4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU A, ROK A

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 1 -

W czasie duszpasterskich odwiedzin kolędowych spotkałem rodzinę składającą się z rodziców i dwóch dorosłych synów. Matka trzymała jeszcze na ręku kilkumiesięczne dziecię. Myślałem, że to jest jej wnuczek. Dowiedziawszy się, że to jej dziecko, pogratulowałem matce i ojcu, że nie podnieśli swych rąk przeciw temu maleństwu. Wtedy matka zdecydowanym i energicznym głosem dodała: "Nigdy takiego grzechu nie popełniłam i nigdy bym tego nie zrobiła.

  Ks. Jeziorski H., Rodzina na straży życia, BK 1-2 {1990), s. 34

- 2 -

W czwartek katecheza w klasie szóstej była inna niż wszystkie. Ksiądz przyniósł do sali katechetycznej dużo różnych obrazów. Po wspólnej modlitwie zadał pierwszą pracą: Wybierzcie te obrazy, które przedstawiają zatroskanie o życie! Jako pierwsza wyboru dokonała Agnieszka. Jej obraz przedstawiał kwokę ochraniającą skrzydłami kurczęta. Jurek wybrał obraz przedstawiający mamą przytulającą do serca małe dziecko. Zostały też wybrane obrazy: z łanią i sarenką, z gniazdem pełnym piskląt, z lekarzem badającym dziewczynkę, z ratownikiem wyciągającym z wody chłopca.

Następnie katecheta powiedział: Teraz wybierzcie te obrazy, które opowiedzą nam, w jaki sposób życie może być niszczone. Dzieci przez chwilę posmutniały, ale posłuszne swemu księdzu, przystąpiły do pracy, którą szybko ukończyły. Został wybrany obraz przedstawiający wypadek samochodowy, dalej obraz ukazujący walkę lwa z kozicą, obraz bitego człowieka i deptanych trawników.

Kiedy "wybieranka" została zakończona, katecheta postawił bardzo ważne pytanie: Które z wybranych obrazów chcielibyście zawiesić w swoim pokoju? Rozgorzała ostra dyskusja, w czasie której uwaga dzieci została zwrócona na te obrazy, które przedstawiały troskę o życie.

Ks. Firosz A., Rodzina na straży życia, BK 1-2 (1990), s. 91

- 3 -

Od pewnego czasu wszyscy modlimy się w rodzinie o stałej godzinie, ze względu na sytuację domową. Nawet najmłodsza Madzia pamięta, że godzina siódma wieczorem to czas przeznaczony na spotkanie z Panem Jezusem i jego Matką. Często mamy wtedy gości, ale ich również zapraszamy do udziału we wspólnej modlitwie. A jest ona bardzo różnorodna: rozważanie fragmentu Pisma Św., przeważnie Ewangelii z liturgii danego dnia, tajemnica różańca, psalm, wspólny śpiew. Po modlitwie ustala się różne sprawy, które dotyczą życia rodziny w następnym dniu" / Elżbieta M., studentka ATK /.

Ks. Senderski G., "Rodzina z wiarą przyjmuje Słowo Boże; BK 3-4 /1990/, s.159

- 4 -

Hermann Cochen / 1820 -1871 /, pianista światowej sławy, porzuciwszy religię żydowską szukał szczęścia na różnych drogach życia. Jak sam mówił o sobie: "Szukałem szczęścia pod ciepłym, rozkosznym niebem południa i na srebrzystych falach jeziora, i na niebotycznych szczytach gór Szwajcarii, i w najwspanialszych cudach natury. Szukałem go w wykwintnych salonach, w szumnych festynach, upajających rozkoszach zmysłowych. Szukałem szczęścia w powodzeniu artysty i w śmiałych przygodach podróżnika, i w obcowaniu z ludźmi sławnymi i w sercu przyjaciela - niestety, nie znalazłem go".

Pewnego razu podjął się zastąpić swego przyjaciela, organistę, w kościele św. Walerii w Paryżu. Według jego własnej relacji - z pogardą i cynizmem patrzył na ludzi wypełniających nawę świątyni, rozmodlonych i korzących się przed jakimś kawałkiem chleba". Ten jego cynizm osiągnął punkt szczytowy w momencie, gdy kapłan zwrócony do ludu udzielał błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. W tym właśnie czasie coś się w jego duszy załamało. Zalany wewnętrznym światłem Łaski Bożej, nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy padł na kolana, aby oddać hołd Panu, któremu dotąd urągał. Ogarnęło go wielkie, nie dające się opisać szczęście, którego nigdy dotąd nie doświadczył. Mając dwadzieścia sześć lat powrócił do Boga; później przyjął chrzest św. i wstąpił do Zakonu 00. Karmelitów. Jako kapłan często powtarzał: Jedno jest tylko szczęście na ziemi - kochać Chrystusa i być przez Niego kochanym.

Ks. Płaza S., Zbudź się, o śpiący i powstań z martwych!, BK 1-2 /1993/, s. 84-85

- 5 -

Ojciec Lepich, niemiecki kaznodzieja, zwrócił się po II wojnie światowej do Rządu Federalnego Niemiec o pozwolenie na wygłoszenie kazania mieszkańcom portowego miasta Hamburg. Pozwolenie uzyskał. Nagłośniono plac, przyległe ulice, wstrzymano nawet w tym rejonie ruch drogowy. Czegoś takiego jeszcze nie było! Przechodnie z ciekawości przystawali na chwilę, by potem jeszcze szybciej pobiec przed siebie. Po upływie czasu przeznaczonego na to niezwykłe wystąpienie, rozległ się głos syreny, a w chwilę potem glos komendanta policji miejskiej oznajmił zapalonemu kaznodziei, że czas dobiegł końca i ma opuścić miejsce. Niezrażony niczym kaznodzieja wypowiedział swoją ostatnią myśl: "Mój czas się skończył. Co jednak będzie, jeśli ty usłyszysz głos Boga, który oznajmi ci, że twój czas się skończył i musisz zejść z platformy życia? Co wtedy będzie?" (Grudniok, Służyć Panu, s. 186).

Ks. Piotr Olech SVD ŚWIATŁO CHRYSTUSA BK 87

- 6 - 

Bywają wypadki, że późno w nocy wzywany bywa kapłan do chorego. Spotkania te mają i zaskakujący obie strony finał. Oto zrozpaczona żona obejmuje ciepłe zwłoki męża. Śmierć nadeszła nagle. Zawał serca. Uzasadniony jest ogromny żal, bo odszedł nagle. Jeśli zapytamy o przyczynę nieproporcjonalnej do stanu rzeczy rozpaczy, możemy często usłyszeć: "Bo proszę księdza umarł niezaopatrzony!" Kiedy w rozmowie chcemy wysondować poziom życia religijnego zmarłego, zdziwieni, dowiemy się, że najbliżsi wcale nie wiedzą, kiedy był ostatnio u sakramentu pokuty...

Dla stojących w blasku Chrystusa wiernych prawda ta jest bolesna. Nie zamykajmy jednak oczu na smutną rzeczywistość. Zawsze zobaczymy pewną grupę ludzi miernych, letnich, często nawet obojętnych. Łatwo idących na kompromis, godzących grzech z życiem Bożych dzieci, nienawiść z praktykami religijnymi, egoizm z doskonałością. Uobecniają sobą wyrazisty brak konsekwencji, solidnej postawy, świadomej i zdecydowanej reakcji wobec zła.

Ks. Piotr Olech SVD ŚWIATŁO CHRYSTUSA BK 87

- 7 -

W czasie pieszej pielgrzymki do Częstochowy jeden z jej uczestników, górnik, złożył "świadectwo życia". Opowiadał o tym jak to był, statystycznym Polakiem" ze wszystkimi wadami i nałogami. Byłby do dzisiaj takim samym. Momentem zwrotnym stały się dla niego wydarzenia sierpniowe 1980 roku. Wraz z kolegami podjął się czynnego zaangażowania w sprawę świata pracy. Poczuł się wreszcie odpowiedzialny za swoje czyny. Olśniony tymi wydarzeniami przeobrażał siebie z dnia na dzień. Odrodzona wiara, pamięć przeżytych dni, szacunek wobec tych, którzy są nieugięci, skłania go do dalszego trwania w tym świadomym wyborze.

Ks. Piotr Olech SVD ŚWIATŁO CHRYSTUSA BK 87

- 8 -

Czy lubicie burzę? To dziwne pytanie. Niektórzy z pewnością boją się burzy, ale nie wszyscy. Przeżyłem kiedyś burzę nad morzem?. Straszny huragan pchał w stronę brzegu spiętrzone i wyjące morskie fale, pod nogami czułem, jak ziemia drży jakby w strachu, a na niebie raz za razem pojawiały się błyskawice. Ponieważ była to noc, błyskawice rozświetlały     ciemności i na moment w jasnym świetle widziałem, co się wokół mnie dzieje. Ujrzałem w tym świetle to, co już znałem: znajome drogi, znane mi sylwetki portowych dźwigów, nabrzeże, twarze przyjaciół, którzy byli ze mną, ale to   nowe światło wyrwało wszystko z tej ciemności i grozy, i świat wydawał się być innym.

Wtedy odczułem Bożą potęgę i wtedy zrozumiałem dzisiejszą ewangelię.

Ks. Bogdan Molenda - ŚWIATŁO CHRYSTUSA BK 87

- 9 -

Pewnego dnia późnym wieczorem wracał do domu ociemniały człowiek. Wracał drogą znaną sobie od lat. Kierował się białą laską. Ale od jego porannego wyjścia z domu wycięto w pewnym miejscu żywopłot, który służył mu zawsze jako punkt orientacyjny. Nie było nikogo w pobliżu, aby zapytać, gdzie się znajduje, bo czuł, że się zgubił. W końcu znalazł się na moście przerzuconym przez rzekę. Tam odzyskał orientację i postanowił zawrócić. Pomagał sobie laską, przesuwając ją po poręczy mostu. Wtem usłyszał za sobą głos kobiecy:

- Pan sobie nie może poradzić? - spytała dziwnie drżącym głosem. Podał jej swój adres i nieznajoma podprowadziła go aż do bramy jego domu. - Nie wiem jak mam pani podziękować - rzekł niewidomy. - To ja powinnam panu podziękować, powiedziała z drżeniem w głosie kobieta.

- Wyznaję, że nie rozumiem, odpowiedział człowiek niewidomy. Wtedy ta kobieta opowiedziała mu krótko swoją historię. - Przed kilkoma dniami porzucił mnie mój mąż. W chwili gdy pana spotkałam na moście, szłam właśnie, aby skoczyć z tego mostu i się utopić. Dzięki panu zaniechałam tego zamiaru. Jeszcze raz panu dziękuję!

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ – A –

- 10 -

Było to 17 czerwca 1942 roku w Katowicach. W więzieniu przy ul. Mikołowskiej przebywał 21-letni Polak - Franciszek Blachnicki. Oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci za działalność konspiracyjną przeciw Rzeszy Niemieckiej. Już przedtem, w parę miesięcy po wybuchu wojny, gdy znalazł się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu odczuł, jak niewiele wspólnego z życiem ma to chrześcijaństwo, które przyjął wraz z wychowaniem. Teraz siedział w kąciku swej celi i czytał książkę, w której były fragmenty Ewangelii, przede wszystkim z Kazania na Górze. Przy jednym zdaniu przeżył coś takiego, jakby w jego duszy ktoś przekręcił kontakt elektryczny tak, iż zalało ją światło. Światło to od razu rozpoznał i nazwał po imieniu. Powstał i zaczął chodzić po celi powtarzając w duszy: "wierzę, wierzę". Zrozumiał wówczas, że istnieje Miłość absolutna, zupełnie bezinteresowna. Bóg kocha nas nie dlatego, że ma z tego jakąś korzyść, lecz że wynika to z Jego natury. Doznał odkrycia, że Bóg oddał siebie z miłości człowiekowi w Chrystusie Jezusie.

Postanowił oddać swoje życie na służbę Bogu. Wyrok śmierci nie został wykonany, wojna się skończyła, został kapłanem i "gwałtownikiem" Królestwa Bożego. Jako kapłan rozpoczął walkę o wyzwolenie Polaków z nałogu alkoholizmu. Była to akcja o charakterze odnowy religijno-moralnej, która obejmowała po 1960 roku ponad 100.000 dorosłych osób. Za tę działalność ks. Franciszek został aresztowany i osadzony w więzieniu w Katowicach - w tym samym, w którym przebywał w czasie wojny. Wiara, pomogła mu znieść i to upokorzenie. Jasno widział sens swego życia. Potem Duch Święty pozwolił mu odkryć i założyć ruch oazowy zrzeszający po dziś dzień setki tysięcy ludzi: dzieci, młodzież, dorosłych, rodziny. Dziś przysługuje mu tytuł "Sługa Boży" - jest kandydatem na ołtarze. Oto co może zdziałać w życiu człowieka światło wiary!

Ks. Władysław Kolorz - ŚWIATŁO WIARY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (136) 1996

- 11 -

Opowiadał kardynał Faulhaber, że pewnego razu znalazł się w szpitalu na oddziale niewidomych żołnierzy. Jedni nic już nie widzieli, inni jeszcze trochę. Słyszał modlitwę jednego z tych ostatnich: "Panie, nie zabieraj mi światła sprzed oczu. Ale jeśli taka jest Twoja wola, to zostaw mi przynajmniej światło umysłu. Ale jeśli i tego chcesz mnie pozbawić, zostaw mi przynajmniej światło wiary".

Ks. Władysław Kolorz - ŚWIATŁO WIARY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (136) 1996

- 12 -

Błogosławieni, którzy na coś czekają, którzy poszukują prawdy, którzy potrafią powiedzieć:

Panie,

moje oczy są ślepe, znam tylko drogę

z domu do sklepu,

z domu do pracy albo do szkoły, z domu

do domu.

Panie, jestem jak ślepiec,

który nie wie dokąd go prowadzą światła reklam.

Jestem jak statek widmo. Nikt już nie wie

skąd wypłynął, gdzie jest,

ani dokąd zmierza.

Nie znam odpowiedzi na najprostsze pytania:

Po co żyję?

Dlaczego wstaję każdego dnia rano, aby iść do pracy?

Dlaczego... Nie wiem,

i jak faryzeusz, boję się światła. Gipsowe figury pozorów trzymają się jeszcze.

Boję się światła.

Boję się tej strasznej zależności,

w którą się popada, gdy podda się swoją wolę Tobie.

I chciałbym się modlić, jak Jacques de Riviere:

"Mój Boże,

oddal ode mnie pokusę świętości. Boję się spojrzeć Prawdzie w twarz, abym nie musiał żyć, jak człowiek".

Poszukujemy prawdy. Jednak prawda, której potrzebujemy, nie jest abstrakcją filozofa, ale żywa Osobą. Nie można Jej poznać, dopóki się Jej nie pokocha. A nie możemy Jej pokochać, jeśli nie spełniamy woli Tego, którego słuchać chcemy.

Ks. Piotr Mazurkiewicz - NIE JESTEŚMY JESZCZE TAKIMI, JAKICH CHCE NAS MIEĆ OJCIEC BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(142) 1999

- 13 -

Pokuta jest naszą paschą, naszym przejściem, naszym oświeceniem.

O taką paschę modlił się kiedyś Dag Hammarskjóld:

"Daj nam serce czyste,

byśmy mogli Ciebie oglądać, serce pokorne,

byśmy mogli Ciebie słuchać, serce miłujące,

byśmy mogli Tobie służyć, serce wierzące,

byśmy mogli Tobą żyć." (Drogowskazy, Kraków 1967, s.159)

Ks. Herbert Simon - ŚWIATŁO, KTÓRE PRZYWRACA WZROK Współczesna Ambona – Kielce 1990 Rok XVIII Nr 1

- 14 -

Jeden z chłopców przyszedł na katechezę z podbitym i zapuchniętym okiem. Wszyscy byli zdziwieni, bo wiedzieli, że jest on bardzo spokojnym chłopcem. Nigdy nikogo nie zaczepiał. Cieszył się ogromną życzliwością kolegów. Pewnie dlatego, że bardzo często pomagał im w nauce. Dopiero później wyjaśniła się sprawa, kiedy ów chłopiec opowiedział o swojej przygodzie. Gdy odrabiał lekcje, a było to już wieczorem, zabrakło światła. Przechodząc do następnego pokoju, uderzył twarzą w szafę.

Zobaczcie, jak bardzo w życiu człowieka potrzebne jest światło...Dzięki niemu widzimy wszystko, co nas otacza: widzimy drogę, rozpoznajemy rodziców, kolegów, możemy czytać, pisać...

Ks. Jau Tusień - DZIECKO ŚWIATŁOŚCI Współczesna Ambona – Kielce 1990 Rok XVIII Nr 1

- 15 -

Mariusz był bardzo "wychuchanym" chłopcem. Rodzice kochali go "nad życie", zwłaszcza matka. W V klasie Technikum Elektrycznego przestał się uczyć, zaczął wagarować, zbierał dwóje, mimo, że zbliżała się matura. Pewnego wczesno wiosennego dnia zniknął z domu. Rodzice martwili się, co się stało? Szkoła nic nie wiedziała. Po trzech dniach Mariusz zadzwonił z Nowego Jorku: "Jestem w Stanach". Zabrałem Wam pieniądze (30 milionów z rodzinnej kasy), ale nie martwcie się, gdy podejmę pracę, nie tylko, że Wam odeślę, ale "postawię cały dom i rodzinę na nogi". Dowiedzieli się niedługo, ze syn napożyczał jeszcze pieniędzy od znajomych. Paszport i wizę załatwił po kryjomu, zaproszenie otrzymał od starszego od siebie kolegi, który był już tam kilka lat. Minęło pięć lat. Mariusz nie pracował - zaledwie kilka miesięcy. Rozpił się okrutnie. Większość czasu spędzał na ulicy i żebrał. Rodzice przez znajomych wysyłali listy z błaganiem, aby wrócił. Mariusz bał się, bo nie miał ani za co, ani z czym wracać. Wreszcie dowiedzieli się, że wyjeżdża do Stanów dalszy ich sąsiad. Dali pieniądze i błagali, aby wszystko robił, by Mariusza odtransportował do Polski. Z trudem udało się. Wrócił - goły, chory, alkoholik... Rodzice przyjęli, przebaczyli i utrzymywali.

Ks. Jan Pietryka "I WRÓCIŁ DO SWEGO OJCA" w DUCH ŚWIĘTY I JEGO OBECNOŚĆ W KOŚCIELE – Materiały Homiletyczne Rok A – Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka - Tarnów 1998

- 16 -

"Kiedyś pewien nauczyciel namalował na dużej białej kartce czarną plamkę i pokazał to uczniom.

- Co widzicie? - zapytał.

- Czarną plamkę - odpowiedzieli chórem.

- Wszyscy zobaczyliście malutką czarną plamkę - zasmucił się nauczyciel - a nikt nie zauważył dużej białej kartki". (B. Ferrero, Czterdzieści opowiadań na pustyni, ss. 26-27).

Gdyby to zadanie przeprowadzić dzisiaj w kościele, to myślę, że wielu z nas udzieliłoby podobnej odpowiedzi. Zwrócilibyśmy uwagę na czarną plamkę, a nie na białą kartkę. Podobnie jest w życiu. Człowiek bardziej dostrzega zło w drugim człowieku, niż dobro. To zło jest tą "czarną plamką", która zaraz rzuca się w oczy. Jest to swego rodzaju ślepota.

Podobnie zachowali się sąsiedzi tego niewidomego, którego uzdrowił Jezus. Kiedy spotkali go już zdrowego, to byli zdziwieni i zaszokowani: Czyż to nie ten, który siedzi i żebrze - mówili do siebie. I mimo jego zapewnień: To ja jestem nie potrafili mu uwierzyć.

Ks. J. Wielgus Normalni czy nienormalni s. 80 Materiały Homiletyczne Marzec/Kwiecień nr 156.

- 17 -  

Prof. Jan Szczepański, zapytany o sens życia, o to, jak żyć, by życie było piękne, odpowiedział: Sensu życia można poszukiwać w wielu wymiarach. Osobiście uważam, że są cztery podstawowe wymiary, w których przebiega życie ludzkie. Jednym jest stosunek człowieka do przyrody. Drugim - stosunek do społeczeństwa, do innych ludzi. Trzeci wymiar - to jest stosunek do swojej własnej osobowości. I wreszcie czwartym wymiarem jest stosunek człowieka do sił transcendentnych - jeżeli w nie wierzy. /„Kultura” 14.4.1974 r./.

Ks. Markwica H., Otwiera oczy, BK 2(94) /1975/, s. 66

- 18 -

  Redakcja „Niewidzialnej Ręki” czyta list takiej mniej więcej treści: „Jestem ciężko chora i samotna. Mam poważne trudności z zaopatrzeniem się w artykuły żywnościowe. W mieszkaniu mam zimno, gdyż nawet do piwnicy nie mogę zejść”.

Po krótkim czasie ta chora pani znajduje karteczkę w drzwiach, z której wynika, że ma wystawić koszyk i spis potrzebnych artykułów. Chora, chociaż pełna obawy o pieniądze, zaryzykowała i wystawiła kosz. W pełnym napięciu czeka, kto się zjawi. Nagle odzywa się dzwonek, za drzwiami stał kosz z towarem i dokładnym rozliczeniem. Następnego dnia za drzwiami, ku swojemu zdziwieniu, znowu widzi wiadro z węglem. Tych niespodzianek było bardzo dużo. Chora pilnie nadsłuchiwała, by zobaczyć, kto to jest. ale nie zobaczyła”.

Ks. Leichman J., Bóg widzi serca, BK 2(94) /1975/, s. 68

- 19 -

  Słynny na całym świecie „gitarzysta Boży”, kapłan, artysta, śpiewak - ojciec Duwal, opowiedział kiedyś o sobie taką historię.

Pewien chory kapłan, którego nazwiska nie potrafię już dziś powiedzieć, przyjechał na leczenie do sąsiedniego miasta. Wiem tylko tyle, że był Bretończykiem i że pachniało od niego tytoniem. Sądził, że jest już na tyle silny, by odbyć daleką, samotną przechadzkę na drodze wiodącej z miasta do naszego domu. Któregoś wieczoru znalazłem tego kapłana 300 metrów od naszego domu zranionego i zalanego krwią. Nie czułem lęku. Podszedłem do niego. Wiecie, co mi powiedział? - Jak się to dobrze składa. Umieram i właśnie prosiłem Boga, kto by mnie zastąpił. Ty będziesz na pewno chciał?

Ów kapłan nie żyje. A ja - zastępuję go. Miałem wtedy lat dwanaście, dzisiaj mam czterdzieści.

Ks. Tereszczuk J. SJ, Przywracać wzrok, BK 2(106) /1981/, s. 89

- 20 -

W lipcu 12 - letni Romek wraz z kolegami z klasy był na obozie harcerskim nad pięknym jeziorem. Podziwiał piękno przyrody, ciesząc się słońcem, wodą, a już we wrześniu, kiedy koledzy rozpoczynali nowy rok szkolny, znalazł się z ciężką chorobą krwi zwaną białaczką w szpitalu. Bardzo cierpiał, organizm jego był coraz słabszy, dochodziło nawet do utraty przytomności. Tylko świeża transfuzja krwi polepszała na pewien czas jego samopoczucie. Romek był dobrym chłopcem. Jak tylko znalazł się w szpitalu i zobaczył księdza, poprosił o spowiedź świętą i codziennie, o ile tylko mógł, przyjmował Pana Jezusa w Komunii św.

Kiedy przy odwiedzinach na zapytanie księdza, czy bardzo cierpi, odpowiedział spokojnie: „Pan Jezus też cierpiał. Innym razem powiedział: „Wiem, za kogo ofiarować cierpienie". Choroba czyniła postępy. Mimo wielkiego wysiłku lekarzy Romka nie udało się utrzymać przy życiu. Po śmierci Romka przyszła do księdza jego zbolała matka. Wyznała księdzu: „Romek był dobrym dzieckiem, o niego przed Bogiem jestem spokojna. Cieszę się z tego, że mąż - ojciec Romka, po wielu latach wrócił do Boga, wyspowiadał się i obiecał dziecku, że tak będzie zawsze.

  Ks. Wojciechowski Cz., Dziecko Boże wobec chorób i cierpień, BK 2/1972/, s. 91

- 21 -

Tę prawdę ukazał poeta ks. Jan Twardowski, kiedy pisał:

To tylko oczy, co chcą widzieć dalej

to tylko uszy, co pochwycą ciszę

ręce tak smutne, jak skrzydła za małe serce jak kogut zatrzymany w klatce zmysły, co kryją sekret przed poznaniem

Trzeba mieć ciało, by odnaleźć duszę.

O. Cherubin Pająk OFM ABY WYTRWALI W ZDROWEJ WIERZE Wydawnictwo Calvarianum Kalwaria Zebrzydowska 2001

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl