4 NIEDZIELA WIELKANOCNA C, ROK C

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 1 -

Był już prawie koniec wakacji, gdy listonosz przyniósł piękną kartę z pozdrowieniami od uczniów klasy VIII z oazy w Zębie k/Zakopanego. Pocztówka przedstawiała górską drogę ze stadem owiec, a w perspektywie widać było zalesione wzgórza. Przed stadem szedł w góralskim stroju baca z ciupagą, obok niego biegł biały owczarek. Na odwrocie pocztówki uczniowie - oprócz pozdrowień - napisali: "Pasterzem naszym jest Pan i nie brak nam niczego..." Pomyślałem sobie: wiadomo, wakacje, słońce, beztroskie zabawy, górskie wędrówki, czego im jeszcze może brakować?

Ale gdy przeczytałem nadesłane pozdrowienia i przypomniałem sobie tych, którzy je napisali, przyszedł mi na myśl tekst ewangeliczny dziś czytany, w którym Chrystus nazywa siebie Dobrym Pasterzem. Przypomniałem sobie też szczególne zdarzenie z II Pielgrzymki Ojca Świętego do Polski, gdy w Niepokalanowie, w procesji z darami ofiarnymi, rolnicy przynieśli papieżowi niezwykły prezent, mianowicie żywą owieczkę z piękną kokardą i dzwoneczkiem. Dar ten wprowadził, co prawda, w zakłopotanie usługujących Ojcu Świętemu, ale pięknie wyrażał prawdę o oddaniu się Dobremu Pasterzowi, którego reprezentuje Jan Paweł II, Namiestnik Chrystusowy i widzialna Głowa Kościoła. Dzięki Apostolskim podróżom papieża dziesiątki milionów ludzi mogły doświadczyć dzisiaj wielkiej troski Dobrego Pasterza o Lud Boży Kościół.

Ks. Zając A., Kościół - Boży plan i wezwanie, BK 3-4 /1989/, s.137

- 2 -

"To było, proszę Pana, w takim małym miasteczku. Ksiądz umierał zimą 1975 r. Kazał sobie przynieść bochen pszennego chleba, pokroić na lnianej chuście na skibki. I konsekrował. Powiada: to ja już idę, czas na mnie, zostańcie z Bogiem, chleb schowajcie, bo nie wiadomo, kiedy ksiądz będzie, i jedzcie, jeżeli sumienie pozwoli.

No i dobrze: przyszła Wielkanoc (...) Księdza nie ma, ołtarz sam, spowiedzi nie ma, a brać komunię duszą nieumytą - straszno. A stał przy ołtarzu taki nieduży krucyfiks. Patrzę jak wychodzi z nawy chłop w walonkach, bierze ten krzyż, wstawia do konfesjonału. I do ludzi: dumaj, nie dumaj, pomarł ksiądz, tak spowiadaj się narodzie Bogu samemu. I stanęli po obu stronach konfesjonału, gdzie krucyfiks był wstawiony i spowiadali się krzyżowi i każdy sobie pokutę naznaczał niemałą, wedle sumienia, a potem chustę odwinęli i brali komunię. I tak cicho było w kościele, tak cicho, Panie..." (fragment opowiadania "Miasto").

Ks. Tadeusz Lewandowski PASTERZEM MOIM JEST PAN! BK 86/3

- 3 - 

Kapłanom stawiamy wysokie wymagania - i słusznie, ale musimy pamiętać, że oni są powoływani z naszych rodzin i w jakiejś mierze są takimi, jakie są rodziny. Wyrasta więc przed nami wszystkimi ogromne zadanie polegające na współudziale w kształtowaniu serca kapłana na wzór Dobrego Pasterza. Ma się to dokonać zwłaszcza przez chrześcijańskie wychowanie w rodzinie i modlitwę o dobre powołania. Często bowiem zgięte kolana matki i ojca współdziałają w wyborze właśnie tej drogi. Jeden z powołanych wspomina: "Wracając myślami do rodzinnego domu, widzę moją matkę na kolanach, opartą o łóżko, kiedy po całym dniu pracy odmawiała swój pacierz wieczorny. Zazwyczaj była to już późna noc. Ta scena, jak żywa, stoi mi po dziś dzień przed oczami. Były to ostatnie miesiące przed maturą. Spać chodziliśmy później niż zwykle. Niekiedy długo po północy. Matka do późna krzątała się po kuchni. I tak zawsze chodziła spać ostatnia. Podobnie zresztą, jak pierwsza z nas wszystkich wstawała. I kilka razy tak mi się zdarzyło: już po północy, myśląc, że wszyscy śpią, wpadałem do kuchni, żeby się czegoś napić, i.... zastawałem moją matkę na kolanach. Zmęczona, z głową opartą o krawędź łóżka, modliła się przed zaśnięciem. Widzę to wyraźnie i chcę to zapisać, bo widziałem moją matkę, kiedy się modliła. I chociaż nie jest to żadnym wystarczającym argumentem, aby wstąpić do zakonu, wiem, że to jej właśnie zawdzięczam tę łaskę" (J. Góra, Mój dom, Kraków 1981, 195).

Ks. Tadeusz Lewandowski PASTERZEM MOIM JEST PAN! BK 86/3

- 4 -

Przed wielu laty przeprowadzono w Prusach mało ciekawy eksperyment. Chciano dowiedzieć się, jakim językiem posługiwali się pierwsi ludzie. Sądzono, że jeśli małe dziecko nie będzie się uczyć języka jego rodziców, to ono zacznie mówić owym prajęzykiem. Domyślano się, że może to będzie język hebrajski, może łacina, a może nawet któryś z języków germańskich. Dzieci, które zostały poddane owemu doświadczeniu, były należycie karmione, pielęgnowano je z wielką starannością. Nie brakowało im niczego. Nikt jednak nie odezwał się do nich nigdy ani słowem, nie przekazano im nigdy ludzkiej życzliwości. Skutki były takie, że dzieci bardzo szybko poumierały. Nie zdążyły powiedzieć same ani słowa...

Nie na próżno wielki myśliciel grecki, Arystoteles nazwał człowieka dzoon politikon - istota społeczna. Aby człowiek mógł być w pełni sobą, aby mógł się normalnie rozwijać, musi kontaktować się z innymi, musi żyć we wspólnocie. Człowiek musi korzystać z pomocy innych ludzi i sam innym okazywać swoją życzliwość. W taką bowiem naturę wyposażył go sam Stwórca-Bóg. Wspólnota potrzebna jest człowiekowi nie tylko do jego pełnego rozwoju tu, na ziemi. W oparciu o wspólnotę ma on osiągać nie tylko swe doraźne cele.

Ks. Edward Poniewierski KAŻDY CZŁOWIEK MA SZANSĘ BYĆ WŁĄCZONY DO BOŻEJ OWCZARNI BK 89

- 5 -

Gorliwym kapłanom nigdy nie brak miłości ewangelizacyjnej wśród ludzi pozbawionych opieki duszpasterskiej. Lata II wojny światowej i lata powojenne dały polskim kapłanom okazję do działalności na terenach radzieckich. Do nich należał ks. Władysław Bukowiński (ur. w 1904 roku), kapłan archidiecezji krakowskiej; wojna zastała go w Łucku na Wołyniu, gdzie był proboszczem katedry. Od roku 1940 przebywał bądź to w więzieniu, bądź to na zesłaniu; zmarł w 1974 roku w Karagandzie w Kazachstanie. Pozostawił po sobie "Wspomnienia z Kazachstanu", które nam uświadamiają, że nawet w najtrudniejszych warunkach można ewangelizować i zdobywać dusze dla Boga. W rozdziale "Do moich Przyjaciół Księży" napisał:

"Bardzo często księża stawiają mi pytanie: jak można uprawiać duszpasterstwo bez kościoła? Można! Wszak na 12 lat mojej pracy w Karagandzie tylko jeden rok miałem kościółek, a 11 lat pracuję bez żadnego kościoła lub domu modlitwy. (...) Modlić się można naprawdę zawsze i wszędzie, byle tylko była dobra wola ku temu. Ciało można zamknąć i nawet całymi latami trzymać w pojedynczej celi więziennej, lecz nie uwięzi się ducha, który i stamtąd znajdzie drogę wprost do Boga. Prześladowanie wiary nie jest największym niebezpieczeństwem. Jest nim odseparowanie dzieci i młodzieży, by one nigdy nie miały możności poznać Boga..."

Zob. Kalendarium duszpasterskie, t. IV, s. 716.

