4 NIEDZIELA ZWYKŁA C, ROK C
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 1 -
Do jednego z moich znajomych księży, wyjeżdżającego z pielgrzymką o Rzymu, przyszedł chłopiec z czwartej klasy i przyniósł list. Prosił, by ksiądz pomógł mu poprawić błędy i zawiózł ten list Ojcu świętemu. Ponieważ treść listu bardzo zainteresowała księdza, chłopiec zgodził się, aby ksiądz ten list udostępnił również innym. A oto list: "Kochany Ojcze Święty! Minął już rok od tego czasu, kiedy ostatni raz byłeś u nas w Polsce. Wiesz, Jak bardzo Cię wszyscy kochamy. Ja też i moi koledzy także. Chcielibyśmy jednak, żebyś przyjeżdżał częściej, bo wtedy jest u nas lepiej. Rodzice słuchają razem z nami i babcią transmisji, a Twojego kazania wysłuchał nawet tatuś Moniki, który normalnie do kościoła nie chodzi. Mama mówiła, że w tym czasie, jak byłeś u nas, to nawet ludzie w sklepie byli dla siebie bardziej uprzejmi, a babcia naliczył więcej osób na nabożeństwie w kościele. Przyjedź więc znów, Ojcze święty. Wszyscy Ciebie czekamy. A może dzięki Twoim słowom ludzie u nas już na zawsze staną się lepsi? Modlący się za Ciebie - Jacek".
Ks. Molenda B., "Pomóc Prorokowi"; BK 6 /1988/, s. 341
- 2 -
Ludziom wydaje się, że choć cierpią z powodu różnych braków - to jednak zawsze są dostatecznie mądrzy. Podobnie silnym i bogatym wydaje się, że wszystko, co posiadają - jest owocem ich własnej zapobiegliwości.
Owych "mądrych" we własnych oczach reprezentuje dość wyraźnie Nikos Kazantzakis, pisarz grecki zmarły w roku 1957. Z urodzenia był Kreteńczykiem. Nam znany jest przede wszystkim jako autor powieści o Chrystusie (Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry, 1950) i o św. Franciszku z Asyżu (Biedaczyna z Asyżu, 1954), które posłużyły jako scenariusz do filmów. Postawę "mądrego" we własnych oczach wyraża jego powieść, która w polskim przekładzie miała dotąd pięć wydań - Grek Zorba (Warszawa 1985). Jest więc chętnie przez wielu czytana. Do jej rozsławienia przyczynił się film w reżyserii Michaela Kakojannisa, w którym Greka Zorbę kreował Anthony Quinn.
Zorba kieruje się instynktem. Pragnie osiągnąć szczęście żyjąc w ścisłym związku z naturą, poddając się jej prawom, czerpiąc radość z wszystkiego, co go otacza. Grek Zorba przypomina homeryckiego bohatera, Odysa. W zamyśle pisarza ma on nawet być czymś więcej, bo nie tylko błądzi, jak bohater Odysei, po morzach i lądach ale również między teoriami i systemami. W Greku Zorbie wyraził Kazantzakis swoje bezgraniczne pragnienia, zdradził to, czego najbardziej szukał w swoim życiu. Co proponuje? Ćwiczyć nieustannie pięć zmysłów i ciało, aby umiało radować się i rozumieć. Trzeba nauczyć się biegać, walczyć, pływać, dosiadać konia, wiosłować, prowadzić samochód, strzelać. Chodzi o to, żeby dusza uzupełniała się ciałem, a ciało - duszą. Tak chciałby Grek Zorba (Kazantzakis) dokonać pojednania tych dwóch odwiecznych wrogów - duszy i ciała. Taka jest jego postawa wobec życia. A wobec śmierci? Nikos Kazantzakis umarł na obczyźnie, chciał jednak być pochowany na Krecie - w ojczyźnie. Tam go pochowano 4 listopada 195? r. Na skromnym nagrobku umieszczono upragnione przez pisarza słowa: "Nie oczekuję niczego. Nie boję się niczego. Jestem wolny".
Walcząc za życia Kazantzakis był raczej po stronie ubogich. W epitafium jawi się on przed nami także jako "silny" we własnych oczach, któremu się wydawało że wszystko, co posiadał, zawdzięczał sobie. Czy taka "mądrość" odnośnie do życia i śmierci wystarcza? Czy jest dowodem siły? Czy oznacza prawdziwe bogactwo?
Ks. Stanisław Pisarek EUCHARYSTIA - ŻRÓDŁEM POKORY BK 86/5
- 3 -
Uniżonego, który wywyższa ufających ludzi. To głęboko religijne odczucie Polaków wyraża dobrze wiersz Kornela Ujejskiego Modlitwa więźnia:
"Mówią, o Panie, żeś mnie upokorzył, A Tyś mi zasług i chwały przysporzył.
Mówią, o Panie, żeś Ty na mnie gniewny, Że twardy grzesznik Twoje gromy kuszę, A wżdy ja w duszy spokojny i pewny, Bom w Tobie, Panie, położył mą duszę. I Tyś nad ludzi wywyższył mnie wielce, Bo płoniesz we mnie jak w rosy kropelce Słońce; snadź Tyś mię bardzo umiłował I jako syna pokochałeś szczerze,
Kiedyś mię, Panie, na męki zachował, Bym dał świadectwo Twojej świętej wierze".
Postacią z tego wieku, co wiersz Ujejskiego, która jego strofy ucieleśnia, jest arcybiskup warszawski, Zygmunt Szczęsny Feliński (1822-1895). Posługę biskupią spełniał w Warszawie w latach powstania styczniowego (1862-1863), a potem przez dwadzieścia lat cierpiał na wygnaniu w Jarosławiu nad Wołgą (do roku 1883). Opuszczając Jarosław zapisał w pamiętnikach: "Zrosiłem łzami te łąki i gaje, co witały mnie niegdyś w pełni męskiej siły, a dziś zgrzybiałym starcem żegnały. Za dwa tygodnie kończyło się właśnie dwadzieścia lat mego wygnania". Siłę czerpał z Eucharystii, którą na wygnaniu codziennie sprawował w skromnej kaplicy nawet wtedy, gdy mu na niej do gromadzącego się ludu przemawiać zakazano. Toczy się jego proces beatyfikacyjny od roku 1965. Byłoby wielką łaską dla Kościoła w naszej Ojczyźnie, gdyby wyniesienie tego nieugiętego Pasterza na ołtarze mogło się dokonać w ramach podróży Jana Pawła II do Polski na Kongres Eucharystyczny w roku 1989. Módlmy się o to! Prośmy o tę łaskę pokorą!
Ks. Stanisław Pisarek EUCHARYSTIA - ŹRÓDŁEM POKORY BK 86/5
- 4 -
Znałem pewnego Wojtka, przedszkolaka, który bardzo lubił się przechwalać. Raz chłopcy opowiadali między sobą, jakie kto ma w domu zabawki. Ich rozmowę usłyszał Wojtek, podszedł do nich i zaczął się chwalić, że ma w domu dwie szafy zabawek. Chłopcom zrobiło się przykro, zaś Wojtek był z siebie bardzo zadowolony.
Pewnie każdy z was sobie pomyśli, że fajnie by to było mieć tyle pieniędzy, aby można było kupić sobie każdą rzecz, o której się marzy, ładnie się ubrać! Można wtedy chodzić przed innymi będąc napuszonym jak paw.
Musimy sobie jednak odpowiedzieć, czy takie zachowanie podoba się Panu Bogu?
Odpowiedzią na to pytanie będzie przykład życia pewnego Stasia. Jego ojciec był bogatym człowiekiem, tak że Stasiowi nie brakowało nigdy zabawek. Kiedy nadszedł czas, by Stasio poszedł do szkoły, ojciec wysłał go, razem z bratem, do szkoły do Wiednia. Stasio nie pysznił się jednak z tego, e jego ojciec jest bogaty. Nie szukał samej tylko zabawy, ale brał się pilnie do nauki, dla innych był koleżeński. Gdy miał 17 lat, a więc był starszy od was - ale to nie znaczy, że był już, stary" - postanowił, że będzie służył Panu Bogu jako kapłan. W tym celu udał się pieszo z Wiednia do Rzymu i zgłosił się do nowicjatu księży jezuitów. W nowicjacie - to znaczy w okresie próby, czy nadaje się, by zostać księdzem - wzbudził u swoich rówieśników, a także księży wychowawców, powszechny podziw. Ale nie tym, że Stasio pochodził z bogatej rodziny, że w domu miał służących? Wzbudził podziw tym, że się nie wstydził sprzątania, zmywania, usługiwania innym...
Ks. Kazimierz Tomalik - EUCHARYSTIA - ŹRÓDŁEM POKORY BK 86/5
- 5 -
Jan Bernadone z Asyżu, zwany przez swego ojca Franciszkiem, prowadził wesołe życie wśród nieustannych zabaw i chcąc zdobyć sławę rycerską zaciągnął się do wojska. Jednak taki tryb życia nie dawał mu zadowolenia i wtedy, w 1209 r., w czasie liturgii słowa usłyszał w Kościele wezwanie Chrystusa skierowane do swoich apostołów: "Idźcie i głoście: Blisko jest Królestwo niebieskie... Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski" (Mt 10,9). Franciszkowi się zdawało, że zniknęło sprzed niego dwanaście wieków czasu i że do niego, jak do apostołów, Zbawiciel kieruje swój apel, w którym domaga się od niego głoszenia Ewangelii w całkowitym ubóstwie. Biedaczyna z Asyżu oderwał się od ułud świata i zaczął głosić ubogim słowo Boże. Założył zakon, który przyczynił się do odrodzenia religijno-moralnego Kościoła. To było poprawne odczytanie słowa Bożego, za którym poszedł czyn.
Ks. Kazimierz Nawrocki SŁOWO BOŻE W KOŚCIELE I W DOMU BK 88
- 6 -
"Nasze konflikty małżeńskie zaczęły narastać. Byłam zrozpaczona. Nie kończące się dyskusje prowadziły do cichych dni. Sami prawdopodobnie nigdy nie moglibyśmy dojść do porozumienia. Bóg dał nam szansę przez uczestnictwo w rekolekcjach oazowych. Wówczas uświadomiliśmy sobie, że Chrystus chce być z nami, więc przyjęliśmy Go do swego życia. Od dwóch lat czytam Pismo św., modlimy się z mężem i wspólnie z dziećmi. Często przyjmujemy Chrystusa w Eucharystii. Nasza trzyletnia córeczka zadziwia otoczenie swoją znajomością spraw Bożych. Pracujemy nad sobą i mamy nadzieję, że przez uczestnictwo w kręgu dojdziemy do pełnego zjednoczenia z Chrystusem i ze sobą" (matka lat 36).
- 7 -
Ktoś kiedyś podarował mi małą broszurkę. W niej kilkanaście wierszy i tekstów piosenek Szymka oraz króciutkie fragmenty jego listów do przyjaciół. Uderza w nich ogromna dojrzałość duchowa autora. Myśląc o nim inny młody człowiek napisał w posłowiu: Żyć tak jak On szybko, nie trzymać się hamulców, by wreszcie złapać to Dobro Przeogromne i umrzeć... by znów żyć. Szymon zginął mając 17 lat, lecz do wielu ciągle śpiewa "Jak został świętym":
Spotkałeś mnie pewnego dnia...
Tak mimochodem spytałeś:
"Jak to się stało, że z góry patrzysz na ten świat?"
A ja radośnie odpowiedziałem,
Że jestem świętym od kilku już dni...
Szczęście rozpiera moją duszę
Podziwiam ludzi, lecz nie zazdroszczę im.
Ty popatrzyłeś tak jakoś dziwnie,
A potem cicho spytałeś mnie,
Czy jest mi dobrze z tą świętością,
Czy nie marnuję pięknych ziemskich dni.
Ja zdziwiony powiedziałem,
Że nie myślałem o tym od kilku dni...
To wielka łaska od Pana, że tak bardzo objawił Szymonowi swoją miłość. Nie mógł odpowiedzieć na nią inaczej, jak poświęcając Jemu swoje życie.
Ks. Teodor Suchoń - PODEJMOWAĆ PROROCKIE WEZWANIE DZIŚ BK 88
- 8 -
W Dzienniczku perkusisty młody człowiek zapisał: "Panie, kiedy ja wyjdę z tego okresu niemowlęctwa? Pozwól mi ukończyć studia prowadzące do Ciebie". O czym myślał pisząc to? Oprócz świadomości Bożego wezwania, musi być w młodym człowieku świadomość wzrastania prorokiem, świadomość nieustannej walki z sobą, aby nie zamazać pierwotnej wizji Bożej i pierwszego porywu serca ku szczytom pięknego świata. Szymon w młodzieżowym protest songu śpiewał: "Młody jesteś i głupi - to każdy powie ci. Masz lat kilkanaście i swój własny świat. Jeszcze masz ideały i ludziom chcesz ufać. Nie chcesz wierzyć, jak bardzo podły jest świat. Nie poddamy się tej fali zła".
Ks. Teodor Suchoń - PODEJMOWAĆ PROROCKIE WEZWANIE DZIŚ BK 88
- 9 -
W materiałach homiletycznych w diecezji tarnowskiej jeden z autorów zamieścił wypowiedź chłopca o swojej matce: "Jest nas w domu czworo dzieci, mama i tata, czyli cztery plus dwa... mama wszyściutko dosłownie robi sama. Wstaje najwcześniej, przygotowuje wszystkim ubrania, czyści buty, a potem w kolejności wypuszcza nas do szkoły - każdego przedtem musi dokładnie obejrzeć w drzwiach... Mama sama robi zakupy, sama pierze, wyrzuca śmieci itd. Najlepszym tego dowodem jest to, że mając 17 lat nie ukroiłem sobie bez mała jeszcze kromki chleba..:
Czy to jest droga do wychowania dzieci do miłości ofiarnej? Czy w taki sposób wpoi się w nie poczucie obowiązku, dostrzegania potrzeb drugich? Wątpliwe.
„MARYJO, WPROWADZAJ JEZUSA DO NASZYCH RODZIN" BK 88
- 10 -
W powołaniu Jeremiasza możemy widzieć obraz powołania kapłańskiego. Powołanie kapłańskie to z jednej strony wewnętrzne tajemnicze wezwanie Boże, a ze strony człowieka - chęć całkowitego oddania się na służbę Bogu. Często dochodzą do tego jeszcze inne motywy, które z czasem podlegają otoczeniu i sublimacji.
Jedni idą do kapłaństwa, licząc na zapewnienie sobie korzystnych warunków materialnych. Ci muszą przejść długą drogę, by oczyścić swoją intencję. Ale są i tacy, którzy od samego początku pragną całkowicie poświęcić się większej chwale Bożej i zbawieniu ludzi - nawet za cenę życia. Do tych ostatnich należał sławny proboszcz z Ars, we Francji, św. Jan Maria Vianney (1786-1859). Jako młody chłopiec słyszał o rewolucji wywołanej w Paryżu (1789), skierowanej również przeciwko religii. Wszelkie przejawy religijności - Msza św., modlitwa, przechowywanie obrazów religijnych - były zabronione pod surowymi karami. Ludzie na wioskach gromadzili się po stodołach, by uczestniczyć w Mszy św. Kapłani się ukrywali, a gdy ich przyłapano na spełnianiu funkcji religijnych, bez pardonu ścinano im głowy. Z tego powodu wielu chłopców tłumiło w sobie głos powołania. Ale wśród nich znalazł się jeden, urodzony w ubogiej rodzinie w miejscowości Dardilly koło Lyonu, Jan Maria Vianney, który powiedział sobie, że właśnie dlatego - że ścinają głowy księżom - on zostanie kapłanem, i tak się stało. Mimo napotykanych licznych trudności został księdzem, sławnym - z ubóstwa, z życia pełnego umartwień, z poświęcenia się dla ratowania ludzkich dusz - sławnym proboszczem w miejscowości Ars. Zmarł w 1859 roku, ogłoszony świętym i patronem proboszczów przez papieża Piusa XI w 1925 roku.
Zob. H. Gheon, Szafarz łask Bożych, św. Jan Vianney, Poznań 1931, s. 3 nn.
Kazanie Rok C
- 11 -
Miłość ma różne oblicza, odsłania je święty Paweł w pierwszym liście do Koryntian, w tzw. hymnie o miłości. Jednym z nich jest cierpliwość. "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest" - powie św. Paweł. Szczególnej cierpliwości potrzeba w stosunku do dzieci.
Dziecko, przez swoje zachowanie, może być czasem nieznośne. Odczuł to Henryk Sienkiewicz (+ 1916), kiedy w roku 1891 , - kilkumiesięcznej podróży do środkowo - wschodniej Afryki - wracał schorowany do Europy. Na statku było pełno dzieci różnokolorowych; przez krzyk, hałas i bieganinę były niekiedy nieznośne. W reportażu z tej podróży Sienkiewicz napisał: „Utrapienie z nimi było takie, że ludzie o powiększonych śledzionach wpadali chwilami w rozpacz, i pewno niejednemu chodziło do głowy, iż król Herod był to jednak wielki król
wielka postać dziejowa, niesłusznie przez historyków sponiewierana".
Po tej gorzkiej uwadze, jakby się reflektuje i dodaje: "Nie wierzę w ludzi, którzy naprawdę nie lubią dzieci, ktoś ma swoje, ten zawsze gotów rozczulać się nad cudzymi...".
Henryk Sienkiewicz, Listy Z Afryki, Warszawa 1901, cz. III, s. 121.
Kazanie Rok C
- 12 -
Św. Łukasz w swojej Ewangelii pisze o postawie mieszkańców Nazaretu względem Chrystusa. Była to postawa uprzedzeń i wrogości posuniętej aż do chęci zabicia Chrystusa. Z postawą tą spotykamy się w ciągu całego życia Chrystusowego. Co więcej, podobnie są traktowani Jego wyznawcy, zgodnie z Jego zapowiedzią: "Mnie prześladowali i was prześladować będą". Sprawdza się to również wobec osoby papieża Jana Pawła II. Różny jest do niego stosunek opinii publicznej, katolickiej i niekatolickiej. Różnie ocenia się jego podróże apostolskie. Niekiedy oceny te są wydawane pod wpływem niechęci, uprzedzeń i wrogości, innymi słowy, jakkolwiek by papież postępował, zawsze będzie źle. Dosadnie charakteryzuje tę opinię Andre Frossard:
"Gdyby papież nie podróżował, powiedziano by, że jest obojętny wobec świata i spraw ludzkich, i wymawiano by mu, że żyje sobie jak władca w swoim pałacu i nie przejmuje się naszym czasem. A ponieważ podróżuje, zarzuca się że podróżuje, że często opuszcza Rzym, że tym samym zaniedbuje rząd Kościołem po to, by na pięciu kontynentach hołdować popularność, która nie może być wolna od podejrzeń. Gdyż właśnie ci sami, którzy wciąż tyle mówią o «ludach» i «masach», gardzą tłumami, jeżeli nie zgromadza ich nienawiść; ci sami, którzy zaklinają Kościół, żeby szedł do świata, potępiają go, kiedy tam idzie, a ci, którym tak zależy, żeby ich usłyszeli ludzie tych czasów», ulegają rozdrażnieniu, kiedy ci sami ludzie tych czasów» gromadzą się, by słuchać papieża. Wiele byłoby do powiedzenia o mentalności tych nowych faryzeuszy, którzy ludem interesują się wyłącznie w postaci abstrakcji, jaką pan przybiera w wywodzie ideologicznym, a nie znajdują dosyć epitetów, by wyśmiewać «ciemnotę» i «naiwność» prostaczków, którzy zbiegają się, gdy Jan Paweł II przechodzi. Podejrzewam, że tym dziwnym ewangelizatorom mniej zależy na zapełnianiu kościołów niż na wypędzaniu z nich ostatnich wiernych (ich zdaniem niewykształconych), żeby mogli takimi zostać sami, jako znawcy i smakosze czystej, im tylko dostępnej doktryny".
Andre Frossard, Rozmowy z Janem Pawłem II, Kraków 1983, s. 218-219.
Kazanie Rok C
- 13 -
Któregoś ranka - a było to nie tak dawno temu - pewien rolnik stanął przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie dębowe drzwi, chłop z uśmiechem pokazał mu kiść dorodnych winogron: "Bracie furtianie, czy wiesz, komu chcę podarować tę kiść winogron, najpiękniejszą z całej mojej winnicy?" - zapytał. - "Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych". - "Nie. Tobie!" - "Mnie? Naprawdę chcesz mi ją dać?" - Bardzo się ucieszył brat furtian. - "Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cię o to prosiłem. Chciałbym, żeby ta kiść winogron sprawiła ci trochę radości".
Brat furtian ostrożnie wziął kiść winogron i przez cały dzień podziwiał ją, a w jego sercu panowała nieopisana radość i szczęście. Jednak zaświtała mu myśl, by tę kiść winogron ofiarować ojcu opatowi. Jak pomyślał - tak uczynił. Ofiarował tę kiść opatowi który bardzo się ucieszył. Nagle tenże opat przypomniał sobie o zakonniku staruszku i zaniósł tę kiść do jego celi. Staruszek bardzo się ucieszył z tego prezentu. Lecz i on sobie przypomniał o bracie, który cały dzień pracował w kuchni, i przez innego zakonnika przekazał winogrona temu bratu.
I tak ta kiść winogron wędrowała od zakonnika do zakonnika niosąc wielką radość, aż w końcu dotarła z powrotem do brata furtiana. W ten sposób zamknął się krąg radości! (Bruno Ferrero, Czterdzieści opowiadań na pustyni).
Miłość jest tym niezwykłym darem, którym dzieląc się z innymi - dostarczamy im ogromnej radości i wielkiego szczęścia.
Ks. Krzysztof Mai - KRĄG RADOŚCI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(140) 1998
- 14 -
Musisz wygospodarować w swoim dniu moment ciszy, aby się wsłuchać w głos Ducha Świętego. Módl się wtedy tak:
"O, Duchu Przenajświętszy, duszo mojej duszy, uwielbiam Cię.
Oświecaj mnie, prowadź mnie, wzmacniaj,
pocieszaj i pouczaj, co mam czynić. Rozkazuj mi.
Poddaję się chętnie wszystkiemu, czego ode mnie zażądasz. Pragnę wszystko przyjąć,
co na mnie dopuścisz. Daj mi tylko poznać
Twoją Świętą wolę".
Ks. Władysław Głowa - LITURGIA-KULT W DUCHU ŚWIĘTYM
- 15 -
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii Jezus posługuje się przysłowiem: "lekarzu, ulecz samego siebie!". Wszyscy znamy roztnaitc powiedzonka: "Jaskółka wiosny nie czyni" - "Kuj żelazo, póki gorące" - "Nie wszystko złoto, co się świeci". Przysłowia są mądrością narodów! Porzekadła wyrażają doświadczenie tysięcy ludzi na przestrzeni tysięcy lat.
"Lekarzu ulecz samego siebie" - zawiera starą prawdę: bardzo często ludzie wtrącają się w tzw. "nie swoje sprawy". Uważają, że są najmądrzejsi; zjedli wszystkie rozumy; na wszystkim się znają. Ulubionym ich zajęciem jest pouczanie: paplanina pełna rozmaicie - złośliwych "cudownych" rad i recept.
Taki nasz lekarz-doradca (chociaż sam nie potrafi ugotować jąjka na twardo) grymasi na niesmaczną zupę; sam będąc wzorem niepunktualności, narzeka kiedy musi czekać 1 minutę w kolejce; sam nie potrafi wymyślić sensownej zabawy, ale krytykuje innych, że są nudni i nieciekawi.
Taki "ekspert", który nie umie pomóc sobie - nie zyska zaufania innych ludzi. Podobnie, jeśli lekarz sam nie potrafi wyleczyć się z dżumy, malarii i grypy - nikt nie będzie chciał korzystać z jego pomocy.
"Lekarzu, ulecz samego siebie" – taką postawę wobec Jezusa przyjmują Jego słuchacze. Nie chcą przyjąć Chrystusowej pomocy - "sami damy sobie radę" – mówią - "nic nam nie trzeba" - "wcale nie potrzebujemy lekarza". Tymczasem Chrystus przychodzi, żeby każdego człowieka wyzwolić z choroby serca, którą jest grzech: zło mieszkające w ludzkim sercu.
Ks. Stefan Radziszewski - RECEPTA NA ŻYCIE
- 16 -
W pewnej starej księdze odnajdujemy historię chłopca, który od urodzenia choruje. Żaden z lekarzy nie potrafi mu pomóc - choroba jest zbyt ciężka. Ale rodzice dziecka nie tracą nadziei - udają się do najbardziej sławnego medyka wierząc w jego wiedzę i umiejętności. Lekarz bada małego chłopca - stwierdza, iż choroba jest nieuleczalna. Nie chce jednak odbierać rodzicom nadziei. Wędruje w zakamarki swojej pracowni - apteki i przynosi opakowanie (fiolkę) maleńkich tabletek. Patrzy ze smutkiem za odchodzącymi.
Ku zdumieniu doktora po tygodniu rodzice i dzieciak powracają. Z radością! "Uzdrowiłeś naszego synka!" - wołają z daleka. Tym razem badanie trwa dłużej. Choroba... ustąpiła całkowicie. Rodzice i malec dziękują.
Wiara "dziala przez miłość". Cudem przedziwnym jest serce, które wierzy. Receptą na nasze życie jest miłość. Serce przmieni nasze dni...
Ks. Stefan Radziszewski - RECEPTA NA ŻYCIE
- 17 -
Przeciwko Bogu i Kościołowi nieraz w ciągu historii wytaczane były najcięższe działa, z których sypał się grad pocisków. Kościół przetrwał wszystko, choć ponosi ogromne ofiary.
Jeden z księży pracujących na Ukrainie opowiada, w jakich warunkach odprawiał Mszę św., bo władze nie chciały oddać kościoła, w którym urządzono zakład produkcyjny: "Odprawiałem nabożeństwo w maleńkiej kaplicy, ulokowanej w prywatnym domu. Rozbudowali ten domek na kaplicę, ale i tak warunki do modlitwy były w tym pomieszczeniu bardzo ciężkie. Kiedy rozdawałem Komunię, ludzie klęczeli na takich drobnych kamieniach, a pomiędzy tymi kamieniami płynęła woda. Śnieg tajał i woda dostawała się do kaplicy" - czytamy w książce Krzysztofa Renika, "Podpolnicy".
Ten sam kapłan daje świadectwo o sobie i swojej rodzinie: "...do kościoła jeździłem z całą rodziną. I oto w szkole wzywa mnie dyrektor i zaczyna się obrabotka. Że to, co mówią księża w kościele, to nieprawda, że księża kłamią, że Bóg nie istnieje, że to tylko wymysł, a kto mądry - to nie wierzy. Taka obrabotka trwała zwykle dwie albo trzy godziny...
Szczególnie mocno naciskali w okresie Wielkanocy. W Wielką Sobotę zbiórka całej szkoły i dyrektor surowo zakazuje komukolwiek z uczniów pokazać się w kościele. Uprzedza, że już od soboty, od dziewiątej rano, są przed kościołem dyżury komsomolców i partyjnych aktywistów, a także nauczycieli, i oni nie będą wpuszczali dzieci do kościoła. Te dyżury trwały przez całe święta, pod wieczór to niemal wszyscy nauczyciele przychodzili pod kościół pilnować, aby dzieci nie szły do środka.
...Jeżeli bowiem władze wiedziały, że do kościoła chodzą dzieci, to bardzo często wyrzucały kapłana z parafii albo w ogóle zamykały kościół.
...Poza tym ciężko było dzieciom chodzącym do kościoła postąpić na wyższą uczelnię, na uniwersytet. Jeżeli wiedzieli, że w Boga wierzysz, to uważali cię po prostu za wroga narodu, agenta Watykanu i za obywatela, któremu nie można dowierzać".
Mimo tych obostrzeń ludzie wyczekiwali na posługę kapłana. Krążyło tam nawet takie powiedzenie, że "tutaj można sutannę powiesić nawet na drewnianym kołku, a ludzie i tak będą ten kołek całować".
A u nas krzyczy się o klerykalizmie!
Ks. Andrzej Skiba - PRZYJĄĆ CHRYSTUSA Współczesna Ambona 1995
- 18 -
Są ludzie, w których zbawcze orędzie Chrystusa wyzwala radość, entuzjazm wiary i podziw. U innych zaś niepokój, niezadowolenie, odrzucenie, złość i rozterki. Tak było np. w rodzinie Edyty Stein, obecnie bł. Teresy Benedykty od Krzyża, Żydówki, zakonnicy z Karmelu, męczennicy. Był czas, kiedy Bóg w jej życiu był nieobecny. Uważała się za ateistkę i sympatyzowała z liberałami. Głębokie studia filozoficzne zachęciły ją do poszukiwania prawdy. Doszła do poznania "fenomenu chrześcijaństwa". Zafascynowała się Osobą Jezusa Chrystusa, który pociągnął ją do siebie. Przyjęła chrzest i postanowiła wstąpić do klasztoru karmelitanek w Kolonii. Była świadoma, że należy do Chrystusa nie tylko duchowo przez chrzest, ale także dzięki więzom krwi jako Żydówka.
Ze swoich planów zwierzyła się matce-staruszce, ortodoksyjnej Żydówce. Tak o tym opowiada:
"W pierwszą niedzielę września byłam w domu tylko z matką. Siedziała przy oknie ze swą robotą na drutach, a ja bliziutko niej. I nagle padło długo oczekiwane pytanie: - Co będziesz właściwie robiła u sióstr w Kolonii? - Będę z nimi żyć. Nastąpiła rozpaczliwa walka. Matka nie przerwała pracy. Kłębek przędzy się zaplątał; usiłowała go rozplątać drżącymi rękoma, a ja jej w tym pomagałam, podczas gdy rozmowa toczyła się dalej. Odtąd skończył się spokój w domu".
"Matka była roztrzęsiona i żadne argumenty nie mogły jej przekonać. Dla niej wiara w Chrystusa jej córki Edyty była zdradą wiary praojców. Z obolałym sercem mówiła: «Czemuś ty Go poznała?... Nie chcę nic złego przeciw Niemu mówić. On mógł być bardzo dobrym człowiekiem, ale dlaczego czynił się Bogiem" - relacjonuje te przeżycia s. Immakulata Adamska w książce "O nocy, któraś prowadziła..."
To, co dla Edyty było radością, sensem życia, dla jej matki staruszki była to zdrada religii ojców, coś, co zadało jej ból i sprowadziło rozterki, z którymi nie mogła dać sobie rady.
Bywa i taka sytuacja, że człowiek broni się przed przyjęciem Boga i konsekwencjami wynikającymi z Jego przyjęcia. Czasem chciałby Go strącić w jakąś przepaść, aby rozpłynął się w nicości, by wszelki ślad po Nim zaginął.
Ks. Andrzej Skiba - PRZYJĄĆ CHRYSTUSA Współczesna Ambona 1995
- 19 -
W przyjęciu Chrystusa dużą rolę odgrywa sam przykład wierzących. Ks. J. Twardowski w pięknym wierszu "Nie przyszedłem pana nawracać", kończąc go, pisze:
"po prostu usiądę przy panu i zwierzę mój sekret
że ja, ksiądz
wierzę Panu Bogu jak dziecko".
O przyjęcie Chrystusa z wiarą trzeba się modlić i życie swoje układać według przykazań Bożych.
Trzeba przyjąć Chrystusa i Jego zbawcze orędzie z nadzieją na wieczne z Nim spotkanie, na oglądanie Go twarzą w twarz, na uszczęśliwiające widzenie.
Trzeba Go nade wszystko przyjąć z miłością.
Ks. Andrzej Skiba - PRZYJĄĆ CHRYSTUSA Współczesna Ambona 1995
- 20 -
Lubimy obdarowywać swoich bliskich podarunkami. Okazujemy im w ten sposób naszą miłość i życzliwość.
Adaś przez kilka tygodni rezygnował z ulubionych słodyczy, aby za odłożone pieniądze kupić swojej mamie kwiaty na imieniny. Chciał pokazać, jak bardzo ją kocha. Był szczęśliwy, gdy zobaczył łzy radości na twarzy mamy.
Ks. Krzysztof Mijal - JEZUS PUKA DO TWOICH DRZWI Współczesna Ambona 1995
- 21 -
„Kiedyś kard. Newman spotkał się ze swoim przyjacielem, który nie należał do Kościoła, mimo swojej lojalności, a nawet życzliwości do chrześcijan. Miał duży majątek. Wmawiał kardynałowi, że Boga nie ma, liczy się tylko ziemska doczesność. Wtedy kardynał kazał mu napisać na kartce słowo „Bóg”, poczym zakrył je złotą monetą i spytał: A teraz co pan widzi? - Tylko pieniądz. - Ot właśnie zakrył on największą wartość w życiu pana. Zrozumiał, ale trwał dalej przy swoim zapatrywaniu”.
Ks. Orszulak F. CM, Ich jest Królestwo Niebieskie, BK 6(111) /1983/, s. 356
- 22 -
Adam Grzymała-Siedlecki w swej książce pt. „Sto jedenaście dni letargu opisuje cierpienia w więzieniu na Pawiaku w czasie okupacji niemieckiej. Między innymi przekazuje wzruszające wyznanie jednego ze współwięźniów: „Na izbie chorych sąsiad mój, żyjący upewnieniem, że czeka go śmierć - którejś nocy zapytawszy, czy nie śpię, zaczął mi się zwierzać: - Nie ma pan wyobrażenia jak mi teraz dokucza, jak mnie ucieka, jak mi doskwiera każdy źle przeżyty dzień mojej przeszłości. Mam dopiero czterdzieści dwa lata, nie mam się za jednostkę gorszą od przeciętnego człowieka a jednak jakiż potworny skład nie najlepszych uczynków, pustych myśli, głupio spędzonych godzin, zmarnowanych dni, zaniedbanych szans, skrzywionych uczuć, zawstydzających przeżyć. Dałoby się tego wszystkiego uzbierać z tych niewielu, Bądź co bądź, moich lat! Dopóki się nie ma sposobności przedrążyć siebie na wylot, wygarnąć zło z zaśmieconych zakamarków duszy, dopóty nie przypuszcza się nawet, że tego aż tyle zebrało się tam na dnie. Szczerze mówiąc, jakże mało przypomina się chwil, z których człowiek może być naprawdę kontent w godzinie swego konanie. Gdyby te godniejsze dni i godziny dojrzałego życia zcisnąć w całość, to zebrałoby się może jakie dwa lata, nie więcej. Żyć tylko dwa lata i umierać! Niech mi pan wierzy, że to bolesne”.
Bp. Kraszewski Z., Pomóżmy braciom przez budowanie ufności w Opatrzność Boża, BK 1(92) /1974/, s. 9
- 23 -
Przedziwne są drogi Opatrzności Bożej.
Przykład - krótkie wspomnienie o kapłanie z Warszawy, byłym więźniu Majdanka - księdzu Julianie Chrościckim.
Od roku 1934 był proboszczem parafii we Włoszech pod Warszawą, gdzie istniała zamiast kościoła tylko drewniana kaplica. Aresztowany przez Niemców zostaje umieszczony w więzieniu na Pawiaku w Warszawie, na zamku w Lublinie, w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Jako kapłan cierpiał szczególne prześladowania. Kilkakrotnie szczuto go psami, kilkakrotnie bito i dręczono w inny sposób. Ks. Chrościcki ślubował w czasie swego pobytu na Majdanku, że jeśli wyjdzie na wolność, zbuduje kościół pod wezwaniem św. Teresy od Dzieciątka Jezus w parafii Włochy pod Warszawą. I rzeczywiście stał się cud: ks. Chrościcki wyszedł na wolność wbrew wszelkim przewidywaniom. Ocalał w czasie wojny, a po wojnie zbudował ogromną i piękną świątynię ku czci św. Teresy. Długie lata pracował jeszcze w parafii Włochy, był nawet przez jakiś czas rektorem Seminarium Duchownego w Warszawie. Cieszył się niezwykłą miłością ludu Bożego. Dożył sędziwego wieku.
Bp. Kraszewski Z., Pomóżmy braciom przez budowanie ufności w Opatrzność Boża, BK 1(92) /1974/, s. 9
- 24 -
Ksiądz doktor Alymer przemawiał w jednym z kościołów Londynu. W pewnej chwili zauważył, że część jego słuchaczy zaczyna drzemać, inni zaś rozglądają się po kościele. Wówczas wyjął z kieszeni Biblię hebrajską i zaczął ją czytać. Wszyscy natychmiast zaczęli słuchać z zainteresowaniem. "Jacy z was niezwykli słuchacze - zwraca się do nich kaznodzieja - kiedy wam czytam coś, z czego nie rozumiecie ani słowa, słuchacie uważnie. Kiedy zaś mówię w ojczystym języku o rzeczach dotyczących wiecznego zbawienia, spokojnie sobie zasypiacie".
Wy podobnie, jak i tamci chrześcijanie z Londynu, słuchacie z uwagą, gdy mówi jakiś przyjezdny ksiądz o rzeczach niezwykłych albo opowiada ciekawy przykład.
Zaś waszego księdza czy siostry katechetki często słuchacie roztargnieni i ze znudzeniem. Myślicie: Przecież znamy ich dobrze. Tyle lat nas uczą. Nic ciekawego nam nie powiedzą. Postępujecie trochę podobnie, jak mieszkańcy Nazaretu myślący o Panu Jezusie: Znamy Go dobrze, również i Jego rodzinę. Cóż wielkiego mógłby On nam powiedzieć?.. .
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
- 25 -
Temu nieuważnemu słuchaniu bywa winny czasem również ksiądz, gdy mówi zbyt mądrze, bez przykładów i za długo. W Afryce pewien chrześcijanin powiedział: Kazanie powinno trwać tak długo, jak długo słuchacz może stać na jednej nodze. Trudno nam obliczyć, ile minut jakiś czarny chłopiec mógłby stać w ten sposób. Chrześcijanie w Afryce w rzeczywistości są bardzo cierpliwi i gorliwi. Msza święta z kazaniem trwa u nich niejednokrotnie dwie ,godziny. Dla urozmaicenia bywa przeplatana żywymi śpiewami. Wierni nie skarżą się, że tak długo muszą stać w kościele i nie uciekają przed końcem Mszy świętej, ani nie ziewają z nudów. Musicie przy tym pamiętać, że bardzo rzadko mają siedzące miejsca, a temperatura często przekracza 30oC. Przydałoby się trochę nam ich wytrwałości i gorliwości.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Strona startowa
- 4 B, UWB, Angielski I rok Testy
- 4 A, UWB, Angielski I rok Testy
- 4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU C, ROK C
- 4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU A, ROK A
- 4 NIEDZIELA ADWENTU A, ROK A
- 4 NIEDZIELA WIELKANOCNA C, ROK C
- 4 NIEDZIELA ADWENTU C, ROK C
- 4 NIEDZIELA WIELKANOCNA A, ROK A
- 4 NIEDZIELA ZWYKŁA A, ROK A
- 4 - Zdobyta forteca, Book
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- shanti.opx.pl