest opracowanie nowej strategii dla Romów, ponieważ dotychczasowe programy nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.

Przyczyny kryzysu

Bezpośrednim powodem wybuchu zamieszek we wschodniej Słowacji była reforma systemu zasiłków, którą przeprowadził rząd Mikulasza Dzurindy. Chcąc wykluczyć sytuację, w jakiej osoba niepracująca miałaby większe dochody od pracującej, radykalnie obcięto zasiłki, licząc, że zmotywuje to bezrobotnych do bardziej aktywnego szukania zatrudnienia. Nie wzięto jednak pod uwagę sytuacji, jaka panuje na wschodzie kraju - tam w romskich osadach od lat panuje 100-procentowe bezrobocie i pracy w pobliskich miasteczkach nie ma również dla "białych" Słowaków. Co więcej, romskie rodziny są niemal zawsze wielodzietne, zatem obniżenie zasiłku niekiedy nawet o ponad 50% sprawia, że rzeczywiście nie mają oni z czego żyć. Perspektywa pogorszenia i tak nędznych warunków życia, a nawet głodu, doprowadziła do wybuchu gwałtownych protestów oraz fali plądrowania sklepów. Po kilkudniowych zamieszkach rząd zdecydował się zmodyfikować nowy system zasiłków tak, by zmniejszyć jego negatywne skutki: od marca zasiłki będą wypłacane w tygodniowych ratach, z tego część nie w gotówce, lecz w towarach. Zwiększy się pomoc dla firm, które zdecydują się zatrudnić bezrobotnych. Osoby, które podejmą prace na rzecz gminy, np. przy uprzątaniu śniegu czy sprzątaniu lasów, mogą liczyć na niewielki dodatek motywacyjny. Zmiany te jednak tylko doraźnie pomagają uspokoić Romów, nie dają bowiem nadziei na rzeczywiste wyjście z sytuacji permanentnego bezrobocia i społecznej izolacji, w jakiej ta mniejszość się znajduje. Dodatek motywacyjny pomoże niektórym Romom jedynie przeżyć, a ponadto będzie im przysługiwał tylko przez kilka miesięcy. Większość Romów nie może liczyć nawet i na to, ponieważ gminy nie są w stanie dać pracy wszystkim zainteresowanym. Co więcej, region zamieszek to najbiedniejsze rejony Słowacji i lokalne władze narzekają, że nie stać ich nawet na zakup narzędzi dla Romów (jak np. grabie) czy rękawic ochronnych. Socjologowie ostrzegają, że zamieszki mogą się powtórzyć, i to ze znacznie większą siłą. Położenie Romów nie zmienia się bowiem od lat. W komunistycznej Czechosłowacji Romowie mieli pracę, choć była to najczęściej prosta praca fizyczna. Po 1989 r. jako grupa najsłabiej wykwalifikowanych pracowników najszybciej zatrudnienie stracili. Komunistyczne państwo dające mieszkanie i pracę lub zasiłek wytworzyło wśród większości Romów bierną postawę roszczeniową, która utrudniła im odnalezienie się w nowej rzeczywistości po upadku komunizmu. Zmianę ustrojową Romowie odczuli tym boleśniej, że przez cały okres powojenny niszczono romską tożsamość etniczną, ich własną hierachię społeczną, kulturę, język i poczucie własnej wartości. Wszystkie te czynniki sprawiły, że w ostatnich kilkunastu latach Romowie, nie tylko na Słowacji, ale i w innych krajach postkomunistycznych, znaleźli się na absolutnym marginesie życia społecznego. Większość z nich nie ma ani pracy, ani szansy na nią i jest całkowicie zależna od pomocy państwa. W związku z przeprowadzaną prywatyzacją czy restytucją mienia, Romowie byli często eksmitowani z zajmowanych mieszkań lub gruntów. Doprowadziło to do powstania romskich gett, jak osiedle Lunik IX w Koszycach, lub osad bez prądu, wody i kanalizacji (na Słowacji jest ich ok. 600). Romowie mają też problemy z dostępem do placówek służby zdrowia i szkół. Konieczne - powtarzają zajmujący się kwestią romską eksperci - są radykalne zmiany, jak ułatwienie romskim dzieciom edukacji (przez np. wprowadzenie zajęć w języku romskim, przygotowujących dzieci do pierwszego kontaktu ze szkołą, zadbanie o stan ich zdrowia czy dożywianie) oraz poprawa warunków życia rodziców (budowa mieszkań socjalnych, pomoc ze strony tzw. asystentów romskich, zdecydowana walka z niszczącą romskie społeczności lichwą). Zmiany te zadeklarowano już częściowo w opracowanej przez pierwszy rząd Dzurindy (1998-2002) "Strategii rozwiązywania problemów mniejszości morskiej", jednak jej realizacja pozostawia dużo do życzenia.

Politycy a Romowie

Na początku obecnej fali niepokojów politycy słowaccy w większości zlekceważyli sytuację - premier odmówił nawet początkowo zwołania nadzwyczajnego posiedzenia rządu. Również w czasie wizyty na wschodzie kraju Dzurinda spotkał się jedynie z policjantami oraz "białą" ludnością wiosek. Jedynym słowackim politykiem, który z Romami rozmawiał, był prezydent Rudolf Schuster - na własną prośbę spotkał się z przewodniczącym Parlamentu Romów Ladislavem Fizikem oraz członkiem romskiego sztabu kryzysowego Jozefem Czerveniakem. Biorąc pod uwagę zbliżające się wybory prezydenckie, można traktować to jako jeden z elementów walki Schustera o reelekcję. Jednak dużo bardziej istotne niż spotkanie prezydenta Schustera z Romami jest uniknięcie takiego spotkania przez premiera. Zwłaszcza na początku zamieszek analitycy i socjolodzy zwracali uwagę, że wizyta szefa rządu w romskich osadach mogłaby pomóc uspokoić sytuację. Notowania Dzurindy od dawna zdecydowanie spadają i pewna niekonsekwencja, jaką pokazał podczas niepokojów romskich, raczej mu nie pomogą. Tym bardziej, że choć Romowie są najuboższą grupą społeczną na Słowacji, to nie są jedynymi, którzy czują, że nie są w stanie unieść ciężaru reform.
Romskie niepokoje mogą też długoterminowo przyczynić się do renesansu partii ekstremistycznych na Słowacji, które będą w stanie wykorzystywać antyromskie sentymenty czy obawy przed przemocą i deklaracjami rozwiązania kwestii romskiej twardą ręką zdobywać głosy wyborców. Obecnie w słowackim parlamencie nie ma sił zdecydowanie nacjonalistycznych, ale z sondaży wynika, że w następnych wyborach próg wyborczy przekroczy Słowacka Partia Nacjonalistyczna (SNS).

Postulaty Romów i szanse na rozwiązanie problemu

Romowie sami zdają sobie sprawę, że rabunki i starcia z policją nie rozwiążą ich problemów. Dlatego stosunkowo szybko w całym kraju rozpoczęto organizowanie pokojowych demonstracji, podczas których Romowie domagali się przede wszystkim pracy. Powołano również sztab kryzysowy Parlamentu Romów, który zebrał się 28 lutego w Koszycach. Romscy liderzy żądają od władz wypuszczenia z aresztu wszystkich Romów zatrzymanych w związku z rabunkami, wycofania z osad policji i wojska oraz przeprowadzenia śledztwa w sprawie interwencji policji w Trebiszovie (policjantom zarzuca się wyjątkową brutalność, m.in. rażenie Romów prądem - na bezprawne zachowanie policji zwraca też uwagę w swoim raporcie European Roma Rights Center). W razie niespełnienia postulatów Romowie są gotowi blokować przejścia graniczne oraz drogi. Jednocześnie jednak sztab apeluje o pokojowe wyrażanie swoich żądań i zaprzestanie rabunków. Spokoju w miejscach, gdzie doszło do zamieszek, pilnują też obecnie romskie patrole obywatelskie.
Taka postawa romskich liderów, a także sporej części społeczności, daje nadzieję na poważny dialog z rządem. Jeśli Romom przedstawi się realistyczny i wiarygodny plan poprawy ich sytuacji, możliwe będzie współdziałanie obu stron.

Obawy Czech

Kiedy na Słowacji wybuchły zamieszki, Czechy zdecydowały się wprowadzić na słowacko-czeskiej granicy szczególne środki bezpieczeństwa. Powodem były obawy przed falą migracji Romów ze Słowacji - większość ma w Czechach swoich krewnych (niemal wszyscy czescy Romowie pochodzą ze Słowacji, do Czech trafili po II wojnie światowej), a czeski system opieki socjalnej jest bardziej szczodry. Zdaniem eksperta MSW, na którego powołał się czeski dziennik Pravo, możliwy jest przyjazd nawet 130 tys. słowackich Romów. Dotknęłoby to głównie regionu Ostrawy i innych miast na Morawach oraz gmin przygranicznych. Najbardziej prawdopodobny byłby exodus po 1 maja 2004 r., kiedy Czechy i Słowacja znajdą się w Unii Europejskiej. Na razie jednak nie zanotowano większego ruchu na granicy czesko-słowackiej.

Konsekwencje

Wypadki we wschodniej Słowacji przypomniały o problemie, z którym słowackie władze zmagają się od lat. Im dłużej jednak nie następuje żadna zmiana, tym sytuacja staje się bardziej napięta. Romowie na Słowacji stanowią, według nieoficjalnych szacunków, ok. 10% populacji. Jednocześnie są grupą najuboższą, niewykształconą i bez perspektyw pracy, a zatem najbardziej zagrożoną wzrostem przestępczości i demoralizacją. W najbliższym czasie może dojść do ponownych niepokojów w romskich osadach, a nawet eskalacji przemocy. W związku z brakiem opieki lekarskiej w skupiskach romskich możliwe też są epidemie chorób zakaźnych. Już teraz średnia wieku Romów jest niższa niż pozostałej części populacji (mężczyźni 55 lat, kobiety 59 lat); dwukrotnie większa jest śmiertelność noworodków.
Kryzys w ubiegłym tygodniu po raz kolejny zwrócił też uwagę światowych mediów na położenie Romów na Słowacji. Wprawdzie rząd Dzurindy wysłał jasny sygnał, że panuje nad sytuacją, nie potrafi jednak jej rozwiązać. Negatywne postrzeganie Słowacji w związku z Romami jest częstsze niż w przypadku innych krajów. W ubiegłym roku uwagę organizacji obrony praw człowieka oraz amerykańskiego Kongresu zwróciły doniesienia o sterylizacji romskich kobiet bez ich wiedzy, do jakiej miało dochodzić w szpitalach wschodniej Słowacji. Słowackie władze informacjom tym zaprzeczały, ale nie udało się ich do końca zdementować.
Nierozwiązana kwestia romska może więc wpływać na obraz i pozycję Słowacji w Unii Europejskiej - zarówno w związku z podejrzeniami o łamanie praw człowieka, jak i z obawami przed romską migracją na Zachód.

Patrycja Bukalska

 

z XXXIII Międzynarodowym Seminarium Kół Naukowych

Emila Goś i Magdalena Prusinowska


.

Wraz z przyrostem wiedzy pojawia się przeświadczenie, że nasze podróżowanie po Europie Środkowej teraz wyglądałoby inaczej. Refleksja nad tym, jak to czego dowiadujemy się o przedmiocie badań wpływa na nas i dalsze badania, a także nad tym jak sposób prezentacji, publikacji naszych dokonań wpływa na ich odbiór, zmienia nas i nasz obraz świata jest charakteryczny dla postmodernistycznego okresuu badań. Jest również "naturalny" dla ludzi, którzy własnie podjęli wyzwanie odegrania w swoim życiu roli badacza.

Początki

Pokusa, by rozpoczynać badania od zanurzenia się w badanej kulturze jest wielka. Etnografia jest bardzo inspirująca między innymi ze względu na wielość szczegółowych informacji jakich dostarcza. Wydaje się, że podział badań nad kulturami wg Levi-Strausa od szczegółu etnografii, przez etnologię po ogólne twierdzenia antropologii może być dla nas drogowskazem. Ale korzystać z wyników uczestniczących obserwacji to nie to samo co je prowadzić. Malinowski zalecał poprzedzać takie "wyprawy" gruntownym przygotowaniem teoretycznym, aby mieć zaplecze do rozpoznawania idei stojących za działaniami ludzi.. Dyskomfort psychiczny związany z niezrozumieniem zachowań, z przypisywaniem im błędnych znaczeń, a także (przynajmniej w naszym przypadku) z poczuciem zagrożenia mógłby prowadzić nas w nieodpowiednich kierunkach. Jeżeli formułowanie przedwstępnych wniosków badań i teorii jest nie do uniknięcia, to dobrze byłoby robić to świadomie. "Złymi świadkami są oczy i uszy dla ludzi, którzy mają dusze barbarzyńców", więc być może warto powciągnąć ciekawość i przygotować sie na przyjęcie etnograficznej wiedzy.

I byłoby to najlepsze podejście, gdyby celem naszych badań było rozpoznanie nowej dla nas kultury. Ale nas zainteresował styk kultur. Tu potrzebowaliśmy, choć na chwilę, mieć "dusze barbarzyńców". Traktujemy to jednak jako pierwszy krok dla dalszego poznawania. Musimy się mylić, bazując na wyjątkowych przypadkach uogólniać, przyjąć najbardziej niewygodną dla człowieka perspektywę perspektywę obcego. Podróżnik, autostopowicz w nieznanym dla siebie kraju, niezależnie od swoich umiejętności przetrwania, jest obcy. Mniejszość otoczona większością też jest formą permanentnej obcości. Nasz dyskomfort psychiczny związany z kontaktem z przedmiotem naszych badań wydaje się bliski temu z czym żyją ludzie na styku kultur.

Poszukiwanie kontaktu

Trudnym do przezwyciężenia problemem w badaniach nad mniejszością romską jest uzyskanie bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami mniejszości. Wiedząc, że "jedynym stanowczym kryterium wykonalności zamiaru jest udana próba jego wykonania". szukaliśmy kontaktu z mniejszością romską w Polsce. Zdobycie kontaktu z wybranymi przez nas grupami okazało się trudne, bo wymagało pośrednictwa osób, które w jakiś sposób zdobyły już zaufanie społeczności. Rekomendując naszą grupę badawczą osoba pośrednicząca ryzykuje swoją pozycję w grupie. Trudności w zdobyciu kontaktu wynikają z dużego zróżnicowania charakteru poszczególnych grup i stopnia ich otwartości na świat zewnętrzny. Rola jaką postanowiliśmy odegrać jest również trudna do zaakceptowania dla społeczności. Obawa przed uprzedmiotowieniem ("nie chcemy być małpkami w zoo") wynikła ze zbiegnięciem się w czasie naszych prób nawiązania kontaktu z wydarzeniami na Słowacji i z nakierowaniem się mediów na problememy społeczności romskiej. A z drugiej strony, być może jest ona uwarunowana kulturowo. Niektóre społeczności nie traktują zainteresowania wokół siebie jako wyróżnienia w sensie pozytywnym, tak jak często traktują to ludzie pytani o opienie w jakiejś sprawie podczas badań. Z naszych przewidywań wynika, że społeczności te mogą traktować wszelkie formy badań jako próbę wydzierania tajemnic grupie.

Dostępność informacji o kulturze romskiej jest wystarczająca na tyle, by na ich analizie skoncentrować się, zanim uda nam się zdobyć potrzebne minimum zaufania wybranych społeczności cygańskich. Pierwszym problemem na jaki natrafiamy jest kumulacja wiedzy. Informacje o kulturze romskiej stworzyły inne od naszych umysły i stworzyły w innym od naszego czasie. Nie zawsze jest to wiedza naukowa. Możemy więc spodziewać się różnych obciążeń wynikających z postrzegania tematu z różnych i często nieodgadnionych dla nas perspektyw. Informacje na jakie trafiamy mają często za zadanie przypominać o odrębności kulturowej Romów. Korzystając z nich musimy uważać, by nie zacząć rekonstruować kultury, nie tworzyć w umyśle świata którego już nie ma, albo nawet nigdy nie było. Nasz sceptycyzm może znaleźć sojusznika w ironicznym stawianiu ludzi wobec informacji, z którą pracujemy; z intencją dowiedzenia się, czy w takim zwierciadle potrafią odnaleźć swoje oblicze.

Metoda nomadyczna

Przyjmując perspektywę socjologa, historyka, psychologa bądź antropologa wybieramy nie tylko sfery naszych zainteresowań, lecz także określamy sposób w jaki będziemy rozumieć te same, obserwowane zachowania. Czy będziemy w stanie cokolwiek interesującego dla nas odkrywać opierając się na metodologiach nauk, z których dorobku zamierzamy korzystać? Być może więcej pożytku (rozumianego jako suma funkcji subiektywnych przyjemności i wartości naszej pracy), przyniesie nam odrzucenie metodologii poszczególnych nauk na rzecz metodologii nauk w ogóle. Z jednej strony unikniemy potrzebnego naukom, bo legitymizującego istnienie poszczególnych dyscyplin nazywania, a z drugiej stwarzamy otwartą dla poszukiwań i efektów synergicznych przestrzeń. Takie podejście jest łatwiejsze do przyjęcia przez studentów i bliższe problemom, których zrozumieniu badź postawieniu poświęcamy swoje zaangażowanie. Być może synretyzm przysłuży się wypracowaniu unikalnych metod i technik badawczych, których powtórne użycie będzie możliwe także przy okazji kolejnych projektów. Takie podróżowanie bez dróg, ale ze świadomością ich istnienia; bez wcześniej wytyczonych szczegółowych celów, ale ze świadomością celu podróży staje się badaniem realizowanym na sposób "nomadyczny" (Deleuze). Jeżeli metoda splecie się z przedmiotem badań, to najwłaściwszy sposób badań kultury romskiej nigdy nie zaistnieje, bo "wszelkie zatrzymanie jest tylko momentem na trasie, chwilą spoczynku przy zmianie kierunku".