Kazanie Rok C

- 6 -

Będąc młodym człowiekiem często zastanawiałem się nad fenomenem stawania się księdzem... Zapewne było to związane z pojawiającymi się myślami, że może i ja nim będę? Frapował mnie moment, gdy Bóg pociąga, woła, powołuje. Jan Paweł II opisując swoją drogę kapłańską nazywa ją "darem i tajemnicą". Historia każdego powołania, także kapłańskiego, to historia tajemniczego dialogu między Bogiem a człowiekiem. Między miłością Boga, który wzywa, a wolnością człowieka, który z miłością Mu odpowiada. W powołaniu pojawiają się dwa elementy: d a r m o w y dar Boga i odpowiedzialna wolność człowieka.

Ks. Eugeniusz Guździoł - TAJEMNICZY DIALOG BOGA Z CZŁOWIEKIEM... BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 7 -

Na jednej ze ścian seminaryjnej kaplicy w Poznaniu znajduje się wymowny obraz. Oto dwóch ludzi: młodzieniec, wyglądający na człowieka bogatego, i nasz Zbawiciel - Jezus Chrystus. W tle wiele postaci potrzebujących pomocy. Wyraz twarzy młodego człowieka wskazuje, że jest to raczej koniec spotkania. Na obliczu Jezusa jest smutek... Patrzy na młodego człowieka z miłością, ale i ze smutkiem. Ten zaś ma na twarzy jakieś wielkie niespełnienie, jakby kogoś bardzo zawiódł. Co się stało? Ewangelista opisuje (Łk 18, 18-23) to zdarzenie. Młodzieniec przyszedł do Jezusa z pytaniem o życie wieczne. Jak je osiągnąć? Mistrz radzi: Zachowuj przykazania. Ten zapewnia: Tak właśnie czynię. Wówczas Jezus daje nową propozycję: Sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim, a potem przyjdź i chodź za Mną. Młody człowiek bardzo się zasmucił gdyż był bardzo bogaty. Ten właśnie moment artysta pragnął przedstawić. Za chwilę młodzieniec odejdzie od Jezusa z powodu swoich posiadłości. W scenie tej zawarte są obydwa elementy tworzące powołanie. Najpierw wezwanie Chrystusa: zostaw wszystko i chodź za Mną. Pełen miłości wybór Boga, z oczekiwaniem na odpowiedź wybranego. Ten przeżywa zderzenie Bożego głosu ze swoim życiem i pragnieniami. Rozpoczyna się proces wyboru... Jego wynik jest negatywny. Młody człowiek postanawia iść swoją drogą...

Ks. Eugeniusz Guździoł - TAJEMNICZY DIALOG BOGA Z CZŁOWIEKIEM... BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

 - 8 -

Powołanie do życia kapłańskiego lub zakonnego nie przychodzi przez pocztę ani nie przynosi go listonosz do domu. Nie jest ono również zaznaczone na twarzy. Wiemy już, że to sam Chrystus zaprasza mówiąc: "Pójdź za Mną". A kiedy Pan Jezus mówi te słowa dziewczynie lub chłopcu? - Powołanie do służby Bożej może czasem długo budzić się i powoli dojrzewać. Może przechodzić okresy, i prób, i niepewności. Niekiedy to powołanie rodzi się dość wcześnie, bo już w dzieciństwie. Ktoś w wieku chłopięcym stroił ołtarzyki i "odprawiał Msze św." Ktoś inny tuż przed maturą czuje w sercu, że Chrystus mówi: "Pójdź za Mną". A jeszcze ktoś inny po skończonych studiach prosi o przyjęcie do klasztoru czy seminarium duchownego. Posłuchajcie, co pisze o swoim powołaniu jeden z kapłanów:

- Moi rodzice obchodzili 25-lecie małżeństwa. Cała rodzina, to jest: rodzice, dwie starsze siostry i ja pojechaliśmy na Jasna Górę, gdyż rodzice pragnęli ten dzień przeżyć u Matki Bożej. Wszyscy przystąpiliśmy do spowiedzi i Komunii Św. W kaplicy Cudownego Obrazu długo wpatrywałem się w Oblicze Jasnogórskiej Matki. Jestem pewny, że wtedy pogłębiło się we mnie powołanie kapłańskie. Wprawdzie już wcześniej o nim myślałem, ale po tej pielgrzymce postanowiłem zaraz po maturze prosić o przyjęcie do seminarium.

Jedna z sióstr zakonnych wyznaje:

Po wieczornej Mszy Św. często zostawałam w kościele. Lubiłam wieczorną ciszę naszej małej drewnianej świątyni. Kiedyś po nabożeństwie majowym, podszedł do mnie ksiądz proboszcz i cicho powiedział: "Chciałbym z tobą porozmawiać, bo wydaje mi się, że masz powołanie zakonne". Ja tylko na taką rozmowę czekałam!

Utwierdziła mnie ona w moim powołaniu siostry zakonnej. Dziś jestem bardzo szczęśliwa, że noszę habit św. Benedykta.

O. Korneliusz Jackiewicz - PÓJDŹ ZA MNĄ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 9 -

Niedawno otrzymałem list od Bernarda, który w tym roku zdaje maturę. Oto jego słowa: "Zapewniam, że pielęgnuję w sobie powołanie kapłańskie. Ofiaruję często Komunię Św., abym wytrwał w swoim powołaniu. Proszę o to Matkę Najświętszą. Również i księdza proszę o modlitwę za mnie".

O. Korneliusz Jackiewicz - PÓJDŹ ZA MNĄ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(140) 1998

- 10 -

15. maja 1977 roku odbyło się poświęcenie nowo powstałego kościoła w Nowej Hucie pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski. O kościele nowohuckim dużo się mówiło i pisało, wielu zachwycało się jego niezwykłym kształtem, który przedstawia jakby wielką łódź osiadłą na skale. Symbolika tego kształtu jest oczywista. Ale świątynia nowohucka nie tyko ze względu na swą zewnętrzną sylwetkę stanowi symbol Kościoła. Jest także symbolem w samej swej strukturze, gdyż cała konstrukcja z niezwykłą śmiałością opiera się na jednym tylko wsporze, na potężnym stalowym krzyżu.

Na jeszcze jeden symbol warto zwrócić szczególną uwagę. Pionowe ściany dźwigające dach, zbudowane są z niezliczonej ilości granitowych kamieni, obtoczonych przez potoki górskie. Przez kilka lat liczne młodzieżowe wycieczki zwoziły workami te kamienie wyławiane z potoków górskich. Ofiarodawcy mieli prawo osobiście wtapiać okrągłe kamienie w cementową zaprawę. Chropowata ściana stanęła zbiorowym wysiłkiem i zbiorową ofiarnością tysięcy ludzi i każdy, kto swój kamień w budowę włożył, może go teraz widzieć w masie innych.

Każdy z nas jest jak jeden z tych kamieni współtworzących wraz z innymi budowlę Kościoła. Jest żywym kamieniem.

Ks. Edward Poniewierski - WSZYSCY JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNI ZA POWOŁANIA KAPŁAŃSKIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 11 -

W zakończeniu naszych rozważań oddajmy głos "współuczestnikowi tajemnicy kapłaństwa", który pisze:

"Kiedy się począłeś, człowieku w czarnej sutannie, jakie wiatry cichły w kołysce, abyś był solą ziemi?

Teraz wydano ciebie ludziom

jak codzienność w dłonie dobrych i złych

każdy może sprawdzić twoją gorycz powszednią

może się bawić Boży pająku twoim milczeniem aż przygaśniesz podeptany uśmiechami bliźnich...

Czym jesteś pająku nieba?

Jakie niesiesz drogi ponad zieloną śmiercią? Nim dłonie przewiążę różańcem

i wersetami psalmów wychłodzą powieki odpowiem sobie: jestem tylko glinianym dzbanem który codziennie leczy wielka ręka Pana" (ks. Bonifacy Miązek).

Ks. Wacław Depo - TAJEMNICA WSPÓŁUCZESTNICTWA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 12 -

Małego Krzysia bardzo bolała głowa. Po przyjściu ze szkoły powiedział o tym mamie i prosił o lekarstwo. Mama podała Krzysiowi proszek na ból głowy, ale zaraz poprosiła go: "Krzysiu, wiem, że boli cię głowa, ale ja już jestem spóźniona do pracy, a trzeba jeszcze zanieść babci obiad. Jeśli ty nie zaniesiesz obiadu do babci, to ja nie zdążę".

Krzysio czuł się tak, jakby za chwilę głowa miała mu się rozsypać na kawałki, ale pomyślał, że jeżeli nie zaniesie babci obiadu, to babcia będzie głodna i będzie jej smutno, że nikt o niej nie pamiętał. Wziął więc obiad i poszedł. Szedł powoli, bo ból głowy nie ustawał, ale przyszedł do babci z obiadem, bo babcię bardzo kochał. A jeśli się kogoś kocha, to dla niego wszystko się zrobi, choćby to było nie wiadomo jak trudne.

Ks. Grzegorz Senderski - CZY MIŁUJESZ MNIE WIĘCEJ NIŻ INNI? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 13 -

Pewna młoda dziewczyna, zanim jeszcze została siostrą zakonną, bardzo lubiła upiększać swój pokój. Jej pokój był tak piękny i było w nim tak czysto, że kiedy ktoś przychodził w odwiedziny, to buzię otwierał ze zdumienia i zaraz zdejmował buty, żeby czegoś nie zabrudzić. Teraz ta siostra zakonna opiekuje się ludźmi chorymi i biednymi. Często przychodzi do mieszkań, w których nie ma pięknych i nowoczesnych mebli, a bywa, że jest brudno i nieprzytulnie. Zapytali ją kiedyś znajomi: "Siostra tak lubiła pięknie i czysto mieszkać, a teraz musi przebywać w takich biednych a często podobnych do ruder mieszkaniach. Jak może siostra to wszystko znosić?" Siostra uśmiechnęła się i odpowiedziała: "Ja kocham Pana Jezusa, a On bardzo kocha ludzi biednych i nieszczęśliwych. To dla Pana Jezusa to robię."

Ks. Grzegorz Senderski - CZY MIŁUJESZ MNIE WIĘCEJ NIŻ INNI? BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(134) 1995

- 14 -

"Wiadomości" telewizyjne nadały w dniu 4 lutego 1998 r. informację, że w warszawskich szkołach średnich, w których istnieje sieć komputerowa, młodzi ludzie spędzają bardzo wiele czasu przed ekranem komputera. Obserwuje się już nawet pewien nałóg-maniakalnego szukania w Internecie coraz to nowych gier i programów rozrywkowych. Podano, że pośród uczniów tych szkół jest wiele takich, którzy spędzają nawet 70-80 godzin tygodniowo przed komputerem, pogrążając się w sieci Internetu. Psychologowie zauważyli, że ci spośród nich, którzy w pewnym momencie próbują oderwać się od komputera i Internetu, przeżywają cały szereg przykrych uczuć. Nazywa się je syndromem internautów. Są to cierpienia podobne do tych, jakie przeżywa człowiek, który rzucił jakiś nałóg - palenie papierosów, branie narkotyków lub picie alkoholu. Zastępy intermaniaków nieustannie rosną w liczbę.

W tych dniach powstało stowarzyszenie CEDR PLUS, które ma na celu niesienie pomocy intermaniakom.

Patrząc na współczesnych młodych ludzi łatwo zauważyć, że szukają czegoś, co byłoby źródłem autentycznej radości, nadawało sens życiu. Odczuwają, że życie, które toczy się jedynie na płaszczyźnie codziennych trosk i obowiązków, większych lub mniejszych sukcesów finansowych, jest w gruncie rzeczy małe i puste. Szukanie w Internecie daje poczucie, że się jest obecnym w jakimś innym świecie, że się coś nowego i radosnego odkrywa. Nie ma znaczenia, że często jest to świat istniejący tylko na ekranie komputera.

Gdzie biją źródła autentycznej radości? Słowo Boże objawia nam dzisiaj dwa z nich.

Ks. Henryk Witczyk - SŁOWO PANA I DUCH ŚWIĘTY - DWA ŹRÓDŁA RADOŚCI CHRZEŚCIJANINA Współczesna Ambona 1998

- 15 -

Jeden kapłan w rozmowie z człowiekiem zagubionym usłyszał pytanie: Na jakiej podstawie ksiądz jest taki pewny wybranej przez siebie drogi życia? Ów kapłan odpowiedział: Idę za ludźmi, którzy tę drogę mają już za sobą. Za Pawłem z Tarsu, Augustynem z Hippony, Franciszkiem z Asyżu, bratem Albertem i wielu innymi im podobnymi. Nie mam czasu na wytyczenie nowej drogi. Idę za nimi. A jeśli się oni pomylili? - pyta rozmówca - to i ksiądz się pomylił. To prawda - odpowiedział ksiądz - lecz nawet gdyby się pomylili, jest to jedyna pomyłka, jaką warto na ziemi popełnić. A jest tak dlatego, że droga jaką oni wybrali, pozwoliła im osiągnąć pełną dojrzałość. Nie widzę nikogo innego na świecie, kto mógłby się z nimi równać. To są ludzie wielkiego serca. Jeśli nawet się pomylą, to chcę się pomylić razem z nimi.

Ks. Józef Stala Jezus naszym Pasterzem w Materiały Homiletyczne Cykl C Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIA – Tarnów 2000/2001

- 16 - 

Przedstawiamy tragiczny, smutny obraz stada, który tłoczy się na ulicach, marketach, autobusach, pociągach, żywi się tym, co mu przygotują, czyta i słucha to, co mu podadzą. A wieczorem powraca do owczarni wewnętrznie pusty i jeszcze bardziej zniewolony.

Małym, ale jakże sugestywnym obrazem takiego świata są kluby nocne lub dyskoteki, przyjmujące wielkie rzesze ludzi. Ludzi będących ofiarami całodziennego wyobcowania, ludzi szukających drogi ucieczki. Często usytuowane są one w piwnicach budynków, pozbawione okien, by nie wyszło i nie weszło naturalne światło. Jest to królestwo sztucznego światła i sztucznego życia. Już nie wieża Babel - jak mówi Pismo święte - ale studnia Babel! Człowiek własnymi rękami kopie dół by się w nim pogrzebać. Pogrzebać ze swoim buntem, bezmyślnością, frustracją, które nazywa wolnością. Nie zdaje sobie sprawy, że jest człowiekiem żyjącym w całkowitej ciemności, żyjącym pod ziemią. Człowiekiem przypominającym kreta kopiącego w ziemi.

Ks. Józef Stala Jezus naszym Pasterzem w Materiały Homiletyczne Cykl C Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIA – Tarnów 2000/2001

- 17 -

  Kapłan - pośrednik pojednania.

Pod koniec ostatniej wojny został skazany na śmierć przez sąd hitlerowski w Berlinie kapłan z zakonu OO. Jezuitów, o. Alfred Delp. Był podczas śledztwa w bestialski sposób torturowany za to, że swoim kapłańskim słowem walczył o wolność sumienia, że nieustannie głosił prawdę o zakłamaniu ówczesnych przywódców narodu niemieckiego. Ks. Delp przez całe swoje życie wiernie służył Bogu i ludziom. Ale w obliczu nieubłaganej śmierci z pokorą pisał: „Przyjaciół proszę, by się nie smucili, lecz modlili się za mnie i pomagali, póki jeszcze trzeba. A potem, niech wiedzą, że nie zostałem zabity, lecz oddałem się w ofierze... Powiem uczciwie i po prostu: chciałbym żyć, chciałbym jeszcze i dopiero teraz, móc tworzyć, mówić o tym wszystkim co odkryłem. Stało się inaczej. Oby Bóg dał mi siły na dorośnięcie do tego, co dopuścił. Muszę jeszcze podziękować wielu ludziom za ich wierność i dobroć i miłość... I o tych także nie chcę zapomnieć, których dłużnikiem muszę pozostać... Niechże przebaczą mi ci, których skrzywdziłem. Pokutowałem. Niech przebaczą ni także ci wobec których byłem nieautentyczny, nieuczciwy. Pokutowałem  za to... Niech wiedzą, w godzinach lochu, w godzinach skutych rąk, ciała, ducha, kruszy się wiele, wypala się do dna to, co nic nie warte i niegodne... Pozostało mi więc na koniec czynić jeszcze to, co czyniłem już tylekroć, skutymi rękoma, i co czynić będę coraz chętniej, coraz częściej, dopóki mi tchu starczy i błogosławić. Błogosławić kraj i lud, błogosławić Kościół, błogosławić ludzi, którzy zawierzyli mi i zaufali”.

  Ks. Warzybok L., Pośrednicy pojednania, BK 3-4(92) /1974/, s. 158

- 18 -

  W Ameryce żyła młoda kobieta, która była znakomitą pływaczką. Kiedy w 1967 roku kąpała się w zatoce, źle obliczyła głębokość wody przy skoku i złamała kręgosłup. Przez półtora roku przebywała w szpitalu. Wyszła stamtąd, ale niemal całkowicie sparaliżowana. Poruszać się może jedynie na wózku. Z początku było jej bardzo ciężko. Nie mogła pogodzić się ze swym losem. Dużo jednak modliła się i zrozumiała, że trzeba cieszyć się, że żyje. Odkryła też, że trzymając ołówek w zębach, może pisać i rysować. Okazało się, że ma talent do rysowania. Obecnie mieszka z siostrą i na życie zarabia swymi rysunkami, które podpisuje trzema literami „PtL”. Są to pierwsze litery angielskich słów: „Praise the Lord” co po polsku znaczy: „Chwalcie Boga”. Za co? Może za to, że jednak żyje.

Ks. Fortuniak S., Dar życia, BK 3-4(98) /1977/, s. 128

 

 

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl