384. Andrews Amy - Misja w górach, harlekinum, Harlequin Medical Duo

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Amy Andrews

 

Misja w górach

PROLOG

 

Holly gorączkowo rozglądała się po eleganckiej sali, szacując wzrokiem zgromadzonych tu mężczyzn. Musiała szybko coś wymyślić, ponieważ odrażający natręt zbliżał się do niej szybkim krokiem.

Kątem oka zauważyła, że do baru podchodzi lekko potargany, siwiejący brunet z przekrzywionym krawatem. Wyglądał na zmęczonego, ale w jego rosłej wyprostowanej postaci było coś, co wywoływało respekt. To był Richard.

– A więc tu jesteś, kochanie! – rzekła z wyrzutem. – Musieliśmy się źle zrozumieć. Czekałam na ciebie w innym barze. – Rzuciła mu się w ramiona i zaczęła całować w usta, czując, jak jego zdziwienie zmienia się w osłupienie.

Wargi Richarda pozostały nieruchome, choć bardzo chciał zareagować na jej pocałunek. Od dawna nie całowała go z takim zapałem. W ogóle ostatni raz pocałowała go miesiąc temu, i odtąd bardzo mu tego brakowało. Miał jednak wrażenie, że mięśnie twarzy całkiem odmówiły mu posłuszeństwa.

Kiedy się odsunęła, zobaczył w jej oczach rozczarowanie i niemy wyrzut. Postanowił natychmiast naprawić błąd, choć szybko się domyślił, o co jej naprawdę chodzi. Jakiś facet stara się ją poderwać, a jej potrzebny jest tylko po to, by zniechęcić intruza.

– Kochanie – rzekł z oszałamiającym uśmiechem, przyciągnął ją do siebie i pocałował tak, jak powinien to zrobić poprzednim razem.

To przez takie pocałunki ich burzliwy związek tak trudno było zerwać. Kiedy skończyli, obojgu brakowało tchu.

Holly spojrzała mu w oczy. On również na nią patrzył, lekko się uśmiechając. Ależ jej brakowało tych jego pocałunków! Poczuła, że jak dawniej przelatują między nimi iskry i wiedziała, że to jeszcze nie koniec.

Jej prześladowca chrząknął znacząco, więc musiała oderwać wzrok od Richarda. Najwyższy czas pozbyć się pijawki, która od pół godziny nie chciała się odczepić.

– Kto to jest, kochanie?

– Och, to taki miły pan, który dotrzymywał mi towarzystwa w tamtym barze. – Teraz mogła sobie pozwolić na wielkoduszność. Nie chciała za bardzo zranić żałosnego natręta.

– A więc naprawdę jesteś tu z kimś umówiona?

– Wzdrygnęła się na dźwięk jego nosowego głosu.

– Pan pewnie jest narzeczonym Holly?

– Tak – potwierdziła i ścisnęła dłoń Richarda, prosząc go bez słów, by nie protestował. – To jest Richard.

Poczuła, że jego dłoń znieruchomiała, a ciało się napięło. Wyprostował się i spojrzał na nią twardo.

– Kochanie? – Pchnęła go lekko ramieniem i spojrzała błagalnie. Zrób to dla mnie, to tak niewiele.

– No... tak. – Zakasłał. – Dziękuję, że zaopiekował się pan moją dziewczyną. Kręci się tu tylu podejrzanych gości. – Objął ją i poprowadził do baru.

Holly usiadła obok, czując bijącą od niego wrogość.

– Dziękuję. Ten obrzydliwy typ wręcz się do mnie przyssał.

– Co tu robisz, Holly?

Richard jak zwykłe przeszedł od razu do rzeczy.

– Przyszłam się pożegnać.

– O ile pamiętam, pożegnaliśmy się już miesiąc temu.

– Richardzie, proszę. – Powiedziała sobie, że nie będzie płakać. – Jutro wyjeżdżasz do Afryki. Nie możemy wypić drinka na odjezdnym?

Westchnął, patrząc na jej śliczną twarz. Ogarnęła go wielka ochota, by zabrać ją z tego baru i pożegnać się jak należy.

– Napijesz się chardonnay, Pollyanno? Uśmiechnęła się, chociaż poczuła ucisk w sercu na dźwięk znajomego przezwiska. Przypomniała sobie, jak dwa lata temu spotkali się pierwszy raz, w tym samym barze. Po wyjątkowo ciężkim dniu pracy usiadła obok niego, a on ze współczuciem zaproponował jej drinka. Pamiętała ten wieczór, jakby to było wczoraj.

– Na pewno nie jesteś za młoda, żeby pić alkohol?

– Oczywiście – odrzekła z uśmiechem. – A jak ci się wydaje, ile mam lat?

– Dwanaście. – Nie patrząc na nią, wypił łyk piwa.

– Dwadzieścia jeden – poinformowała go, chichocząc.

– Przebóg! – Teatralnym gestem chwycił się za głowę. – A więc całkiem dorosła!

– A ty ile masz lat?

– Znacznie więcej.

– No to ile, matuzalemie? Zdradź mi.

– Trzydzieści sześć.

– Och, nie! – jęknęła, przedrzeźniając go. – Starzec stojący nad grobem! – Znów zachichotała. – To tylko piętnaście lat różnicy.

– Jestem dla ciebie o wiele za stary.

– Terefere!

– Terefere? – Potrząsnął głową. – Rodzice powinni dać ci na imię Pollyanna. Polly zamiast Holly.

Ten pomysł bardzo ją rozbawił, więc wybuchnęła śmiechem.

– Nie mam nic więcej do dodania – stwierdził Richard z westchnieniem.

Przez kilka chwil popijali w milczeniu.

– Powiedz mi, staruszku, czym się zajmujesz?

– Jestem żołnierzem. Gwizdnęła przeciągle.

– To robi wrażenie. Spojrzał na nią z rezygnacją.

– Skąd wiesz, że cię w tej chwili nie okłamuję?

– A dlaczego miałbyś kłamać? Wzruszył ramionami.

– Choćby po to, żeby cię zaciągnąć do łóżka. – Znów wybuchnęła śmiechem. – Możesz się śmiać, ale wiele kobiet marzy o tym, żeby się przespać z facetem w mundurze.

– Zapewniam cię, że nie przespałabym się z tobą tylko z powodu munduru.

– Mądra dziewczyna. – Uniósł szklankę w jej stronę i pociągnął łyk piwa.

– Gdybym miała się z tobą przespać, to raczej dlatego, że jesteś najseksowniejszym facetem, jakiego spotkałam.

Richard z wysiłkiem przełknął piwo i spojrzał na nią w osłupieniu.

– Przepraszam. – Spojrzała na jego zdumioną minę. – Pollyanna nigdy by czegoś takiego nie powiedziała, prawda?

 

– A więc zostałem narzeczonym? – zapytał, kiedy barman postawił przed nią drinka.

Holly ocknęła się z rozmyślania o przeszłości.

– To brzmi groźniej niż „mój chłopak”. – A poza tym chyba wolno mi marzyć, dodała w myślach.

Przez kilka minut w milczeniu popijali drinki.

–...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl