4 NIEDZIELA ADWENTU A, ROK A
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 1 -
Przed kilku laty prowadziłem rekolekcje "oazowe" dla młodzieży, które trwały 15 dni. Każdy dzień był rozważaniem jednej z tajemnic Różańca świętego. Trzeciego dnia wszyscy mieli zgłębić tajemnicę Bożego Narodzenia. Każdy odczuwał wielkość i powagę tej prawdy. Mówiono wtedy wiele o miłości Pana Boga do człowieka, modlono się śpiewając piękne kolędy, w centrum zaś kaplicy postawiono figurę Niepokalanej, która dała światu Chrystusa. Cała jednak wspólnota oczekiwała z niecierpliwością na godziny wieczorne. Bowiem bezpośrednio po Mszy św. miała się odbyć wieczerza wigilijna. Gdy usiedliśmy za stołem, zauważyłem, że jedna z dziewczyn płacze i ociera duże łzy. Zaniepokojony, pytam co się stało. Wiecie co odpowiedziała?
"Bo proszę księdza, przypominam sobie teraz mój rodzinny dom. I widziałam przez chwilę mojego ojca, który jest nałogowym pijakiem. Widziałam moją kochaną mamę, którą często ojciec bił, kiedy wracał z pracy zupełnie pijany. Przypomniałam sobie, jak musiałyśmy z moją siostrą uciekać do sąsiadki, by nas przygarnęła przynajmniej na kilka godzin. Ale pomyślałam też sobie, jakby to było dobrze, gdyby wieczór , wigilijny trwał zawsze. Bo tylko wtedy ojciec był dla nas dobry. Uśmiechał ·się i kupował nam prezenty. Tylko wtedy śpiewał z nami kolędy i tulił nas do siebie. Jak to dobrze, że jest Bóg i Boże Narodzenie".
Ks. Jęczek A., Z Maryją przeżywszy radosny czas oczekiwania, BK 5 / 1984/, s. 283-284
- 2 -
W ubiegłym tygodniu odwiedziłem chorych w naszej parafii, by zbliżające się święta mogli przeżyć razem z Panem Jezusem. Wracając przez las do domu, spotkałem na skraju tego lasu grupę chłopców spacerujących z panem leśniczym. Przystanąłem, aby z nimi porozmawiać, bo zwróciło moją odwagę ich dziwne zachowanie: chodzili oni prawie z nosami przy ziemi, a raczej śniegu i czegoś na tym śniegu szukali. Kiedy zapytałem, co zgubili, powiedzieli mi, że pan leśniczy uczy ich rozpoznawać znaki zwierząt na śniegu, że są harcerzami i zdobywają tu kolejną sprawność harcerską. Zainteresowała mnie ta ich graca. Dowiedziałem się, że z różnych znaków na śniegu można odczytać wiele rzeczy, np. gdzie mieszka lis, jaką drogą biegają zające, a nawet gdzie kłusownicy polują na biedne zwierzęta. Podziękowałem i wróciłem do domu.
Ks. Molenda B., Emmanuel - dostrzegalny przez wiarę, BK 5 /1986/, s. 274
- 3 -
W czasie wizyty duszpasterskiej w małym miasteczku na Pomorzu kapłana wchodzącego do mieszkania zadziwił jego wystrój. W pokoju na słomianych matach przypięta była ogromna liczba zdjęć dzieci w różnym wieku. Było to mieszkanie samotnej pani w podeszłych latach. - To są moje dzieci - powiedziała kobieta. Jak to? - zdziwił się kapłan, przecież pani jest samotna. - Tak, ale od wielu już lat pracuję w miejscowym szpitalu jako akuszerka. Te wszystkie dzieci zostały przeze mnie uratowane. Dzisiaj ich rodzice przysyłają fotografie i dziękują najczęściej same matki i dzieci, czasami też i ojcowie za to, że udało mi się je powstrzymać przed najgorszym, przed zabójstwem nie narodzonych.
Proszę podpisać zgodę na usunięcie dziecka - zwraca się do młodego mężczyzny lekarz, w przeciwnym razie pańskiej żonie grozi śmierć. Ona sama nie chce tego uczynić, może to skutek zatrucia organizmu zapaleniem otrzewnej? - Nie mogę tego uczynić, nie mógłbym żonie spojrzeć w oczy, gdybym pozwolił na zabicie naszego dziecka - odpowiada zrozpaczony mąż. Proszę, niech pan czyni wszystko, by uratować ją i dziecko! Przed operacją lekarz powiada: uczynimy wszystko, co możemy, reszta w ręku Boga. - On, nas na pewno nie opuści! - odpowiada mąż i udaje się do kościoła na długą samotną modlitwę. Operacja się udała, dzisiaj dziecko i matka żyją i stanowią wszyscy troje bardzo szczęśliwą rodzinę.
Dwoje dzieci miałam i dwoje dzieci zabiłam - mówi do siebie niemłoda już kobieta snując się po korytarzach zakładu psychiatrycznego. - To wstrząs po usunięciu drugiego dziecka - wyjaśnia spotkana pielęgniarka. Powtarza to już od piętnastu lat.
Ks. Józef Pick STAĆ NA STBAŻY POCZĘTEGO ŻYCIA I WIERNOŚCI MAŁŻEŃSKIEJ BK 89
- 4 -
Zanim jeden z królów angielskich objął tron, kilku szlachetnie urodzonych obywateli przybyło do niego, aby poprosić go o państwowe urzędy. Kiedy przyszły król rozdzielał urzędy, o które prosili ci obywatele, jego sekretarz zapisywał złożone przez następcę tronu obietnice? Stanął również przed obliczem królewicza pewien szlachcic i poprosił o bardzo ważny urząd. Przyszły król złożył temu szlachcicowi obietnicę powierzenia mu tego urzędu i kazał sekretarzowi zanotować tę obietnicę. Szlachcic zwrócił się wtedy do króla ze słowami: "Sekretarz nie musi tego zapisywać, wystarczą mi w zupełności słowa króla". Przyszły król był bardzo zadowolony i powiedział do swego otoczenia: "Ten szlachcic uczynił mi prawdziwy honor, traktując mnie jak króla".
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ – A –
- 5 -
Opowiem wam o pewnej dziewczynce, która jeszcze do niedawna nie cieszyła się z Bożego Narodzenia, ale te święta na pewno przeżyje radośnie. Poznałem ją latem, kiedy pojechałem na rekolekcje oazowe na Białoruś. Na rekolekcjach wśród dzieci, które wierzyły w Boga i znały już Jezusa, znalazła się dziewczynka z czwartej klasy, Olga, która przyjechała na te rekolekcje ze swoją ciocią. Jej ciocia zajmowała się kuchnią rekolekcyjną i gotowała dobre obiady dla wszystkich dzieci, a Olgę zabrała dlatego, że wiedziała, iż jej rodzice nie chodzą do kościoła i jeszcze Olgi nie ochrzcili. Pomyślała, że może wśród dzieci wierzących i Olga spotka Jezusa. Kiedy zaczęliśmy się modlić, Olga przyznała się, że nigdy tego nie robiła, ale chcę się tego nauczyć. Koleżanki uczyły ją znaku krzyża świętego, później kolejnych modlitw. Siostry zakonne nauczyły ją prawd wiary i pięknych pieśni, a ja jako ksiądz starałem się też z nią dużo rozmawiać.
Wyobraźcie sobie, że po czternastu dniach rekolekcji Olga zachwyciła się Jezusem. Postanowiła przygotować się na lekcjach religii, na które wcześniej nie uczęszczała, do przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Postanowiła, że poprosi rodziców, by jej w tym pomogli. I tak się zaczęło "Boże Narodzenie" w Oldze - dziewczynce z Białorusi. Kiedy byłem tam jesienią na dniu wspólnoty oazowej, Olgę przywiózł tatuś - oficer wojska białoruskiego. Przyjechał w pięknym mundurze, a w jego samochodzie zobaczyłem różaniec, który ofiarowała mu Olga. Pomyślałem wtedy, że Jezus rodzi się już nie tylko w sercu Olgi, ale również jej rodziców. Wiem, że te święta jej rodzina przeżywać będzie z Jezusem, że prawdziwą radością będzie Jego narodzenie w ich domu.
Ks. Bogdan Molenda - ŚWIADKOWIE - POŚREDNICY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998
- 6 -
IV Niedziela Adwentu: Przyjąć Jezusa
- Józefie, powiedz, co czułeś, kiedy się dowiedziałeś, że Maryja jest w ciąży? - To był dla mnie szok! To było coś niepojętego!
- Czy takie rzeczy wtedy się nie zdarzały?
- Owszem, zdarzały się, bardzo sporadycznie, ale się zdarzały... Ale tu chodziło o moją narzeczoną, a właściwie już małżonkę...
- No właśnie. Może wyjaśnisz mi, o co tu chodzi. Maryja była Twoją narzeczoną, czy już żoną?
- W Izraelu ślub zawierało się w dwóch etapach. Pierwszy etap, to jest coś takiego jak u was narzeczeństwo, z tym, że u was nie jest to jeszcze tak zobowiązujące. U nas sprawa była już przesądzona. Młodzi nie mieszkali jeszcze razem, ale mieli czas na bliższe poznanie siebie, oswojenie się ze sobą. W tym czasie nie do pomyślenia były kontakty intymne. Z tym trzeba było zaczekać. Dopiero drugi etap małżeństwa polegał na wprowadzeniu żony do domu męża. Wtedy mogli korzystać z wszystkich praw małżeńskich.
- To znaczy, że Maryja była jeszcze pod opieką swoich rodziców, a nie Twoją? - Właśnie tak.
- A powiedz jeszcze dlaczego chciałeś załatwić sprawę "po cichu", skoro to nie Ty byłeś ojcem dziecka?
- Właśnie dlatego! Gdybym rozgłosił, że Maryja jest w ciąży, ale nie ze mną, to oznaczałoby to, że mnie zdradziła. A za zdradę groziła Jej kara śmierci przez ukamienowanie. Nie chciałem do tego dopuścić. Kochałem ją. Bardzo mnie to zabolało, ale ja naprawdę )ą kochałem. Chciałem Ją uratować...
- Czy Maryja próbowała ci wyjaśnić, co zaszło?
- Tak! Mówiła, że miała widzenie anioła, który prosił Ją by została matką Jezusa, Syna Bożego. Zresztą się nie dziwię, że Bóg wybrał właśnie Ją. Ona jest taka piękna! Ale nie o tym chyba miałem mówić...
- No właśnie, jak przyjąłeś Jej wyjaśnienia?
- W pierwszej chwili sytuacja mnie przerosła. Zupełnie nie wiedziałem, co o tym myśleć. Wiele razy słyszałem w synagodze o Mesjaszu, który ma przyjść na ziemię. Ale że to akurat spotka mnie? Nie, nie. To przechodzi ludzkie pojęcie. To, że Bóg mieszka w świątyni Jerozolimskiej, to mogłem zrozumieć. Ale to, że Syn Boży zamieszka w moim domu, taka myśl nigdy by mi nie przyszła do głowy!
- Pochodzisz przecież z rodu królewskiego. Twoim przodkiem jest król Dawid!
- To dawne czasy! Ród Dawida przestał się dawno liczyć. Najlepszym dowodem na to jest moje ubóstwo. Potomek królów to zwykły cieśla. Proszę sobie zbyt wiele nie wyobrażać. Ja nie byłem managerem wielkiej firmy. Robiłem to, co mogłem sprzedać w Nazarecie: miotły, stołki, grabie. Najprostsze rzeczy.
Nie czułeś się upokorzony?
- Nie. Nie jest ważne co robimy, ale JAK robimy i DLACZEGO. Ważne jest pełnienie woli Ojca...
- Musiałeś być chyba bardzo pobożnym człowiekiem...
- Przypominam sobie taką zwykłość, zwyczajność. Raz w roku szedłem z pielgrzymką do Jerozolimy, jak wszyscy, a poza tym prowadziłem zwykle, szare, nazaretańskie życie
- Jezus z pewnością to zmienił...
- Wręcz przeciwnie. Jezus to przyjął. Wszedł w to zwyczajne życie. Ale warto pamiętać, że wtedy też był Zbawicielem świata.
- Nie rozumiem...
- Chodzi o to, że kiedy pojawia się szarość, to jednocześnie grozi nam pokusa wygodnictwa, albo miernoty. Jest pokusa szukania za wszelką cenę kolorytu. Byle tylko coś się działo, nawet za cenę grzechu.
- Masz na może na myśli używki, narkotyki czy coś takiego?
- Właśnie tak. Dzięki Jezusowi wiem jak się bronić przed miernotą z jednej strony i pokusą nadzwyczajności z drugiej. On był normalny...
- Czy mógłbyś opisać jak wyglądał wasz dzień?
- Oczywiście. Nie będzie to takie trudne. Jak wspomniałem, prowadziliśmy bardzo skromne życie. Mój dom to dwupoziomowa pieczara. Na dole była stolarnia i zbiornik na wodę, a u góry mieszkaliśmy. Na środku stał ciężki stół mojej roboty, cztery drewniane stołki, też mojej roboty, kilka glinianych dzbanków, palenisko, kilka talerzy i to wszystko. No i jeszcze my troje. Kiedy Jezus był mały, bawił się z kolegami i koleżankami, wpadał tylko żeby coś zjeść i znowu przepadał na podwórku. Kiedy wracał opowiadał swoje dziecinne przygody, opowiadał nam o swoich odkryciach. Wtedy śmialiśmy się z Maryją. Aż się dziwiliśmy, że Syn Boży jest taki zwyczajny!
- Jezus nie zrobił żadnego cudu?
- Nie. Życie biegło nam raczej normalnie, spokojnie. Wtedy wiele zrozumiałem. Kiedyś byłem bardzo niecierpliwy, nie umiałem czekać, jak chyba większość młodych ludzi. Kiedy patrzyłem jak dziecię rosło napełniając się mądrością, tą Bożą i tą ludzką mądrością, wtedy zrozumiałem, że musimy zgodzić się na stopniowe wzrastanie i dojrzewanie. Po prostu cierpliwość. Jak dużo cierpliwości potrzebujemy! W życiu duchowym też
- Józefie, mówiłeś, że Jezus bawił się z kolegami, koleżankami. Rozumiem, że nie pozwalałeś Mu pracować.
- Mylisz się. Przypomnij sobie co mówili o Nim ludzie: "Czy nie jest to cieśla?" Jezus to cieśla. Pracuje, zarabia na życie Maryi i swoje swoimi rękami. Gdy miał dwadzieścia lat został jedynym żywicielem Rodziny. Mnie już nie było na tym świecie. Musiał pracować, i to ciężko.
- Wróćmy jeszcze do początku naszej rozmowy. Mówiłeś, że przeżyłeś szok, kiedy się dowiedziałeś, w jakim stanie jest Maryja. Chciałeś Ją potajemnie odesłać. Co wpłynęło na zmianę decyzji?
- Różne rzeczy przychodziły mi do głowy. Byłem bezradny. Nie wiedziałem co robić. Modliłem się. Nie jestem skłonny wierzyć w sny. Ale wiedziałem, że Bóg może przyjść również w taki sposób. W czasie snu miałem widzenie anioła, który potwierdził słowa Maryi o Jezusie. Przekonały mnie słowa, że "dziewica pocznie i porodzi syna, któremu nadadzą imię Emanuel, to znaczy "Bóg z nami". Kiedy się zbudziłem decyzja była już gotowa. Wziąłem Maryję do swojego domu. Wraz z nami, pod jednym dachem zamieszkał Bóg.
Józefie, jedno krótkie zdanie na zakończenie.
- Proszę was, abyście się nie bali przyjąć Jezusa do swojego domu, do swojego życia!
NIE BÓJ SIĘ-BÓG CIĘ KOCHA! (Spotkania adwentowe z młodzieżą) BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998
- 7 -
W "Tygodniku Powszechnym" sprzed roku Józefa Hennelowa wspomina adwent swojego dzieciństwa. Jest to przepiękna refleksja, pod którą wielu podpisywało się jakby pod swoją własną. Ta refleksja oddaje klimat adwentu przed laty: "(..J Na Święta niech wspomnienie skieruje się do wnętrza domu: Domu wspominanego - świątecznego domu na kresach wileńskich mojego dzieciństwa. Taki dom zwykle na całe życie p o z o s t a j e m i a r ą r z e c z y (podkreśl. moje). Zawsze chciałam wszystkim moim przybliżać takie Święta, które sama pamiętam jako najmilsze. Bo darować takich Świąt nie sposób. Nie tylko dlatego, że same ściany pozostały tak daleko i są nieosiągalne. Jak bowiem podarować komukolwiek tamtą nieporównywalną z niczym urodę miasta? Zimę, która nadciągała zwykle razem z adwentem, otwierając na oczekiwanie Świąt białą scenerię (...) Miasto było białe i białe Trzy Krzyże nad miastem, jeszcze bardziej białe niż co dzień, bo śnieg leżał na ich konturach. Do szkoły biegło się przez świat nie do wiary cudowny - i było wiadome, że to zostanie: te białe zaułki, białe kościoły, białe ogrody. Po południu przychodził czas na oglądanie sklepów. Ulica Mickiewicza (dziś Prospekt Lenina) wabiła księgarniami (...) Na Placu Katedralnym wyrastał las choinek (...) Rankami, mrocznymi jeszcze zupełnie, z kościołów bił blask rorat i melodia "Rorate coeli", wzbudzająca dreszcz, niezapomniana melodia gregoriańska" (Spojrzenie do wewnątrz, TP 51-51, 1987).
Adwent - czas, o którym nie można zapomnieć...
Ks. Tadeusz Gacia - ZANIM PRZYJDZIE WIGILIA Współczesna Ambona – Kielce 1988 Rok XVI Nr 4
- 8 -
Jeżeli nie przeżyjemy właściwie czas adwentu możemy nie rozpoznać Oczekiwanego, możemy nie zrobić Mu miejsca, tak jak nie było dla Niego miejsca w Betlejem. Może wtedy będzie się nam tylko wydawało, że On przyszedł i do nas...
"Serce masz pełne zgiełku, jak betlejemski zajazd.
Żłób, był pusty - rozumiesz? Przetom w nim miejsce znalazł..."
"Nie wymagam od ciebie wzlotów ani głębi... Czekam tylko, czy dla Mnie zdobędziesz się na ciszę?
Spróbuj świat wywiać z oczu i tam, gdzie się kłębił,
zrób w pustce puste miejsce, milcz i c h c i e j , bym przyszedł".
(Beata Obertyńska, ze zbioru "Grudki kadzidła").
Ks. Tadeusz Gacia - ZANIM PRZYJDZIE WIGILIA Współczesna Ambona – Kielce 1988 Rok XVI Nr 4
- 9 -
Hania jest niezwykle dobrą, bo posłuszną dziewczynką. Mamusia mówi do niej: "przynieś ze sklepu masło, śmietanę i przyprawy do ciasta". Hania szybko wstaje i mówi: "idę, mamusiu, proszę tylko o pieniądze i koszyk". Mamusia nie musiała już iść do sklepu. W tym czasie mogła dalej sprzątać i przygotowywać dom do Świąt. Gdy Arek maleńki braciszek, płakał w łóżeczku, mama powiedziała do Hani: "zabaw Areczka, ja nie mam teraz czasu". Hania podchodzi do braciszka, bierze go na ręce, wozi w wózku i zabawia. Mamusia jest szczęśliwa, że jest jej trochę lżej. Posłuszeństwo to bardzo ważna sprawa w życiu człowieka.
Ks. Jan Tusień - "OTO IDĘ" Współczesna Ambona – Kielce 1988 Rok XVI Nr 4
- 10 -
Bardzo dobrze rozumiał to pewien Łukaszek z Krakowa który zawsze ze swymi rodzicami przyjeżdżał na Święta do babci. Zawsze widywałem go w kościele, chociaż sam nie mógł chodzić, ponieważ od szóstego roku życia jego nogi stopniowo odmawiały mu posłuszeństwa. Już do końca życia będzie musiał posługiwać się wózkiem inwalidzkim. Dla wszystkich - dla starszych i dzieci wzruszającym było, kiedy rodzice, babcia lub dziadziuś podjeżdżali z nim na wózku do ołtarza, aby mógł uczestniczyć w Eucharystii, słuchać słów Bożych i przyjmować Pana Jezusa w Komunii św. Patrzcie, chociaż nogi odmówiły mu posłuszeństwa, on swoim życiem, postępowaniem, posłuszeństwem Bogu mówił; "Oto idę, Panie, by pełnić Twoją wolę".
Ks. Jan Tusień - "OTO IDĘ" Współczesna Ambona – Kielce 1988 Rok XVI Nr 4
- 11 -
Boże dlaczego miłujesz?
Jest w Licheniu Starym drewniany, piękny kościółek. Nad wejściem do niego znajduje się rażący starością i zniszczeniem niezbyt duży krucyfiks metalowy, podziurawiony kulami. Właśnie tu przejeżdżała z grupą „Hitlerjugend” ich wychowawczyni Berta Bauer. Ona również szukała znaku, a raczej chciała młodzieży udowodnić, że taki znak z nieba jest niemożliwy. Chciała to udowodnić-poglądowo - udowodnić niemoc Boga, do którego wizerunków można bezkarnie i bez drgnienia ręki oddać kilkanaście strzałów. Berta Bauer nie żyje, zginęła niedługo potem, następnego dnia. Jakaś zabłąkana, chyba nawet niemiecka kula wybrała Ją jedyną spośród wielu młodych „zdobywców świata”, jadących tym razem wozem wojskowym. Znak? Zbieg okoliczności? Boża sprawiedliwość? A jeże11 nawet tak, to czy ktoś ze świadków tak ten znak odczytał i czy ów znak wskazał mu normalny kierunek życia?
Ks. Przech C., Szukać znaku, BK 5(93) /1974/, s. 286
- 12 -
Pewne czasopismo zachodnie oceniło bardzo krytycznie postawę niemałej części społeczeństwa angielskiego wobec świąt Bożego Narodzenia. Na poparcie swoich wywodów podało taki fakt, podobno prawdziwy.
Do wielkiego domu towarowego zawezwano nagle telefonicznie katolickiego księdza. Spodziewał się zastać tam ciężko chorego człowieka, potrzebującego pomocy duchowej. Ze zdumieniem zobaczył przed sobą zakłopotanego dyrektora i cały personel zebrany koło figurek szopki. Wytłumaczono kapłanowi z prostotę, że nikt się nie orientuje w znaczeniu tych figurek i nikt nie wie, jak je umieścić na przedświątecznej wystawie.
O. Krajewski S. OFN Conv, Pan jest blisko wszystkich, którzy Go szukają, BK 5/1968/, s. 265
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Strona startowa
- 4 B, UWB, Angielski I rok Testy
- 4 A, UWB, Angielski I rok Testy
- 4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU C, ROK C
- 4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU A, ROK A
- 4 NIEDZIELA ZWYKŁA C, ROK C
- 4 NIEDZIELA ZWYKŁA A, ROK A
- 4 NIEDZIELA WIELKANOCNA C, ROK C
- 4 NIEDZIELA WIELKANOCNA A, ROK A
- 4 NIEDZIELA ADWENTU C, ROK C
- 3ddecoupage(12), Craft Creations Magazine
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- shanti.opx.pl