Feyerabend, P.K. "Dialogi o wiedzy"
Heraklit
Kotarbiński T. "Traktat o dobrej robocie"
Bogdan Banasik "Ogród koczownika" str. 264 w Colloqiua Communia 1-3 1988

Piotr Kowzan
13.05.2004


) nie są jedynymi formami dyskryminacji. Romom, którzy często nie są nawet obsługiwani w sklepach, bardzo ciężko jest znaleźć pracę, nikt nie chce ich zatrudniać.
Są też oni bardzo często pozbawieni opieki socjalnej. Żyją w przerażających warukach, wielu z nich nie ma dostępu do bieżącej wody czy elektryczności.

Dzieci romskie, nie zawsze znające język kraju, w którym mieszkaja, są niesłychanie często umieszczane w szkołach specjalnych. W takich szkołach w Czechach aż 70-75% uczniów to Cyganie, mimo że ludność cygańska to mniej niż 3% ludności calych Czech! Podobna sytuacja jest także w innych krajach – np.Słowacji. Rodzice romscy często też nie wysyłają swoich dzieci do szkoły w obawie przed ich dyskryminacją, czy też ze względu na brak podręczników, choć także z powodu nieprzywiązywania większej wagi do edukacji wśród wielu Romów. W rezultacie w Czechach tylko 20% ludności romskiej ukończyło szkołę podstawową, a jedynie 5 % ukończyło szkołę średnią. W Bułgarii statystyki są bardziej pozytywne – tu 36% Cyganów posiada wykształcenie podstawowe, 40% średnie, ale tylko 1% - wykształcenie wyższe. Według innych danych, aż 80% Romów nie posiada wykształcenia wyższego niż podstawowe.

Nic więc dziwnego, że wśród źle traktowanej i niewykształconej ludności szerzy się przestępczość. Ta z kolei powoduje dyskryminację i koło się zamyka. To jedno z wytłumaczeń. Drugie jest mniej wygodne i poprawne politycznie. Na przestrzeni pokoleń, ukształtował się bowiem stereotyp Cygana-złodzieja, który nie dokońca był rezultatem li tylko strachu przed obcym. Na mentalność Romów duży wpływ ma tradycja. A w tej ogromną rolę odgrywa działanie dla dobra rodziny, dla dobra innych. Ci inni to jednak jedynie inni Cyganie. To ich dobro jest najważniejsze, ważniejsze niz dobro nie-Cyganów. Zasada “nie kradnij” obowiazuje, ale tylko w odniesieniu do własnej grupy. Okradzenie gadzia (bo tak nazywani są nie-Cyganie), nie jest niczym złym, jeśli ma słuzyć innym Cyganom. Ta daleko posunięta wewnętrzna integracja jest przede wszystkim skutkiem wieloletniej marginalizacji społecznej, odrzucenia, trudnej sytuacji bytowej. Nie wpływa ona jednak korzystnie na integrację Cyganów z ludźmi innych narodowości.

Są także inne elementy kultury cygańskiej, które dziwią i często napawają wrogością Europejczyków – przede wszystkim wczesny wiek zawierania małżeństw. Panna młoda ma zwykle 13-14 lat, pan młody – 15-16. Takie małżeństwa, aranżowane zwykle przez rodziny młodych, uznawane są często za skandal, jako że nie godzą sie z europejskim prawem. Także charakter Romów dystansuje od nich mieszkańców Europy Srodkowej. Romowie bowiem, jako ludność pochodząca z Południa, mają dość wybuchowy i niespokojny temperament, ich rozmowy wydają się kłótniami.

By lepiej zrozumieć stosunek Europejczyków do Romów, trzeba pamiętać, że...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl