381. Darcy Lilian - Blisko czy daleko, harlekinum, Harlequin Medical Duo

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lilian Darcy

 

Blisko czy daleko

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Tego dnia doktor Christina Farrelli musiała tak naprawdę zrobić tylko jedną ważną rzecz.

Powiedzieć Joemu, że ich związek dobiegł końca.

Jechała po niego na lotnisko w ciepłym, pachnącym słodko powietrzu typowym dla jesiennego wieczoru w Queenslandzie Północnym, i na samą myśl o tym czuła się chora.

Samolot z Cairns miał sześciogodzinne opóźnienie. Znaczyło to, że zamiast porozmawiać z Joem przy kawie, będzie musiała zawieźć go do hotelu dla lekarzy, co najwyżej wyrzucając z siebie po drodze: „Wybacz, ale zorganizowałam ci tu pokój”.

Nie, nie może rozstać się z Joem w taki sposób, zwłaszcza że wcale nie chce tego robić. Może opóźnienie samolotu to dobry pretekst, by to odłożyć?

Lotnisko znajdowało się tylko parę kilometrów od jej staromodnego piętrowego domu z otaczającą go werandą, położonego dwie ulice od handlowego centrum Crocodile Creek. Kilka lat temu odziedziczyła go po babce. Między miastem a lotniskiem leniwym łukiem płynął strumień, zaś jego mniejszy dopływ zakręcał równie ospale między lotniskiem a szpitalem, po czym łączył siły z Crocodile Creek sto metrów przed ujściem do oceanu.

Główna droga przecinała szerokie koryto rzeki. Stary most wkrótce miał zostać zburzony. Sto metrów dalej rozpoczęto budowę nowego. Christina myślała o tym z żalem, bo przywiązywała się do wszystkiego bardziej, niż powinna.

Tak, żadnego odkładania, po prostu musi to skończyć.

Aby dostać się do pasażerskiego terminalu, musiała objechać główną siedzibę lotniczej służby ratunkowej i pas startowy z rzędami świateł, które patrzyły na nią złowrogo. O tej porze było tu prawie pusto. Lot Joego był ostatnim rejsem tego dnia. Widziała, jak samolot wylądował. Joe zbliżał się coraz bardziej do kryzysu emocjonalnego, o którym nie miał jeszcze pojęcia.

Inni już coś podejrzewali. W minionym tygodniu Mike Poulos zgadł, że coś jest nie tak, kiedy razem z Christina leciał śmigłowcem po pacjenta z zawałem. Ale nie mówił nic nikomu, gdyż nie miał zwyczaju plotkować, a także dlatego, że miał ważniejsze sprawy na głowie.

Mike i Emily Morgan po osiemnastu miesiącach znajomości nagle odkryli, że są w sobie zakochani do szaleństwa, i że nieobca im jest myśl o małżeństwie.

Skręcając na parking, Christina poczuła, że łzy napływają jej do oczu, i zamrugała powiekami. Jeśli rozpłacze się, zanim cokolwiek zrobi, to czy będzie w stanie przeprowadzić rozmowę z Joem?

I czy będzie bardzo źle, gdy wieść rozniesie się po szpitalu? A może już krążą plotki?

Próbując dystansować się wobec rzeczywistości, poprosiła Briana Simmonsa, szpitalnego administratora, by zorganizował dla Joego pokój w hotelu dla lekarzy. Był to ponadstuletni budynek, niegdyś szpitalny, położony na terenie obecnego, o wiele nowocześniejszego kompleksu. Mieszkała w nim większość samotnych lekarzy, poza Christiną, która miała dom swojej babki. Z bujnym ogrodem, który chronił jej prywatność, z antykami, ciszą i spokojem. A ponieważ jeden z pokoi w tym domu był wolny, a Joe spędzał w Crocodile Creek tylko jeden tydzień w miesiącu, przed dwoma laty został czasowym lokatorem Christiny. I niezbyt długo pozostał wyłącznie w tej roli.

Dom lekarzy był głośnym i przyjaznym miejscem. Christiną często tam wpadała. Lubiła jego mieszkańców, ale nie życzyła sobie, by zadawali pytania za jej plecami, martwili się o nią, wyrażali niedowierzanie, ponieważ ona i Joe wydawali się być taką dobrą parą.

Dwa minione tygodnie w Crocodile Creek obfitowały w dość dramatyczne wydarzenia, począwszy od tego, że kardiolog Simon i pacjentka Kirsty ukradkiem wymknęli się oglądać zachód słońca. Po rodeo odkryto porzuconego noworodka, zaś w osadzie Wygera na skutek czołowego zderzenia zginęła czwórka dzieci aborygenów, a pozostali uczestnicy wypadku wciąż pozostawali w szpitalu na południu.

Ludzie mają własne zmartwienia, pomyślała Christiną, podkreślając te słowa zaciągnięciem hamulca.

Noworodek miał się już całkiem nieźle. Znalazła się też jego matka, Megan Cooper, która omal nie zmarła po poważnych komplikacjach, na domiar złego przekonana, że jej dziecko urodziło się martwe. Przez kilka minionych dni Megan powoli dochodziła do siebie. Synowi dała na imię Jackson. Nie znali jeszcze jego ojca. Megan nie poruszała tego tematu, nie wspominała też o dziadkach.

Tak, wszyscy w Crocodile Creek mają o czym myśleć.

Kiedy Christina dotarła do niemal pustej hali przylotów, pasażerowie właśnie zaczęli przechodzić przez bramkę. To lotnisko było skromnie wyposażone. Joe szedł po asfalcie pod gołym niebem razem z innymi zmęczonymi pasażerami, podczas gdy wózek z bagażami wyprzedzał ich zaledwie o minutę.

Samolot był zapełniony tylko w połowie, a więc Christina bez problemu wypatrzyła Joego. Przewyższał o pół głowy najwyższego z pozostałych pasażerów, miał ciemniejszą skórę i szerszy uśmiech... Zawsze wydawało jej się, że wszystkiego ma więcej. Serca, energii, a także pomysłów, by utrzymać ich związek w takim stanie, jaki mu odpowiadał, a którego ona coraz bardziej nie mogła znieść.

– Cześć – powiedziała drżącym głosem.

– Tink. – Wtulił twarz w zagłębienie jej szyi, wdychając zapach jej włosów. – Och, Tink. – Był jedyną osobą, która nazywała ją Tink. Tak naprawdę Tunk, z silnym nowozelandzkim akcentem. – Do diabła, ale za tobą tęskniłem. Cudownie pachniesz.

Był też jedyną osobą, która wywoływała w niej tak silne emocje, kiedy ją obejmował. Poczuła jego wargi przyciśnięte najpierw do jej włosów, potem policzka i kącika warg. Wygłodniałe pocałunki, które niczego nie obiecywały.

– Jestem wykończony. Siedem godzin czekania w Cairns.

– Masz bagaż?

– Wszystko jest tutaj. – Poklepał małą torbę podróżną przewieszoną przez ramię. Pod białym rękawem T-shirtu widać było niebiesko-czarny tatuaż, który wyglądał jak bransoleta i świadczył o jego częściowo maoryskich korzeniach. To właśnie im zawdzięczał miodowy kolor skóry. – Chodźmy. Masz jutro dyżur?

– Tak, muszę tu być z powrotem o siódmej. – Po drugiej stronie pasa startowego, czyli właściwie w tym samym miejscu.

– Ja mam dyżur od ósmej. Ale możemy chyba spędzić trochę czasu razem? – Spojrzał na nią z absolutną pewnością, że ona pragnie dokładnie tego samego.

Poruszyła się nerwowo.

– Tak, mamy trochę czasu – odparła obojętnie. Mimo to powinien coś zauważyć. A może był zbyt zmęczony, żeby usłyszeć, co kryje się za jej słowami.

Nie zamierzała jednak zaczynać poważnej rozmowy na parkingu lotniska ani przed hotelem dla lekarzy. Kiedy mijali szpital, Joe stwierdził:

– Sporo świateł dzisiaj w hotelu i w głównym budynku.

– Ostatnie dwa tygodnie były dosyć ciężkie. – Przekazała mu kilka szczegółów dotyczących spraw medycznych, a także ich kolegów.

Cal zaręczył się z doktor Giną Lopez, amerykańską kardiolożką, którą poznał w Townsville przed pięcioma laty i która, jak się okazało, urodziła mu syna. Chłopiec miał teraz cztery lata. Christina opowiedziała mu też o Kirsty i Simonie, Emily i Mike’u, wypadku samochodowym w osadzie Wygera i dzielnym maleńkim Jacksonie oraz jego matce.

– Cierpi na chorobę von Willebranda, poza wszystkim innym – zakończyła. Tę rzadką chorobę krwi zdiagnozowano, kiedy w miejscu po odcięciu pępowiny dziecka nastąpiło silne krwawienie. Udało się je zatamować. Teraz, kiedy znali już powód, nie powinno to przysparzać dalszych problemów.

– Więc matka też to ma? – spytał Joe.

– Nie, ani rodzice matki, chociaż jej ojciec cierpi na wiele innych schorzeń, a zatem najwyraźniej nosicielem jest ojciec chłopca. Ale dotąd Megan nie zdradziła, kto to jest ani gdzie mieszka. Zresztą nie wiadomo, czy to jest zawsze dziedziczne. To może być zbieg okoliczności.

Była zła, że musi przekazać mu tyle nowin w jednej dużej niestrawnej masie. Zawsze tak było, nawet kiedy wydarzenia w Crocodile Creek nie gnały naprzód tak szybko jak ostatnio. W końcu Joe spędzał trzy tygodnie w miesiącu w swoim nowozelandzkim domu, który był dla niej tak obcy, jak jakaś odległa galaktyka.

Przez dwa lata, kiedy byli parą na pół etatu, ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • achim.pev.pl